Rozdział 49

542 20 0
                                    

Dni mijały szybko, było coraz więcej pracy nad spektaklem i coraz mniej czasu do premiery i szczerze mówiąc bałam się tego dnia, który wielkimi krokami zbliżał się, aż zostały jedynie godziny do odsłonięcia kurtyny.

- Nie denerwuj się - usłyszałam łagodny głos za plecami.

Uniosłam lekko rozkloszowaną sukienkę, na którą składały się kaskady różowego delikatnego materiału. Suknia Śpiącej Królewny była cudowna, ale ciężko się nią posługiwało podczas obrotów.

- Byłaś wspaniała w poprzednich scenach, teraz też dasz sobie radę - Robert posłał mi spokojny, promienny uśmiech, a jego oczy rozbłysły.

- Dziękuję za słowa otuchy panie Blackwell.

- To prawda, jesteś znakomitą aktorką i ze wszystkim dasz sobie radę.

Ten mężczyzna, który teraz stoi przede mną w tak krótkim czasie stał się dla mnie tak drogim. Gdybym miała kiedyś stanąć przed wyborem co zachować, a co stracić - wszystko lub tylko jego, nigdy bym się nie zdecydowała na coś lub kogoś kto nie byłby Robertem.

Wszystkie moje marzenia, uczucia, dobro i szczęście sprowadzały się do tej jednej szczególnej osoby, która pociesza mnie teraz, a nie szydzi z moich obaw przed taką błahostką jak wyjście na scenę i odegranie mojej roli.

- Pięknie ci w tej sukni - szepnął, czule dotykając jednego z niesfornych loków, który najprawdopodobniej źle ułożył się przy diademie. - No, teraz jest idealnie.

- Przepraszam za włosy - stwierdziłam spuszczając wzrok. - Dzisiaj postanowiły żyć własnym życiem.

- Chciałem powiedzieć, że wyglądasz idealnie jak zwykle.

Nie odpowiedziałam, bo z głośników dobiegł komunikat o kończącym się antrakcie.

- Pora ruszać na scenę - powiedział.

Zrobiłam co kazał, usiadłam na łóżku i spuściłam głowę, a obok stały trzy wróżki.

Gdy kurtyna się podniosła zaczęły odgrywać role.

- Nie smuć się, Księżniczko, teraz jesteś już w domu.

- Przepraszamy, że tak długo skrywałyśmy przed tobą prawdę - stwierdziła kolejna wróżka.

- Wiesz już, że jesteś królewną i teraz wszystko ułoży się tak jak powinno - dodała trzecia.

- Zostań tu, a my za niedługo wrócimy i dołączysz do ojca oraz innych gości na balu.

Kobiety zniknęły za kotarą, a ja wstałam i podeszłam do lustra.

- Jaka może być ze mnie księżniczka? - zapytała własnego odbicia, dotykając jednego z kosmyków opierających się na piersi.

- Piękna, dobra i pomocna.

Głos dobiegający zza moich pleców miał przestraszyć postać, którą grałam, ale jad w głosie Cecil był realnie pełen złości i nienawiści.

- Co pani tu robi?

Zwróciłam się do kobiety, siedzącej przy kołowrotku po drugiej tronie pokoju, której jeszcze przed chwilą tam nie było. To dzięki naszej nowoczesnej scenie - ruchoma podłoga - Cecil w przebraniu staruszki wraz z wrzecionem wyłoniła się w strudze dymu z podłogi, a gęste opary znikały już rozchodząc się wokół niej.

- Jak się pani tu dostała? - nie ruszałam się z miejsca.

- Byłam tu cały czas - skłamała, pomyliła się, miała powiedzieć co innego i zapomniała resztę kwestii.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz