▪ thirty two ▪

1.5K 129 114
                                    

~ Marinette's pov ~

- Czy... mam coś na twarzy, że tak mi się przyglądasz? - wzięłam dłoń z jego podbródka.

- Ty tak serio?

Byłam... Rozczarowana? Smutna? Zawiedziona? Cholera wie, ale na pewno było mi przykro, bo już myślałam, że... Ugh nie ważne.

- No? To co, mam coś? - sama już nie wiedziałam, czy on to tak na poważnie, czy się tylko ze mną droczył.

- Nie. Twoja buźka jest nieskazitelnie czysta - zła, chciałam wstać z jego nóg.

On mi jednak na to nie pozwolił i jeszcze bardziej zacisnął ręce wokół mnie.

- Jesteś niezwykle urocza, gdy się tak wściekasz - dosłownie wymruczał te słowa, przy okazji zbliżając swoją twarz do mojej.

- Fajnie masz. A teraz możesz mnie łaskawie puścić - wierciłam się, chcąc uwolnić się z jego objęcia.

- Nie złość się - zaczął składać pocałunki na mojej szyi. - Marinette...

I, cholera, to było tak bardzo przyjemne, że przestawałam myśleć racjonalnie. Jego dotyk. Jego ciepło. Jego zapach. Wszystko to działało na mnie jak jakaś ambrozja.

A przecież miałam być na niego zła!

- Luka... Przestań... - nie, nie przestawaj.

- Mogę przestać, jeśli tylko tego chcesz - mówił między pocałunkami. - Mam przestać?

- Jesteś okropny - nie wytrzymałam.

Złapałam jego twarz w ręce i złożyłam długi pocałunek na jego ustach. Najpierw nieśmiało całując jego wargi, aby następnie odważniej włączyć do gry język. Było idealnie. Po prostu idealnie.

- Miałam być na ciebie zła - wyszeptałam, gdy zaczerpnęliśmy powietrze.

- Dlaczego? - oparł swoje czoło o moje.

- Bo robisz mi złudne nadzieje, a ja jak młoda, durna nastolatka nastawiam się na nie wiadomo co - było mi gorąco i nie do końca panowałam nad tym, co mówię. W normalnym stanie bym się na to nie odważyła, ale teraz... Teraz po prostu dałam się ponieść emocjom.

- To znaczy? - po raz kolejny mnie pocałował.

- Sam dobrze wiesz...

- A może nie wiem?

- Przestań się droczyć - zaczynał mnie już tym wkurzać, ale i tak mimo to znowu musnęłam jego usta, po czym chłopak odsunął swoją twarz na taką odległość, żeby móc spojrzeć mi w oczy.

Z uśmiechem na ustach wpatrywał się we mnie, a ja w tym czasie podziwiałam jego tęczówki.

- Czy chcesz być moją dziewczyną? - zapytał, po czym zagryzł wargę.

Wtedy to ja się szeroko uśmiechnęłam i, znowu, go czule pocałowałam. Gdy się od niego oderwałam, nadal nie odpowiedziałam.

Czas na zemstę.

- To jak? - zaczynał się niecierpliwić.

- Co jak? - nah, jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, kochaniutki.

- Odpowiesz mi?

- Na co? - widziałam, jak pomimo uśmiechu, irytuje się coraz bardziej.

Zaśmiałam się, ale w końcu odpowiedziałam.

- Z chęcią - i mocno się do niego przytuliłam, układając głowę na jego ramieniu.

Mogłabym tak trwać wiecznie. Boże, spraw, aby tamten lekarz naprawdę się mylił i ta białaczka to tylko jakaś cholerna pomyłka.

Siedzieliśmy nad wodą jeszcze jakiś czas, aż w końcu zaczęło się robić zimno. Ruszyliśmy więc w stronę mojego domu. Pocierałam ramiona, aby zrobiło mi się cieplej. Dosłownie zamarzałam, gdy nagle poczułam ciepły materiał na plecach i ramionach. Spojrzałam na chłopaka.

- Jest zimno. Weź ją, jeszcze się przeziębisz.

Chciałam oddać mu marynarkę, uważając, że to mój problem, że nie ubrałam się cieplej ani nie wzięłam żadnej kurtki. On jednak objął mnie swoim ramieniem i uniemożliwił mi to.

- O mnie się nie martw. Ważne, żebyś ty się znowu nie rozchorowała.

- Dzięki.

Dalej szliśmy w ciszy. Przyjemnej ciszy, w trakcie której cieszyliśmy się naszym towarzystwem. W końcu dotarliśmy pod piekarnię moich rodziców. Jeszcze na pożegnanie czule go pocałowałam i ruszyłam w stronę drzwi.

- Dobranoc, moja dziewczyno - zaśmiałam się, ale mimo wszystko poczułam miłe ciepło w środku.

Cofnęłam się automatycznie i przywarłam do jego ust.

- Chyba się od nich uzależniłam - przyznałam i to nawet nie tak niezręcznie, jakbym się spodziewała. - Dobranoc, mój chłopaku - odpowiedziałam wręcz dumnie, w pewnością siebie.

Słysząc jego śmiech, weszłam do budynku i skierowałam się do kuchni, żeby napić się czegoś dla ochłody.

- Jak było? - zapytała mnie mama.

- Świetnie - dosiadłam się do rodziców na kanapie, bo akurat oglądali jakiś film.

- Ty i Luka to coś poważnego? - zaczął temat tata.

Było iść od razu do pokoju.

- Może... - nie chciałam odpowiadać mu wprost, no bo halo, to mój ojciec.

- Taaa może - tym razem odezwała się mama. - Wszystko widzieliśmy.

- Co?! - chyba sobie żartuje.

- Żartuję przecież - uf. - Spojrzałam tylko na chwilę przez okno i widziałam, jak idziecie. Chyba zapomniałaś mu oddać marynarkę - wskazała na moje barki.

Ups? Wymówka, żeby szybko znowu się spotkać.

- No, zapomniałam. Idę do siebie. Muszę spakować się na jutro do szkoły - już zmierzałam w stronę schodów, gdy usłyszałam jeszcze mamę.

- Jutro idziemy do lekarza, pamiętasz?

Jak zjebać humor córce po randce. Brawo mamo, jesteś w tym genialna.

>>>> ▪ <<<<

814 słów

Czas się dowiedzieć, jak to będzie...

Rozdział jest, żeby cholerne kawaii1369 przestało mi spamić! To pierwszy i ostatni raz, jak ci ulegam...

A i niedługo wyjeżdżam, więc staram się pisać na zapas, żeby tam tylko wstawiać. Dlatego nie chciałam dziś już publikować. Zatem, jeżeli nie będzie codziennie jakiegoś rozdziału to z zażaleniami do niej!

See you 🦊

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz