▪ three ▪

2.4K 189 77
                                    

~ Marinette's pov ~

- Marinette, zapraszam do tablicy - odezwał się nauczyciel.

A szczerze liczyłam, że mi się upiecze. 

Właśnie trwała lekcja matematyki, podczas której przerabialiśmy sinusy, cosinusy, jakieś trójkąty i takie tam. Nie żebym była słaba z tego przedmiotu, ale ten temat naprawdę przyswajałam strasznie ciężko.

- Oblicz proszę, pole trójkąta, którego dwa boki są równe 6 i 7, a miara kąta między nimi wynosi 38°.

Niech coś sie wydarzy, niech coś się wydarzy, niech ktoś chociaż drzwi wyważy.

- Kiiiiim!

No nie wierzę, marzenia się spełniają.

- O-o-ondinee? C-co ty t-tutaj robisz? - wydukał Kim, spoglądając na postać w drzwiach.

- Jakim prawem prowadzasz się z tą laską?! - wykrzyczała, pokazując wszystkim obecnym telefon ze zdjęciem, na którym jest właśnie Kim z Alix.

- Ej! To nie tak jak myślisz! - zaczął tłumaczyć się chłopak.

- Spokojna głowa laska, on mnie nie kręci, więc daj na luuuz - Alix wtrąciła się do rozmowy, co tylko spotęgowało złość zakumanizowanej.

Nie słuchając ich dalej, szybko po kryjomu wybiegłam z sali, aby się przemienić.

- Przydałyby mi się wakacje... Wczorajsza drzemka ani trochę nie zniwelowała mojego zmęczeeeenia - powiedziałam Tikki, ziewając.

- Wszystko okej, Mari? Zaczynam się niepokoić - spojrzałam na zatroskaną twarz przyjaciółki.

- Nie martw się, Tikki. Wszystko w porządku.

To tylko przemęczenie - tłumaczyłam samej sobie w myślach.

- Dobra, do roboty. Tikki, kropkuj!

Przemieniona, wparowałam do klasy, jednakże Ondine już tam nie było. I Kima. I Alix. I Adriena... Pewnie szykuje randkę...

Uh, Mari, skup się! - skarciłam się w myślach.

W ekspresowym tempie znalazłam się na pływalni, czyli w jedynym miejscu, które byłam w stanie powiązać z zakumanizowaną. Jak się okazało, to właśnie tam Ondine uwięziła swojego ukochanego i Alix.

Czekałam chwilę na Czarnego Kota, ale czas upływał i robiło się coraz niebezpieczniej, a go jak nie było, tak nie ma.

- Powinnam dać sobie radę sama - stwierdziłam i przystąpiłam do działania.

Obmyśliłam na szybko plan i wykorzystałam szczęśliwy traf. Pozostało zwabić ją w miejsce, gdzie przygotowałam prowizoryczną pułapkę i będzie po wszystkim.

~~~

Zaliczone... - zbiłam sama ze sobą żółwika. - Ciekawe co z tobą, Chat...

- Nic wam się nie stało? - spytałam uratowanych przeze mnie przyjaciół.

- Nie, nic, wszystko dobrze. Dzięki za ratunek, Biedronko - odpowiedziała mi Alix.

- Ta, dzięki. I przepraszam za to zamieszanie. Ondine bywa czasami delikatnie zazdrosna - wyznał Kim.

- Delikatnie? - zaśmiałam się z wrotkarką.

Kim odszedł w stronę swojej dziewczyny, a ja odprowadziłam Alix pod szkołę, gdzie się z nią pożegnałam i, uprzednio się przemieniając, wróciłam do sali.

- Gdzie byłaś? - spytała Alya, gdy wychodziłyśmy z sali, aby przejść do następnej, gdzie odbywała się biologia z Żabą.

- Wiesz, jaka jestem. Przestraszyłam się tamtej laski i schowałam tak, żeby nikt mnie nie znalazł - łgałam jej prosto w oczy, ale wiedziałam, że to jedyne dobre rozwiązanie. 

Alya nie może wiedzieć, że to właśnie ja jestem, podziwianą przez nią tak bardzo, Biedronką.

- Yhym... 

Ona wie, że kłamię. Na pewno wie... Albo przynajmniej się domyśla.

~~~

Rośliny. Podziały roślin. Rośliny. Ciekawe rośliny. O, lwia paszcza. Co za przypadek... Nawet ładna, gdy nie jest obumarła, a w pełni zakwitnięta... - moje myśli wariowały, gdy tylko próbowałam opanować zmęczenie i czegokolwiek się nauczyć.

- Marinette! Co ty masz na rękach? - przez słowa Alyi oprzytomniałam.

Całe moje dłonie były we... krwi? Ale skąd ta krew?

- Marinette, wszystko okej? - zapytała mnie Żaba, gdy przyjaciółka podawała mi chusteczkę, a ja próbowałam opanować krwotok.

Czułam się strasznie niezręcznie, bo każda osoba w sali patrzyła prosto na mnie.

- Tak, to tylko krew, pewnie zaraz mi przejdzie. Mogę wyjść do toalety? - spytałam i nie czekając na odpowiedź nauczycielki, szybko wyszłam z sali.

Po drodze wpadłam na kogoś, ale przesiąknięta chusteczka zmusiła mnie do szybkiego marszu w stronę toalety, przez co nawet nie spojrzałam na tę osobę.

- Przepraszam! - krzyknęłam tylko, nawet nie obdarzając jej wzrokiem.

- Mari?

~~~

- Masz jeszcze jedną - Alya podała mi swoją ostatnią chusteczkę.

- Już wszystko w porządku. Kryzys zażegnany - uśmiechnęłam się na dowód swoich słów.

- Adrien sie o ciebie pytał.

- Huh?

- No gdy wyszłam za tobą z klasy, minęłam go i na szybko przywitałam. Spytał się, czy pomóc, bo widział jak tu szłaś, ale spławiłam go - powiedziała jakby od niechcenia.

- Aha - nie wiedziałam, co mogłabym jej na to odpowiedzieć.

- Idź do domu. Powiem nauczycielce, że nadal źle się czułaś - mówiła z troską w głosie. - Po lekcjach przyniosę ci twoje rzeczy, a ty idź i odpocznij.

- No dobra. Dziękuję ci, jesteś kochana - przytuliłam ją na pożegnanie i ruszyłam w stronę domu.

Co się ze mną dzieje...

>>>> ▪ <<<<

779 słów 

O walce tylko jedno, dwa zdania, bo nie wpływają one znacząco na fabułę i po prostu nie mam na nie pomysłów.

Piszę to dalej ze świadomością, jak nikła liczba osób to przeczyta. Ale piszę. Wszystko przez Ciebie kawaii1369 😂

Update 14.02.23r. - tak się śmiałam, a aktualnie mamy przy tym rozdziale ponad 2 tysie odczytów? Szok, do czego to doszło.

Do zobaczenia 🦊

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz