▪ one hundred fourty one ▪

952 62 109
                                    

~ Narrator ~

Kolejne pięć dni Marinette spędziła pod ścisłą obserwacją. Jej stan nie był dobry. Można nawet powiedzieć, że był zły. Raczej średnio kontaktowała z rzeczywistością. Odwiedziny jej najbliższych polegały tylko i wyłącznie na spoglądaniu na nią przez szybę. Damien nie chciał jej narażać w jakikolwiek sposób.

Władca Ciem w tym czasie nie próżnował. To tak, jakby wszystkie ostatnie dni, a nawet i tygodnie, były tylko ciszą przed burzą. Codziennie ktoś był akumanizowany. Chat i Viperion musieli nieźle się natrudzić, aby mieszkańcy Paryża mogli czuć się bezpiecznie. Co więcej, był jeszcze jeden problem. Otóż nie mieli ze sobą ani Biedronki, ani jej niezwykłej mocy, a więc musieli starać się ograniczać zniszczenia do minimum. Jednego razu było na tyle nieciekawie, że Adrien był aż zmuszony odwiedzić Mistrza Fu w celu pożyczenia miraculum. Nie do końca wiadomo, czym się kierował, ale wybrał to, którego w posiadaniu już kilkukrotnie wcześniej była Kagami. Tym razem Mistrz nie kazał bohaterowi oddawać biżuterii od razu po akcji. Polecił, aby dziewczyna chłopaka zachowała smoczą moc na najbliższy czas. Staruszek wiedział, że z Marinette nie jest za dobrze.

Tak samo byli tego świadomi chłopacy.

Couffaine oczywiście znowu zaczął olewać szkołę. Pomimo że nie mógł siedzieć przy swojej dziewczynie, i tak chodził do szpitala, żeby chociaż móc na nią spoglądać. Miał wtedy aż nadto czasu, aby przeanalizować ostatnie dni. Głupio mu było, że tak wtedy naskoczył na Chrisa. Nie powinien, bo to przecież jego przyjaciel. Najlepszy przyjaciel. Ale w głębi serca nadal się tliła ta iskra niepewności...

A Adrien? Oczywiście nie mógł odpuszczać sobie zajęć w szkole, bo inaczej zostałby uziemiony, ale i tak było mu ciężko. Cholernie ciężko. Wszyscy ci, którzy nie wiedzieli o białaczce Marinette, dowiedzieli się, że dziewczyna wyjechała do babci w celu całkowitego powrotu do zdrowia. Tak przynajmniej mówiła Alya i Nino. Co równało się z tym? Ano fakt, że Adrien nie mógł już jej odwiedzać w szpitalu. Pozostało mu tylko obserwowanie jej z dachu budynku naprzeciwko jako superbohater.

A co w głowie miała Alya?

Same najgorsze scenariusze.

Pełna życia dziewczyna, która nie umiała nigdy usiedzieć na jednym miejscu, stała się tak jakby swoim cieniem. Jej blog podupadał. Oceny w szkole były zaledwie przeciętne. Nie wychodziła nigdzie ze znajomymi. Nawet nie spostrzegła, że Biedronkę zaczęła zastępować Ryuko. Nino starał się być dla niej jak najlepszym wsparciem, ale i on zaczął tracić nadzieję. Marinette naprawdę niemal przez cały czas spała. Może i nawet była w śpiączce? Nie wiedzą. Rodzice dziewczyny, jak i Damien, czy Maria, stali się bardzo małomówni. W sumie to młodzi nie wiedzieli nic ponad to, co widzieli. A widzieli też niewiele.

Była jeszcze Juleka. Ona jako jedyna wydawała się być w stanie, który można by nazwać w porządku. Była małomówna, cicha i zamknięta w sobie, ale w sumie to u niej norma. Jedyne co się w niej zmieniło to mniejsze chęci na spotkania z innymi, między innymi z Rose. Starała się w jak najlepszy sposób wspomóc brata, który według niej był w stanie tragicznym. Co najbardziej ją przerażało to to, że nie słyszała już nawet jakichkolwiek melodii z jego pokoju.

Gdy tylko Luka był w domu, zawsze, chociażby na chwilę, sięgał po gitarę i grał na niej tak, jak czuł się w danym momencie. Gdy był szczęśliwy, grał wesoło. Gdy się wkurza grał dynamicznie, ostro. Gdy się smucił melancholijnie. Jednakże teraz był w takim stanie, że nawet po nią nie sięgał. To właśnie to najbardziej martwiło młodą Couffaine. Jej ukochany brat był w takim dole, że zrezygnował nawet z jego pasji, z muzyki.

- Jak się czujesz? - zapytał siedemnastolatkę lekarz w trakcie sprawdzania jej parametrów.

- Sama nie wiem - przetarła oczy, aby chwilą potem unieść się lekko do góry, tym samym zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą.

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz