▪ ninety seven ▪

957 93 59
                                    

- Długo jeszcze? - usłyszałam stłumiony głos pochodzący zza drzwi.

- Daj mi spokój Luka - odpowiedziałam mu zirytowana z łazienki. - Jak będę wiedziała to wyjdę i ci powiem, okej?

Usłyszałam tylko westchnięcie niezadowolonego chłopaka oraz dźwięk przejeżdżającego przez pokój krzesła obrotowego.

- Mogę?

- Możesz - moje kwami przenikło przez drzwi.

- Zrobiłaś już to chociaż? - spytała mnie, przy okazji spogladając na trzymany przeze mnie przedmiot.

- Nie. Mam problem - przyznałam.

- To znaczy?

- Nie chce mi się sikać - powiedziałam znużona.

- Ty teraz tak serio? - mimo wszystko Tikki dopisywał humor. - Włóż palec do zimnej wody - wykonałam jej polecenie.

- Jesteś podejrzanie szczęśliwa. Co, chciałabyś, żebym wpadła? - uniosłam brew.

- Masz za swoje - zaśmiała się, a ja posłałam jej nieprzyjemne spojrzenie. - Żartuję przecież. Ale..

- Ale?

- Ale swoją drogą byłoby to zabawne i.. No muszę to przyznać, z mieszanki waszych genów wyszłoby cudo - rozmarzyła się.

- Jestem za młoda na bycie matką.

- Wiesz, że jest to równoznaczne z tym, że jesteś też za młoda na seks?

- Zamknij się i wylatuj stąd - zakręciłam wodę. - Jestem gotowa.

Stworzonko zostawiło mnie samą, więc chwilę potem wykonywałam już test. Zrobiłam wszystko wedle instrukcji i pozostało mi już tylko odczekać parę minut na wynik.

- Marineeeette - zlękłam się na głos chłopaka, który okazał się stać pod drzwiami, przez co upuściłam test.

- Cholera, Luka! - krzyknęłam na niego i wówczas on otworzył drzwi.

- Jesteś?

- Nie wiem - zmrużyłam na niego oczy. - Przestraszyłeś mnie i spadł pod wannę, gadzie - wycedziłam ostatnie słowo, bo coraz bardziej się stresowałam.

- Zaraz go wycią-

- Nie.

- O co ci teraz chodzi?

- Wyjdź stąd.

- Ale Marinette...

- Wyjdź. Stąd - powiedziałam dobitniej.

Spojrzał na mnie z niezrozumieniem.

- Dlaczego?

- Cholera Luka wyjdź!

Chłopak ostatecznie odwrócił się i obrażony usiadł na kanapie.

- I prawidłowo - zamknęłam drzwi z powrotem i zanurkowałam pod wannę.

Po dłuższym szukaniu przedmiotu po omacku, w końcu go znalałam. Wyjęłam, przetarłam z kurzu i spojrzałam na niego, zakrywając wynik.

- Jeżeli tak to... To będzie ciężko. Nawet bardzo. Sama świadomość, że musiałabym to powiedzieć rodzicom jest przerażająca. Ale z drugiej strony, myśl posiadania dziecka z Luką... Bylibyśmy prawdziwą rodziną - uśmiechnęłam się delikatnie. - Gdyby nie ten rak to nawet może bym tego chciała... - mówiłam cicho sama do siebie. - Jeżeli jednak nie, to nie było tematu. Będzie łatwiej i bezpieczniej. Będzie... Cholera, będzie co będzie - odsłoniłam wynik i w końcu na niego spojrzałam.

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz