~ Narrator ~
Telefon wyświetlił już po raz piąty z rzędu zdjęcie Luki, jednak dalej swoim blaskiem nie obudził on śpiącej Marinette.
- Coś jest nie tak, Sass... Tyle razy dzwoniła rano, a teraz nie odbiera. Chyba powinienem do niej pójść - denerwował się Couffaine.
- Czy ty widzisss tą pogodę? Leje jak z cebra. Pochorujesz się i tyle będziesss mógł ją odwiedzać, gdy wróci w końcu do domu - starało się go przekonać kwami.
- Mam to gdzieś. Mówię ci, coś musiało się stać - przemył twarz zimną wodą i przejechał swoje włosy dłonią, żeby nie wyglądać na aż tak skacowanego. - Schowaj się. Chłopacy mogli już czasem wstać - polecił przyjacielowi i opuścił łazienkę.
Ruszył od razu do swojego pokoju, gdzie ostrożnie przeszedł nad Chrisem śpiącym pod jakimś kocem na podłodze i chwycił za swoją bluzę, leżącą na krześle.
- A ty gdzie się wybierasz? - odezwał się Lucas, który nagle pojawił się w drzwiach.
- Ciszej. Tu się śpi - mruknął niezadowolony młodszy Blanc.
- Ojojoj, ktoś tu chyba dzisiaj niedomaga - zaśmiał się brunet, trącając nogą brata. - Ej, co jest? - spojrzał na Lukę poważnie. - Kac czy Marinette?
- To i to.
- Coś nie tak z Mari? - dopytywał, gdy oboje weszli do salonu.
- Ech - westchnął gitarzysta, już nie tak chętnie jak wczoraj zwierzając się koledze, gdy nie towarzyszył im alkohol. - Dzwoniła do mnie rano, ale spałem jak zabity, więc tego nie słyszałem, a teraz nie odbiera.
- Może śpi? Niepotrzebnie się spinasz - swierdził Blanc.
- Dzwoniła z pięć razy. Raczej nie chciała sobie tylko pogadać.
- No dobra, to faktycznie zastanawiające. Ale nie chcesz chyba tam iść w tej burzy i w tym stanie?
- To znaczy?
- Wyglądasz jak gówno, serio.
- Dzięki, Lucas. Na ciebie faktycznie zawsze można liczyć - poirytowany minął go, kierując się do drzwi.
Gdy on zabierał się za zakładanie butów, drzwi nagle się otworzyły i do środka weszła przemoczona do cna Juleka.
- Jules? Co ty robiłaś na dworze w tej pogodzie, wariatko? - Luka zaprzestał wkładania butów, a wciągnął siostrę do środka, zamykając za nią drzwi.
- Byłam z Rose na spacerze. Wtedy zaczęły zbierać się chmury i postanowiłyśmy rozejść się do domów, bo zapowiadali niezłe ulewy - mamrotała, szczękając zębami. - Oczywiście w połowie drogi już się rozpadało, a jak na złość nie miałam żadnych drobnych na autobus. Łudziłam się, że to szybko przejdzie, dlatego nigdzie się nie zatrzymywałam. Uch, ale mi zimno - burknęła, ściągając z siebie mokrą bluzę.
- Idź się przebierz w jakieś suche ciuchy. Zaraz zrobię ci coś na rozgrzanie - polecił jej Luka i ruszył do kuchni robić herbatę.
Po 10 minutach, opatulona w koc dziewczyna usiadła na stołku barowym.
- Trzymaj - brat podał jej gorący napój.
- Dzięki - chwyciła go w dłonie, ogrzewając zmarznięte palce. - A ty gdzie się wybierałeś?
- Hm?
- Masz założone buty.
- Dekl chciał iść w tej pogodzie do Marinette - odezwał się Lucas, który akurat wrócił z łazienki.
CZYTASZ
Marinette? Are you okay?
FanfictionTak wiele przede mną, a tak mało mam czasu. Czy wszystko okej? Tak - tak Ci odpowiem. Ale prawda jest zupełnie inna. Chcę mojego starego życia... ~~~~ ▪ ~~~~ Wydarzenia mają miejsce, kiedy to Marinette skończyła już 17 lat. Pierwsze opowiadanie, w...