Tak, nie chciałam iść na ten bal, ale Robert mnie namawiał, a ja jak zwykle mu uległam - choć o tym jeszcze nie wiedział.
Niestety z balem wiązało się kilka nieodzownych spraw, których jakkolwiek bym się nie starała, nie mogłam pominąć lub chociaż spróbować oddalić ich od siebie.
Wiadomo, jak każda kobieta musiałam w tym dniu olśniewać, mieć buty na wysokiej szpilce, suknię balową - najlepiej od znanego projektanta. Jak mogłabym oczywiście zapomnieć o fryzjerze, kosmetyczce, paznokciach itd.
Ale to nie byłam ja.
Paznokcie zwykle malowałam na ciemnogranatowy kolor lub cielisty róż. Dziś wybrałam bezbarwny, miałam długie naturalne paznokcie i nie chciałam nic w nich zmieniać. Jeśli chodzi o makijaż to ostatnio się nie malowałam, tylko na wyjątkowe okazje, poza tym nie było mi to potrzebne, miałam jednolicie alabastrową cerę bez skazy, a oczy - chyba po rosyjskich przodkach, bo były duże i podkreślone długim i wyraziście czarnym wachlarzem rzęs. Po raz trzeci od sylwestra użyłam tuszu i pudru.
Drugim razem oczywiście był wieczór spektaklu.
Siedziałam przed lustrem i zastanawiałam się co zrobić z dopiero co wysuszonymi lokami, były nieco napuszone, ale dalej gładkie i jedwabiste w dotyku - a przynajmniej tak mówi o nich mój ukochany, dla mnie to po prostu włosy takie jak zawsze. Zastanawiałam się co z nimi zrobić. W końcu uklęknęłam przy łóżku i sięgnęłam po jedno z pudełek znajdujących się pod nim. W środku białego pudełka w różowe kropki było mniejsze z białego drewna. Wyciągnęłam je, a duże znów ukryłam pod łóżkiem. Zaś gdy podeszłam do lustra z pudełkiem wyciągnęłam z niego srebrny ozdobny grzebyk z wieloma przeźroczystymi kryształami - z tego co wiem miał prawie sto lat i należał do mojej prababci. Zebrałam część włosów, które opadały mi na twarz i spięłam je z tyłu głowy, niestety, jak zawsze kilka niesfornych kosmyków nadal opierała się o policzki i ramiona.
Nad sukienką długo się zastanawiałam, nie miałam czasu nic kupić, a prawdę mówiąc nawet nie chciałam iść na zakupy. Miałam w szafie tylko jedną odpowiednią sukienkę i też była związana z babcią Mary Ann. Sukienka ta była złożona w długim pudle na samej górze szafy, dawno do niego nie zaglądałam, ale wiedziałam, że ona będzie idealna, w końcu do ślubu szła w niej najwspanialsza kobieta, jaka chodziła po ziemi.
"Teraz już na pewno będę musiała postarać się, by ten wieczór był wyjątkowy."
"Tylko jak dokonać niemożliwego?"
Pomyślałam zasuwając zamek.
Ostatni raz spojrzałam w lustro, by się przejrzeć.
Chyba wszystko pasowało, ale ja nie mogłam oderwać oczu od sukni, wyglądała jakby była szyta specjalnie na mnie. Sukienka miała cudowny nieco srebrzysty odcień, który spowodowały długie lata nieużytkowania, była dopasowana od gorsetu do połowy ud, gdzie rozszerzała się stanowczo i przechodziła w delikatny tren. Dekolt typu karo łączył się z dwoma wąskimi paskami na ramionach stanowiącymi rękawy. Położyłam dłoń na matowym materiale i delektowałam się jego delikatnością.
Zarzuciłam na ramiona jasny płaszczyk i ubrałam czarne szpilki, byłam gotowa, akurat na przyjazd taksówki.
CZYTASZ
Droga ku przeznaczeniu
RomanceCzy historia romansu uczennicy i nauczyciela może mieć swój happy end? Jest to opowieść o młodej kobiecie, która postanowiła zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Rosemary Black, przyszła absolwentka liceum, niegdyś królowa i najpopularniejsza dzi...