▪ one hundred thirty three ▪

875 70 102
                                    

~ Luka's pov ~

- A pamiętasz, jak wtedy z Jacobem próbowaliście upić Chrisa? Boże, to było świetne. Cała wasza trójka skończyła tak bardzo źle, że nie wiedziałyśmy, co z wami zrobić. Martha jeszcze niedawno wysłała mi zdjęcie, które wam wtedy zrobiła i ahh to było takie przeurocze. Trzech schlanych chłopczyków, którzy weszli do klubu tylko dlatego, bo miałam znajomości z właścicielem - słuchałem dziewczyny, jednak nie potrafiłem całkowicie skupić się na jej słowach.

Nawijała o czasach i akcjach, z których raczej nie byłem szczególnie dumny.

- Wtedy pierwszy raz mnie pocałowałeś, pamiętasz? - zatrzepotała tymi swoimi długimi rzęsami.

Zmieniła się. Kiedyś, jeszcze za czasów podstawówki, była przemiłą osóbką. Uwielbiałem chodzić z nią na te szkolne dyskoteki, jeździć z nią i naszą ekipą na koncerty, czy też po prostu wzajemnie się odwiedzać. Potem, w pierwszej klasie szkoły średniej, coś zaiskrzyło. Znaliśmy się praktycznie na wylot. Albo inaczej, to ja ją znałem praktycznie na wylot. Amie należy do tych osób, które non stop paplają. Nawet kiedy nie ma już o czym rozmawiać, ona coś wymyśli, dzięki czemu nigdy nie było z nią nudno. Z drugiej strony stało się to nieco uciążliwe. Czasami potrzebowałem się wygadać jej jako swojej dziewczynie. Przeważnie, kiedy w końcu udawało mi się dochodzić do słowa, powiedziałem dwa, może trzy zdania i dziewczyna przejmowała inicjatywę, opowiadając jakąś swoją historyjkę, ignorując moje problemy.

Ostatecznie i tak się rozstaliśmy, bo wyjechała z ojcem za granicę. Z początku mieliśmy kontakt, ale z czasem się on urwał i jakoś nieszczególnie nad tym ubolewałem. Tęskniłem, ale nie była to taka tęsknota, jaką sobie wyobrażałem, gdy powiedziała mi o wyjeździe. Poza tym, jakiś rok czy półtorej roku później poznałem Marinette. Są tak całkowicie różne, jednak gdybym miał wybierać, do której z nich naprawdę czułem coś więcej niż przyjaźń do zdecydowanie wybrałbym...

- Lukuś, słuchasz ty mnie? - potrząsnąłem głową, jakby wybudzając się z transu.

- Co? Nie, przepraszam. Zamyśliłem się. Dasz mi chwilkę? Muszę zadzwonić - chwyciłem za telefon i wstałem z kanapy.

- Jasne, nie ma sprawy, misiek - odszedłem kawałek od stolika, aby dziewczyna nie słyszała mojej rozmowy.

Wybrałem numer do Marinette i przyłożyłem urządzenie do ucha.

- Odbierz no... - mówiłem sam do siebie, czując, jak stres we mnie narasta.

Jeden sygnał. Drugi. Trzeci, czwarty i kolejne.

- Mari no...

- Halo? - usłyszałem cichy głos po drugiej stronie.

- Marinette? - moja serce zabiło nienaturalnie szybko.

- Nie, to ja, Tikki. Coś się stało?

- Nie. Znaczy się... Uh, gdzie jest Mari?

- Śpi. Ma wyciszony telefon, więc się nie obudziła - dopiero teraz usłyszałem jej miarowe oddychanie w tle.

- Przecież jest dopiero po 18. Wszystko z nią w porządku?

- Możesz się tylko domyślać - odpowiedziało mi kwami i to dosyć szorstkim głosem.

- Tikki, przecież wiesz, że nigdy naumyślnie nie chciałem sprawić jej przykrości.

- Tikki? Z kim ty rozmawiasz? - w końcu usłyszałem głos dziewczyny. - Halo? - odezwała się ospale.

- Hej, mogę wpaść za jakieś pół godzinki? Jestem niedaleko i...

- Nie.

- Ale..

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz