▪ thirty three ▪

1.4K 120 50
                                    

~ Marinette's pov ~

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, ale i tak nie mogłam znaleźć żadnej odpowiedniej pozycji, która pozwoliłaby mi oddać się w upragnione objęcia Morfeusza. Moim wierceniem się w końcu obudziłam Tikki.

- Co się dzieje? - spytała zaspana.

- Nie wiem, nie mogę zasnąć. Za dużo myśli kłębi mi się w głowie - odpowiedziałam jej. - Obrazisz się, jakbym chciała się przejść jako Biedronka?

- Nie, spokojnie - uśmiechnęła się pomimo zmęczenia.

- Dzięki - przeszłam przemianę i wyskoczyłam przez okno.

Spacerowałam po dachach paryskich budynków w świetle księżyca, rozglądając się przy okazji po okolicy i kontrolując, czy wszystko wszędzie jest w porządku. W końcu zatrzymałam się na jednym z nich, który znajdował się na przeciwko wieży Eiffla. Widok tam był cudowny. Starałam się go podziwiać, jednak cała moja uwaga skupiała się na jutrzejszej wizycie u lekarza.

Strasznie się jej boję i wiem, że będą ze mną rodzice, jednak... Chciałabym mieć tam przy sobie Lukę. Wewnętrznie czuję, że byłby tam dla mnie najlepszym wsparciem. Co więcej... Nie musiałabym wtedy sama mu mówić, że... Że mam... Jeśli ją mam...

Potrząsnęłam głową, aby odgonić te myśli.

Zastanawiałam się, czy może mu o tym powiedzieć. Może naprawdę byłoby mi wtedy łatwiej? Z drugiej strony nie chcę go martwić.

Ugh Marinette, znowu stwarzasz problemy tam, gdzie ich nie ma. Powiedz mu i tyle. Na pewno będzie cię wspierać, a jak go poprosisz to nie będzie zanadto opiekuńczy.

Tak. Powiem mu.

Z tą myślą pospacerowałam jeszcze trochę, obserwując przy okazji, czy nie dzieje się nic złego. Około 2 w nocy wylądowałam na swoim balkonie. Dokonałam przemiany zwrotnej i poszłam spać. Tym razem zasnęłam od razu, gdy tylko zamknęłam oczy.

~~~

- Teraz wiem, że to nie był dobry pomysł - przyglądałam się w lustrze sińcom pod moimi oczami.

- Nie ma takiej tragedii... - starała się mnie pocieszyć Tikki, ale chyba sama nie wierzyła w to, co mówi.

- Ta wcale. Dobra, mniejsza z tym. Trzeba się zbierać, bo zaraz się spóźnię.

- Czyli zamierzasz mu dzisiaj powiedzieć? - zapytało kwami, gdy pakowałam ostatnie książki.

- Tak. Dobrze, że o tym wspominasz. Od razu do niego zadzwonię i powiem, że musimy się spotkać po szkole, żeby zdążyć na wizytę u lekarza.

Skierowałam się do wyjścia i wybrałam numer Luki. Słyszałam sygnał wychodzącego połączenia, aż w końcu głos sekretarki.

- Co jest? - wyszeptałam.

Spróbowałam jeszcze raz, ale tym razem musiał mnie od razu odrzucić.

- Nie rozumiem...

- Może jest zajęty? - zasugerowało stworzonko.

- To mógłby napisać chociaż smsa, że oddzwoni później, czy coś w tym stylu - zaczynałam się niepokoić. - Spróbuję jeszcze raz.

Odrzucono. Znowu odrzucono. Po raz trzeci odrzucono... Zadzwoniłam czwarty raz, ale tym razem okazało się, że zablokował mój numer.

- O co chodzi... Może jestem zbyt przewrażliwiona i przesadzam, co? - spojrzałam na Tikki, na co ona tylko wzruszyła ramionami.

Poddałam się i schowałam telefon do torebki. Musiałam się sprężyć, bo zaraz dzwoni dzwonek na lekcję.


~ Tikki's pov ~

W trakcie lekcji Mari, strasznie mi się nudziło, więc odpaliłam jej telefon. Ostatnio słyszałam, jak rozmawiała z Alyą o jakimś poście na Biedroblogu, więc postanowiłam go sprawdzić.

Przeczytałam artykuł i jeszcze raz przyjrzałam się zdjęciu. Naprawdę wyglądali z Chatem tak, jakby coś do siebie czuli.

Przeanalizowałam ostatnie zdarzenia po raz kolejny i w mojej głowie pojawiła się pewna teoria.

O nie...


~ Marinette's pov ~

Pod koniec matematyki wyjęłam po cichu telefon, żeby sprawdzić na stronie szkoły plan lekcji Luki. I nie, nie mam obsesji. Po prostu nie rozumiem, dlaczego mnie ignoruje. 

Gdy tylko zadzwonił dzwonek kończący lekcję, skierowałam się do drzwi wejściowych szkoły. Powinien zaraz przez nie przechodzić, bo zaczynał lekcje godzinę później niż ja.

Cierpliwie go wyczekiwałam, ale minęły już 4 minuty przerwy, a go dalej nie było.

- Co tam, Mari? - usłyszałam męski głos.

Odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka, który stał za mną.

>>>> ▪ <<<<

648 słów

No to ciutek krócej.

Widzicie, jestem skłonna mu powiedzieć, że Mari może być chora! Tylko, że on to jakiś ciumok i się fochnął kij wie o co...

To do juterka 🦊

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz