- Osłona!
Wokół nas pojawiła się zielona powłoka, która uchroniła nas przed atakiem.
- Mistrzu...
- Nie ma czasu na gadanie, Czarny Kocie - powiedział dosyć zdenerwowany Jade Turtle. - Sytuacja jest beznadziejna, trzeba działać. Rena Rouge stwórz iluzję, jak uciekamy, najlepiej jak najdalej stąd, gdzieś w tamtym kierunku - dopiero teraz dostrzegłem obecność innych bohaterów. Staruszek wskazał palcem przed siebie, a dziewczyna ruszyła wykonać zadanie, tym samym odciągając Vanitasa. - Pegasus, przygotuj portal. Przeteleportujesz mnie oraz Biedronkę - chłopak aktywował swoją moc. - Wasza dwójka ma się teraz w stu procentach skupić i ogarnąć to wszystko - spojrzeliśmy z Viperionem na siebie i zdeterminowani przytakneliśmy. - Chat, obejmujesz dowództwo.
Posłałem mu niepewne spojrzenie.
- Ale.. To chyba za dużo jak na mnie, Mistrzu.
- Ogarnij się, Chat! - trzepnął mnie w bark. - Wszystko w twoich rękach. Masz Viperiona, Rene i Pegasusa do swojej dyspozycji. To nie jest trudny przeciwnik, tylko po prostu nie umiecie się dzisiaj w pełni na nim skupić. Do roboty, oboje! Zróbcie to dla niej.
Spojrzałem na odłączoną od rzeczywistości dziewczynę i wziąłem głęboki wdech.
- Tak jest, Mistrzu.
Pegasus przejął Biedronkę od Viperiona i razem z Jade Turtle weszli do portalu. Nie minęło 10 sekund, a Max wrócił do nas z powrotem.
- Co teraz?
- Trzeba go w końcu pokonać - strach ostatecznie opuścił Viperiona. Przemienił się on w determinację oraz złość.
- Do roboty!
~ Master's pov ~
Kazałem Pegasusowi teleportować nas na ulicę blisko mojego mieszkania, ażeby nie zdradzić konkretnie, gdzie mieszkam. Skryłem się z dziewczyną w zaułku, gdzie zdjąłem przemianę. Marinette jako tako kontaktowała, jednak nie do końca tak, jak powinna. Nie umiała zrobić niczego samodzielnie, dopiero gdy mówiłem jej, co ma uczynić, ona to robiła. Tak też dopiero po moim poleceniu przemieniła się.
Ruszyliśmy w stronę mojej kamienicy. Weszliśmy do środka, gdzie kazałem dziewczynie usiąść na dywanie.
- Mistrzu... - zwróciła się do mnie Tikki, która wyglądała na straszliwie przybitą.
- Cicho, mała biedronko. Muszę się skupić. Potem poważnie porozmawiamy.
Kwami, nie odzywając się już więcej, odleciała w stronę gramofonu.
Ja natomiast przygotowałem specjalny napar, który miał przywrócić umysł Marinette do normalności. Podałem jej go i po poleceniu picia, przechyliła kubeczek i przełknęła napój. Po jakichś 10 minutach całkowitego otępienia, zamrugała oczami, tak jakby wracając do rzeczywistości. Z jej oka wypłnęła jedna pojedyńcza łza, którą od razu starła.
- Przepraszam, Mistrzu - spuściła głowę, a moje zdenerwowanie, które towarzyszyło mi od początku ataku Vanitasa, uleciało.
Zrobiło mi się jej strasznie żal. Wcześniej myślałem tylko o tym, jak bezmyślnie i nieodpowiedzialnie postępuje, jednak patrząc na to z perspektywy czasu widać, że ona po prostu chciała dobrze. Chciała żyć jak dawniej, chciała być użyteczna jak dawniej, chciała dawać z siebie wszystko, nie zważając na to, że nie ma już tyle sił, co kiedyś.
Jednak to nie miało większego znaczenia. Wiedziałem, że jeżeli odpuszczę jej teraz reprymendy z mojej strony, to może się to dla niej źle skończyć w przyszłości.
![](https://img.wattpad.com/cover/191740295-288-k637622.jpg)
CZYTASZ
Marinette? Are you okay?
FanficTak wiele przede mną, a tak mało mam czasu. Czy wszystko okej? Tak - tak Ci odpowiem. Ale prawda jest zupełnie inna. Chcę mojego starego życia... ~~~~ ▪ ~~~~ Wydarzenia mają miejsce, kiedy to Marinette skończyła już 17 lat. Pierwsze opowiadanie, w...