▪ fifty four ▪

1.3K 123 118
                                    

~ Marinette's pov ~

- Marinette, przyniosłam ci lekcje z piątku i z dzisiaj, i sporą porcję ploteczek. Boże, dziewczyno, nawet nie wiesz, jak się - zaspana uniosłam głowę i spojrzałam na dziewczynę stojącą w wejściu - za tobą - wtedy i Luka się podniósł - stęskniłam? Luka?

- O, cześć Alya - usłyszałam jego cudowny, zachrypnięty głos i poczułam, jak z powrotem się kładzie, wtulając się w moje plecy.

- Ups, chyba przyszłam nie w porę - poruszyła dwuznacznie brwiami. - Ale co mi tam - podeszła i usiadła na łóżku w naszych nogach. - To co tam porabiacie, hm?

Spojrzałam na nią ledwo przytomnym wzrokiem. Nie ogarniając kompletnie życia, postukałam parę razy palcem z czoło, ukazując w ten sposób poziom jej głupoty. Następnie wróciłam głową do mojej poduszki, a konkretniej mówiąc - mojego chłopaka.

- Śpiochy - poczułam, jak zdziera z nas kołdrę. - Wstawać, ale już! Luka do domu, a ty mi opowiadasz, co odpieprzyłaś w ten weekend, że nie było z tobą kontaktu - mówiła podniesionym głosem.

- Ej, czemu mnie wywalasz? - pretensjonalnym tonem odezwał się do niej gitarzysta. - Może sam z chęcią się dowiem, co się działo, hm?

- To do niego też się nie odzywałaś? Oj nie, nie, nie. Tak się nie bawimy.

Nie pytajcie, jakim cudem parę minut później czułam się jak na jakimś cholernym przesłuchaniu. Ale wyobraźcie sobie, że siedzę na moim obrotowym krześle, ze związanymi z tyłu dłońmi, mrużąc oczy od mojej lampki przy biurku, która świeci prosto na mnie. Przed źródłem światła stoi dwóch funkcjonariuszy - dobry glina Luka i ten zły, Alya.

- Dzieci, no kurde dzieci - skomentowałam. 

Widziałam, jak chłopak powstrzymuje się od śmiechu, a przyjaciółka trąca go ramieniem w żebra, żeby się uspokoił.

- Luka, to ma być całkowicie na poważnie, inaczej niczego się nie dowiemy - skarciła go. - A więc, Marinette Dupain-Cheng-Couffaine, wytłumacz mi proszę... - zamilkła na sekundę i spojrzała na partnera. - Cholera, Couffaine, powagi!

Ale Luka nie wyglądał na takiego, żeby miał przestać się śmiać. A nawet blisko było, żeby tarzał się ze śmiechu po podłodze.

- Z kim ja pracuję - narzekała, jednak po chwili wróciła do mojego przesłuchania. - Wracając, wytłumacz mi proszę co robiłaś od czwartku, przerwy obiadowej, do... Właśnie, od kiedy tu jesteś?

- Do dzisiejszej nocy czy tam ranka. Nie wiem, do czego zalicza się 5 rano - wzruszył ramionami.

- Więc do piątej rano dnia dzisiejszego... Czekaj, czekaj, co ty tu robiłeś o piątej? Aż do teraz?!

- Nie ważne, to nieistotne. Niech więzień się teraz tłumaczy.

Patrzyłam na nich z niedowierzaniem. Nie miałam pojęcia, co im odpowiedzieć, ale szczerze to nie interesowało mnie to. Teraz po prostu cieszyłam się ich obecnością i wyśmiewałam ich pomysłowość. Albo idiotyzm. Jak zwał, tak zwał.

- No? My czekamy - Alya-zły-glina naciskał na mnie. - Nie uśmiechaj się tak głupkowato, tylko mów!

Tak bardzo się wczuła, że aktualnie nie mogłam przestać się śmiać. I gdyby nie to, że jestem przywiązana do fotela, to już dawno turlałabym się po ziemi.

- Koniec tego dobrego. Ja nie potrafię. Komisarzu Luka, proszę się zająć przesłuchiwaną - skierowała się do wyjścia.

- Rozumie się, pani komendant!

Alya opuściła mój pokój, a ja zostałam sam na sam z chłopakiem.

- I jak pan komisarz chce wyciągnąć ze mnie prawdę, hm? - posłałam mu flirciarskie spojrzenie.

- Skoro słowa na ciebie nie działają, pani Dupain-Cheng - zawahał się i dodał z uśmieszkiem - Couffaine, to może czyny pomogą.

Zaczął niebezpiecznie zbliżać się w moją stronę. Usiadł na mnie okrakiem i spojrzał prosto w oczy.

- Jesteś ciężki - poruszyłam nogami, gdyż naprawdę do leciutkich to on nie należał.

Nie zwracając uwagi na moje słowa, zbliżył usta do moich. Już chciałam je musnąć, on jednak zatrzymał się w takiej odległości, że nie mogłam tego dokonać.

- Nic za darmo, słoneczko - powiedział tym swoim uwodzicielskim głosem.

- A ci to tak wolno spoufalać się z więźniami? - puścił moje słowa mimochodem.

- A więc, co robiłaś w ten weekend?

Od jego bliskości robiło mi się coraz goręcej.

- Nic specjalnego i wartego uwagi, a tym bardziej nielegalnego - mówiłam szeptem. - Panie władzo, czy taki anioł, jak ja, mógłby coś przeskrobać? - zamrugałam niewinnie oczkami.

- Chcę wiedzieć - złożył jeden, krótki pocałunek na moich ustach. - A teraz mów, a może potrwa to trochę dłużej - dopowiedział, gdy usłyszał mój pomruk niezadowolenia.

- Pisałam wam przecież, że wyjechałam do babci.

- Nie wierzę ci - stwierdził. - A za kłamstwo można uzyskać wysoką karę.

- Jaką karę? - byłam ciekawa, do czego są zdolni.

- Uwierz mi, nie spodobałaby ci się - widziałam, jak sam walczy z pokusą pocałunku, jednak wytrwale się powstrzymywał. - To jak?

- Jeżeli powiem, że po prostu byłam leniem i nie najlepiej się czułam, więc chciałam się kurować w samotności w domu, to zadowolisz się tym?

- Raczej nie powinienem, ale... Cholera, tak bardzo cię pragnę - zbliżył się w końcu i czule mnie pocałował.

Oddawałam jego pocałunki i nie zamierzałam przestawać. Były takie idealne. Nasze usta jakby były stworzone dla siebie nawzajem. Gdy do gry dołączyły nasze języki, uśmiechnęłam się mimowolnie.

- Rozwiąż mnie - wyszeptałam między pocałunkami.

Chłopak, nie przerywając, wykonał moje polecenie. Teraz to ja trzymałam sznurek w dłoniach i w powolny, delikatny sposób, aby się nie zorientował, zaczęłam związywać jego dłonie.

- Powracam zwarta i gotowa do prze... Komisarzu Luka, zwalniam cię. Stanowczo nie nadajesz się do tej roboty - stwierdziła spoglądając na chłopaka.

Chłopaka, który leżał związany na ziemi, pod moją nogą. Nie pytajcie jak, bo sama nie do końca wiem, jak do tego doszło.

- Posiada niesamowitą siłę... siłę... siłę perswazji! - obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.

Luka z resztą też, jednak skończył jako pierwszy.

- Okej, wystarczy. Pośmieliśmy się, ale teraz możecie mnie rozwiązać - spojrzałyśmy po sobie z Alyą.

- Czy ja wiem... A gdyby tak wykorzystać to, że jesteś unieruchomiony? - szturchnęłam przyjaciółkę i zaproponowałam jej pewien pomysł.

- O tak, jestem za!

Możecie się tylko domyślać, jak bardzo uraziłyśmy i zdeptałyśmy jego męską dumę, gdy po jakiejś godzinie siedział pięknie umalowany z mini warkoczykami na głowie i dalej związany.

- Śmieszki się kurde znalazły...

Kocham ich. Tak bardzo, że nie umiałabym ich aż tak zranić...

>>>> ▪ <<<<

1037 słów

Taki rozdział bardziej na luzie. Kompletnie nie wiem, jak narodził się na niego pomysł w mojej głowie 🤣

Btw jak czujecie się z tym, że jutro początek roku szkolnego?
Beznadziejnie?
Spoko, ja też (*)
Witajcie rozszerzenia!

Postaram się jakoś umilić wam ten przykry czas... Ale to w swoim czasie...

See you 🦊

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz