~ Marinette's pov ~
- Marinette, zapraszam do tablicy - odezwał się nauczyciel.
A szczerze liczyłam, że mi się upiecze.
Właśnie trwała lekcja matematyki, podczas której przerabialiśmy sinusy, cosinusy, jakieś trójkąty i takie tam. Nie żebym była słaba z tego przedmiotu, ale ten temat naprawdę przyswajałam strasznie ciężko.
- Oblicz proszę, pole trójkąta, którego dwa boki są równe 6 i 7, a miara kąta między nimi wynosi 38°.
Niech coś sie wydarzy, niech coś się wydarzy, niech ktoś chociaż drzwi wyważy.
- Kiiiiim!
No nie wierzę, marzenia się spełniają.
- O-o-ondinee? C-co ty t-tutaj robisz? - wydukał Kim, spoglądając na postać w drzwiach.
- Jakim prawem prowadzasz się z tą laską?! - wykrzyczała, pokazując wszystkim obecnym telefon ze zdjęciem, na którym jest właśnie Kim z Alix.
- Ej! To nie tak jak myślisz! - zaczął tłumaczyć się chłopak.
- Spokojna głowa laska, on mnie nie kręci, więc daj na luuuz - Alix wtrąciła się do rozmowy, co tylko spotęgowało złość zakumanizowanej.
Nie słuchając ich dalej, szybko po kryjomu wybiegłam z sali, aby się przemienić.
- Przydałyby mi się wakacje... Wczorajsza drzemka ani trochę nie zniwelowała mojego zmęczeeeenia - powiedziałam Tikki, ziewając.
- Wszystko okej, Mari? Zaczynam się niepokoić - spojrzałam na zatroskaną twarz przyjaciółki.
- Nie martw się, Tikki. Wszystko w porządku.
To tylko przemęczenie - tłumaczyłam samej sobie w myślach.
- Dobra, do roboty. Tikki, kropkuj!
Przemieniona, wparowałam do klasy, jednakże Ondine już tam nie było. I Kima. I Alix. I Adriena... Pewnie szykuje randkę...
Uh, Mari, skup się! - skarciłam się w myślach.
W ekspresowym tempie znalazłam się na pływalni, czyli w jedynym miejscu, które byłam w stanie powiązać z zakumanizowaną. Jak się okazało, to właśnie tam Ondine uwięziła swojego ukochanego i Alix.
Czekałam chwilę na Czarnego Kota, ale czas upływał i robiło się coraz niebezpieczniej, a go jak nie było, tak nie ma.
- Powinnam dać sobie radę sama - stwierdziłam i przystąpiłam do działania.
Obmyśliłam na szybko plan i wykorzystałam szczęśliwy traf. Pozostało zwabić ją w miejsce, gdzie przygotowałam prowizoryczną pułapkę i będzie po wszystkim.
~~~
Zaliczone... - zbiłam sama ze sobą żółwika. - Ciekawe co z tobą, Chat...
- Nic wam się nie stało? - spytałam uratowanych przeze mnie przyjaciół.
- Nie, nic, wszystko dobrze. Dzięki za ratunek, Biedronko - odpowiedziała mi Alix.
- Ta, dzięki. I przepraszam za to zamieszanie. Ondine bywa czasami delikatnie zazdrosna - wyznał Kim.
- Delikatnie? - zaśmiałam się z wrotkarką.
Kim odszedł w stronę swojej dziewczyny, a ja odprowadziłam Alix pod szkołę, gdzie się z nią pożegnałam i, uprzednio się przemieniając, wróciłam do sali.
- Gdzie byłaś? - spytała Alya, gdy wychodziłyśmy z sali, aby przejść do następnej, gdzie odbywała się biologia z Żabą.
- Wiesz, jaka jestem. Przestraszyłam się tamtej laski i schowałam tak, żeby nikt mnie nie znalazł - łgałam jej prosto w oczy, ale wiedziałam, że to jedyne dobre rozwiązanie.
Alya nie może wiedzieć, że to właśnie ja jestem, podziwianą przez nią tak bardzo, Biedronką.
- Yhym...
Ona wie, że kłamię. Na pewno wie... Albo przynajmniej się domyśla.
~~~
Rośliny. Podziały roślin. Rośliny. Ciekawe rośliny. O, lwia paszcza. Co za przypadek... Nawet ładna, gdy nie jest obumarła, a w pełni zakwitnięta... - moje myśli wariowały, gdy tylko próbowałam opanować zmęczenie i czegokolwiek się nauczyć.
- Marinette! Co ty masz na rękach? - przez słowa Alyi oprzytomniałam.
Całe moje dłonie były we... krwi? Ale skąd ta krew?
- Marinette, wszystko okej? - zapytała mnie Żaba, gdy przyjaciółka podawała mi chusteczkę, a ja próbowałam opanować krwotok.
Czułam się strasznie niezręcznie, bo każda osoba w sali patrzyła prosto na mnie.
- Tak, to tylko krew, pewnie zaraz mi przejdzie. Mogę wyjść do toalety? - spytałam i nie czekając na odpowiedź nauczycielki, szybko wyszłam z sali.
Po drodze wpadłam na kogoś, ale przesiąknięta chusteczka zmusiła mnie do szybkiego marszu w stronę toalety, przez co nawet nie spojrzałam na tę osobę.
- Przepraszam! - krzyknęłam tylko, nawet nie obdarzając jej wzrokiem.
- Mari?
~~~
- Masz jeszcze jedną - Alya podała mi swoją ostatnią chusteczkę.
- Już wszystko w porządku. Kryzys zażegnany - uśmiechnęłam się na dowód swoich słów.
- Adrien sie o ciebie pytał.
- Huh?
- No gdy wyszłam za tobą z klasy, minęłam go i na szybko przywitałam. Spytał się, czy pomóc, bo widział jak tu szłaś, ale spławiłam go - powiedziała jakby od niechcenia.
- Aha - nie wiedziałam, co mogłabym jej na to odpowiedzieć.
- Idź do domu. Powiem nauczycielce, że nadal źle się czułaś - mówiła z troską w głosie. - Po lekcjach przyniosę ci twoje rzeczy, a ty idź i odpocznij.
- No dobra. Dziękuję ci, jesteś kochana - przytuliłam ją na pożegnanie i ruszyłam w stronę domu.
Co się ze mną dzieje...
>>>> ▪ <<<<
779 słów
O walce tylko jedno, dwa zdania, bo nie wpływają one znacząco na fabułę i po prostu nie mam na nie pomysłów.
Piszę to dalej ze świadomością, jak nikła liczba osób to przeczyta. Ale piszę. Wszystko przez Ciebie kawaii1369 😂
Update 14.02.23r. - tak się śmiałam, a aktualnie mamy przy tym rozdziale ponad 2 tysie odczytów? Szok, do czego to doszło.
Do zobaczenia 🦊
CZYTASZ
Marinette? Are you okay?
FanficTak wiele przede mną, a tak mało mam czasu. Czy wszystko okej? Tak - tak Ci odpowiem. Ale prawda jest zupełnie inna. Chcę mojego starego życia... ~~~~ ▪ ~~~~ Wydarzenia mają miejsce, kiedy to Marinette skończyła już 17 lat. Pierwsze opowiadanie, w...