▪ fourteen ▪

1.9K 140 83
                                    

~ Marinette's pov ~ 

Wróciłyśmy do domu koło 16.30, więc miałam jeszcze chwilę na przygotowanie się do spotkania z Luką.

- Tikki, błagam, pomóż mi. Nie mam pojęcia co ubrać - zaczęłam panikować.

- Przecież masz szafę pełną ubrań - wskazała na mebel, który ledwo sie domykał.

- Ale wszystkie sukienki są... no są za mało idealne w porównaniu do niego - załamana usiadłam na klęczkach.

- Marinette, daj spokój - wleciała do szafy i zaczęła przeglądać w niej ubrania. - Może ta?

Wskazała na sukienkę, którą uszyłam własnoręcznie parę tygodni temu. Była czerwona w czarne kropki i sięgała przed kolano.

- No może... - nadal nie byłam przekonana. - Myślisz, że mu się spodoba?

- Jestem tego pewna w stu procentach - zapewniła mnie.

- No okej... Dobra, czas nagli. Idę się przebrać. Włączyłabyś mi prostownice?

- Jasne - przytaknęło mi stworzonko i zrobiło to, o co prosiłam.

Umyłam zęby, przebrałam się szybko i udałam do toaletki. Wyprostowałam włosy, zostawiając je rozpuszczone. Nałożyłam truskawkowy błyszczyk i... i to byłby koniec. Nie lubię bawić się w jakieś tapety i takie tam. Stawiam na natural beauty.

- 17.30. Nie jest źle - spojrzałam na zegar, po czym przejrzałam się w lustrze.

- Jest przepięknie, Mari. Na pewno oniemieje na twój widok - stworzonko spoglądało na moje odbicie i uśmiechało się.

Na to skrycie liczę.

Znalazłam jeszcze czerwoną torebkę, do której spakowałam chusteczki, portfel i telefon.

- Wchodzisz? - posłałam kwami pytające spojrzenie.

- Myślę, że nic się dzisiaj nie wydarzy. Poza tym, nie chcę cię krępować czy coś. To twój wieczór, więc zostanę - wytłumaczyła mi.

- Uh, teraz to się zaczęłam stresować - przyznałam się.

- Dobrze, że dopiero teraz, bo zostało ci zaledwie 5 minut. Zmykaj - i poprowadziła mnie do zejścia z mojego pokoju. - Powodzenia!

- Czekaj! Zostawiłam torebkę na kanapie - cofnęłam się po nią i ruszyłam ku wyjściu.


~ Luka's pov ~

Nie stresuj się. Nie stresuj się. To tylko randka, nie? Zwykła randka... Nie! To nie jest zwykła randka! To najprawdziwsza randka z Marinette!

Stałem właśnie przed drzwiami mieszkania państwa Dupain-Cheng. Ręce mi się pociły, a serce waliło jak oszalałe. Dosłownie drżałem z podekscytowania i stresu zarazem.

Daj spokój, Luka. Tyle na to czekałeś. Nie schrzań tego. Spokojnie.

Mówił mi głos w podświadomości.

Raz się żyje.

Zapukałem do drzwi. Dosłownie po minucie zostały otwarte przez...

- Dzień dobry. Nazywam się Tom Dupain, jestem tatą Marinette - mężczyzna podał mi rękę i wyrecytował, jakby chwilę szybciej przygotowywał się do tego przywitania.

- Dz-Dzień dobry - odpowiedziałem niepewnie, ochrzaniając się w myślach, że powinienem wziąć się w garść.

Gestem zaprosił mnie do środka, więc wszedłem.

- Więc to ty jesteś Luka? - zapytał mnie, wyprostowując się tak, abym miał się chyba przestraszyć.

Nic z tego. Muszę zrobić dobre wrażenie.

Wdech i wydech, chłopie. To tylko wysoki na chyba dwa metry, postawny mężczyzna, który jest ojcem dziewczyny, w której jesteś zakochany. Co to takiego dla ciebie.

- Tak, to ja. Luka Couffaine - przedstawiłem się.

- Ach, daj mu spokój Tom - podeszła do nas kobieta wzrostu takiego, jak Mari. - Witaj chłopcze. Jestem Sabine, mama Marinette.

- Bardzo mi miło - ucałowałem wierzch jej dłoni.

- Marinette powinna zaraz zejść - zapewniła mnie. - Może usiądziesz?

- Z chę... - nie zdążyłem jej odpowiedzieć, gdy usłyszałem, że ktoś schodzi z góry.

Na początku ujrzałem czarne balerinki. Następnie jej szczupłe nogi, piękną sukienkę oraz przewieszoną przez ramię torebkę, końcówki rozpuszczonych włosów, aż w końcu jej twarz. I uśmiech. TEN wspaniały uśmiech. I oczy. TE cudne oczy, w których mógłbym zatapiać się godzinami.

- Wow - powiedziałem jednocześnie z jej tatą.

- Cz-Cześć - zeszła do nas, zakładając pojedynczy kosmyk włosów za ucho.

Chwyciłem jej dłoń i ucałowałem, tak samo, jak wcześniej jej mamę.

- Ślicznie wyglądasz - stwierdziłem fakt na głos.

- Dziękuję - zauważyłem, jak się rumieni, co było naprawdę urocze. - Ty też dobrze wyglądasz.

Nastąpiła niezręczna cisza.

- To... idziemy? - spytała.

- Tak, tak, jasne. Chodźmy - otworzyłem przed nią drzwi i ją przepuściłem.

Już miałem sam wychodzić, gdy nagle









>>>> ▪ <<<<

677 słów

Wybaczcie. No spodobała mi się tamta  alternatywa 😂😂

Postaram się pisać dalej, jak najlepiej 💙

Z dedykacją dla nielubiącej mnie kawaii1369

Do zobaczonka 🦊


19/02/2023 - Przyznaję się, że czasami sama mam takie WTF jak to czytam XD

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz