- Dzień dobry - przywitałam się z paniami na recepcji i bez zbędnej gadaniny, ruszyłam w stronę odpowiedniej sali.
Gdy już znalazłam się pod nią, weszłam i zastygłam w bezruchu. W środku nikogo nie było. Panowała tu ogłuszająca cisza, której nie mogłam znieść, a wspomnienia zaczęły mi mącić w głowie. Cofnęłam się o krok do tyłu i zamknęłam drzwi.
- A panienka dokąd się wybiera? - usłyszałam za sobą głos mężczyzny.
- Tam jest okropnie. Nie wytrzymam, jeżeli będę tam miała siedzieć sama - powiedziałam stanowczo, ale jednak z drżącym głosem.
- Spokojnie. Mam już dzisiaj wolne, więc mogę z tobą posiedzieć - otworzył przede mną drzwi i przepuścił przodem.
- A co z Lucasem?
- Pisał, że się spóźni. Pierwszy raz coś takiego się wydarzyło, więc trochę się martwię.
- Jak wtedy poszedł mnie odprowadzić, po stypie, dosyć dużo rozmawialiśmy. Co prawda trochę się powkurzał i takie tam, ale nie rozstawaliśmy się w kłótni. Nie miałam z nim kontaktu przez ostatnie dwa dni - przyznałam.
- Nie ma co dramatyzować. Może po prostu wyskoczyło mu coś ważnego. Albo i nie... Swoją drogą, prawdopodobnie będą to jego ostatnie dawki - mówił mi Damien, podczepiając jednocześnie chemię. - Dzisiaj dostaniesz trochę mocniejszą dawkę, przez to, że ostatniej nie mogłaś przyjąć...
- Co? O czym mówisz? - zignorowałam jego ostatnie zdanie.
- Jakiś tydzień temu robiłem mu badania. Dzisiaj dostałem wszystkie wyniki i po ich przeanalizowaniu, mogę śmiało stwierdzić, że to wygrał.
- Ale tak w stu procentach? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Tego jeszcze nie wiem. Nie mam pełnego obrazu, ale mimo wszystko uważam, że zostały mu jakieś 2, no maksymalnie 3 chemie.
- Jeju, ale się cieszę - serce chciało wyrwać się z mojej klatki piersiowej. - Udało mu się... Udało... - powtarzałam.
Wiedziałam, że jego nowotwór nie należał do najzłośliwszych, ale nigdy nic nie wiadomo, więc ta wiadomość niemało mnie ucieszyła.
- Mówiłeś mu już coś?
- Nie. Dzisiaj miałem w zamiarze to uczynić, ale chyba już się nie pojawi - podciągnął rękaw swojego kitla i sprawdził godzinę. - Planowo powinien być godzinę temu - powiedział trochę zmartwiony.
- Może zadzwonić do niego?
- Myślę, że to dobry pomysł.
Przytaknęłam i odszukałam telefon w swojej torebce. Wybrałam numer do Lucasa. Po kolejnych sygnałach w końcu odezwała się poczta głosowa.
- Coś jest nie tak, Damien - mężczyzna zmarszczył brwi, a ja czym prędzej zadzwoniłam do Luki. - Hej Luka. Słuchaj, mógłbyś mi przesłać numer do Chrisa? To ważne.
- Po co?
- Po prostu wyślij, okej? Potem pogadamy.
- No dobra. Do później - pożegnał się i zakończył połączenie.
Po niecałej minucie miałam już numer Chrisa i czym prędzej do niego zadzwoniłam. Mijały kolejne sygnały i już denerwowałam się, że również nie odbierze, aż w końcu usłyszałam jego głos.
- Halo? Kto mówi?
- Chris. To ja, Marinette. Co się dzieje z Lucasem? - z każdą chwilą denerwowałam się coraz bardziej. Lucas tak się nie zachowywał. Nigdy.
CZYTASZ
Marinette? Are you okay?
FanficTak wiele przede mną, a tak mało mam czasu. Czy wszystko okej? Tak - tak Ci odpowiem. Ale prawda jest zupełnie inna. Chcę mojego starego życia... ~~~~ ▪ ~~~~ Wydarzenia mają miejsce, kiedy to Marinette skończyła już 17 lat. Pierwsze opowiadanie, w...