▪ one hundred thirty ▪

875 67 93
                                    

~ Marinette's pov ~

- Cześć wszystkim - nadal z niedowierzaniem spoglądałam na to wszystko z góry. - Przepraszam, Alya mówiła, że powinienem to zrobić bardziej oficjalnie - chłopak zaśmiał się, a następnie odchrząknął. - To jeszcze raz. Witam serdecznie całą społeczność szkolną, uczni, uczennice, jak i grono pedagogiczne - powiedział uroczyście, żeby po chwili dodać ciszej. - Wiem, jak bardzo za mną tęskniliście - dało się usłyszeć westchnienia nauczycieli, ale i wiwat uczni.

Wtedy chłopak spojrzał prosto na mnie i puścił do mnie oczko, a ja dalej stałam tam niczym kołek z rozdziawioną buzią. 

- Co się tutaj dzieje? - nagle znalazł się za mną Luka, który objął mnie swoją ręką z tyłu talii.

- Nie mam bladego pojęcia - spojrzałam na niego. - Miałeś coś z tym wspólnego? - pokręcił przecząco głową i teraz już we dwójkę patrzyliśmy w dół.

- Dla tych, którzy jakimś cudem mnie nie kojarzą, nazywam się Lucas Blanc. Tak, tak, to właśnie ja, ten przystojniejszy z braci Blanc - na te słowa duża część uczniów zaczęła klaskać i gwizdać. Co jak co, Lucasa nie dało się nie lubić. - Razem z moim kochanym braciszkiem Chrisem oraz Alyą Cesaire przygotowaliśmy projekt społeczny - słuchałam uważnie słów przyjaciela, gdy moje serce biło w środku jak opętane. - A i jest też z nami doktor Damien Morel, lekarz onkologii z pobliskiego szpitala - poprawił się, kiedy Alya zmierzyła go wzorkiem, a Damien zrobił krok do przodu i pomachał wszystkim na przywitanie.

- Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam go tak uśmiechniętego - wyszeptałam sama do siebie, widząc twarz doktora.

- Przychodzimy dzisiaj do was z dosyć nietypową prośbą, ale to na koniec. Najpierw chcielibyśmy wam po krótce wyjaśnić, o co nam tak właściwie chodzi.

Teraz mikrofon przejął Chris i wystąpił na środek.

- I tak każdy wie, że to ja jestem tym fajniejszym z braci Blanc, ale nie w tym rzecz. Jak pewnie zauważyliście, na świecie coraz więcej osób boryka się z nowotworami. Głupio się do tego przyznać, ale sami nie zwracaliśmy na to większej uwagi. Do czasu. Ostatnio i my doświadczyliśmy ból związany ze stratą kogoś właśnie przez raka, jak i ból związany ze świadomością, że bliska nam osoba walczy z czymś takim, jak nowotwór. Jak wiecie, jest wiele metod jego leczenia, między innymi chemioterapia, tyle że nie zawsze ona pomaga. Jest jeszcze inna, dosyć skuteczna metoda. Przeszczep - przeszła mnie gęsia skórka.

Teraz na środek wystąpiła Alya.

- Razem z moimi stosunkowo nowymi kumplami postanowiliśmy zachęcić was do akcji "Zrób to w mig, oddaj szpik", która ma na celu zapisania was w rejestrze dawców, gdyż to właśnie ktoś z was może okazać się potencjalnym dawcą.

- Nie wierzę, że oni naprawdę to robią - znowu wyszeptałam.

- Miałaś mi opowiedzieć o wizycie w poniedziałek. Czego się dowiedziałaś? - spytał mnie Luka, mając twarz blisko mojego ucha.

- Nie ważne, potem o tym pogadamy - zbliżyłam się do barierki, żeby się o nią oprzeć.

- Może i nie jest to nic przyjemnego, ale wyobraźcie sobie, że przez taki mały gest możecie komuś pomóc wyzdrowieć.

Nagle uczniowie stracili zainteresowanie mówcami i co poniektórzy zaczęli się rozchodzić. W tym samym momencie poczułam, jak nagle tracę wszystkie siły. 

- Dlaczego oni.. Dlaczego wszyscy sobie idą - pytałam ze łzami w oczach, patrząc na zdezorientowanych przyjaciół. 

Wtedy na środek znowu wystąpił Lucas, który gwizdnął zwracając uwagę każdego ucznia.

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz