▪ thirty four ▪

1.4K 119 105
                                    

~ Marinette's pov ~

- Dobrze. Chyba - nie bardzo chętna na rozmowę, szybko z powrotem spojrzałam na drzwi wejściowe, aby nie przegapić Luki.

Zobaczyłam go, jak już rozmawiał ze znajomymi. I mi się przyglądał. Jednak gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, on ewidentnie i z pogardą odwrócił się.

- O co mu chodzi... - powiedziałam szeptem.

- Komu o co? - zagadnął chłopak, który dalej stał za mną.

- Nikomu o nic, Adrien - odpowiedziałam zrezygnowana.

- No ja nie wiem... Wiesz, możesz mi powiedzieć. Przecież się przyjaźnimy - oparł rękę o ścianę obok mnie.

- Serio, nie ważne - on jednak nie ustępował, więc w końcu spojrzałam na niego. - Luka chyba się na mnie obraził.

- O co? - drążył.

- No właśnie nie mam pojęcia... Spróbuję z nim pogadać - skierowałam się w jego stronę, ale, jak się okazało, już go tam nie było.

- Chodź. I tak zaraz jest dzwonek. Spróbujesz na następnej przerwie - polecił mi.

- Tja - westchnęłam i ruszyłam za nim.

Swoją drogą nie wiem co się stało z Adrienem, że do mnie zagadał. Zazwyczaj nie gadaliśmy ze sobą na przerwach. On był albo z Kagami, albo czasami z Nino. Więc tak, to było dziwne. Jednak nie tak dziwne, jak zachowanie Luki.

Mijały kolejne lekcje i kolejne przerwy, a ja nadal nie złapałam Luki.

Aktualnie siedziałam z Alyą, Nino i Adrienem na stołówce. Blondwłosy spędzał dziś z nami więcej czasu, bo, jak się dowiedziałam, Kagami była chora. Akurat brałam kęsa croissanta, gdy zauważyłam Couffaine'a. Znowu tylko na mnie spojrzał, pokręcił głową z niezadowoleniem i odszedł.

- Zaraz wracam - wstałam w ekspresowym tempie i ruszyłam do niego biegiem. - Luka, zaczekaj!

On automatycznie się zatrzymał, ale nie odwrócił.

- Możemy w końcu pogadać? - nie odpowiedział mi w pierwszej chwili.

Dopiero po chwili usłyszałam:

- Tak jest, Władco Ciem.

O nie...

Chciałam do niego podejść, spróbować jakoś pomóc, ale wiedziałam, że bez Biedronki się nie obejdzie. Po krótkiej bitwie z myślami, ulotniłam się w bezpieczne miejsce i przemieniłam się.

- Jestem Veracit. Niech świat zobaczy, jak kłamliwymi istotami wy wszyscy jesteście - powiedział chłodnym tonem, od którego aż dostałam ciarek na całym ciele.

Stałam w ukryciu i przyglądałam się, jak tworzy z rąk magiczną mgłę. Potem posłał ją w stronę ofiary, a ona jak zaczarowana zaczęła recytować wszystkie swoje kłamstwa.

- Jak wygląda sytuacja, Biedronsiu? - zagadnęła mnie postać, która niepostrzeżenie znalazła się za mną.

Już nawet się go nie wystraszyłam, przyzwyczajona do tego, że porusza się tak cicho z tą swoją kocią gracją.

- Beznadziejnie. Obstawiam, że gdy tylko wylądujemy w tej mgle, to nasze tożsamości wyjdą na jaw - zacisnęłam usta z nerwów, niepokojąc się o chłopaka. Co takiego mogło się wydarzyć...

- Racja. Musimy działać ostrożnie. Masz jakiś pomysł?

Słyszałam, że coś do mnie mówi, ale nie wiedziałam co. Za bardzo przejmowałam się tym, że to właśnie Luka, po raz kolejny, został zakumanizowany. Ten Luka, który jest prawdziwym przykładem spokojnego ducha.

- Ej, Biedra, kontaktujesz?

- Tak. Przepraszam - potrząsnęłam głową, żeby oprzytomnieć. - Jakieś pomysły?

- Właśnie liczyłem, że ty coś wymyśliłaś - zastanowił się. - Dobra, zróbmy to po staremu. Ja odciągnę jego uwagę, a ty przechwycisz... Gdzie może być akuma?

Zaczęliśmy przyglądać się jego postaci. Brak jakichkolwiek luźnych przedmiotów.

Co takiego mogło wprawić go w taki stan?

- Marinette, gdzie jesteś? Czas abyś ty powiedziała światu całą prawdę - więc to przeze mnie.

Jeszcze bardziej się załamałam.

- Po co mu ona? Trzeba ją znaleźć i pilnować - już miał ruszać jej, znaczy się mnie, szukać.

Panicznie szukałam powodu, aby tego nie robił, jednak w głowie miałam totalną pustkę. Złapałam go za rękę.

- Nie zostawiaj mnie samej. Nie dam sobie rady. Ona na pewno już się gdzieś schowała albo uciekła.

- O, nasza przesłodka para super bohaterów. No powiedzcie, jak wam się układa. Alya i inni wasi fani są pewnie bardzo ciekawi - uśmiechnął się prześmiewczo.

- Cholera, nie jesteśmy żadną parą! I ja, i on, mamy już swoich ukochanych! Jesteśmy tylko przyjaciółmi i partnerami w pracy. Zgadza się? - Chat potwierdził moje słowa skinieniem głowy.

- Nie wierzę wam. Tamto zdjęcie było zbyt autentyczne i nie wyglądało na przyjacielski uścisk - machnął w naszą stronę ciemną mgłą, więc automatycznie odskoczyliśmy na boki.

To tak, jakby przez to zdjęcie się tak wkurzył. Rozumiem, gdyby wiedział, że to ja jestem Biedronką, ale przecież on... nie wie? Nie wie, prawda? O cholera...

- Biedronko, uważaj! - poczułam na sobie ciężar Kota, który odepchnął mnie przed mgłą. - Nic ci nie jest?

- Wszystko okej, dzięki. Dobra, czas brać się do roboty - już miałam skakać, gdy złapał mnie za rękę i pociągną do sali. - O co chodzi? - spytałam, gdy on rozglądał się po sali.

- Masz - podał mi ręcznik papierowy ze stolika pod ścianą.

Akurat spostrzegłam, jak na podłogę spada kropla krwi.

- Cholera - przyłożyłam papier do nosa. - Tylko nie teraz.

Właśnie wtedy do sali dostał się Veracit, którego dosłownie zamurowało, gdy zobaczył jak tamuję krwotok.

>>>> ▪ <<<<

835 słów

Tak dla ciekawych to tu zostawię

Tak dla ciekawych to tu zostawię

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Au revoir 🦊

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz