▪ one hundred fifty six ▪

459 27 71
                                    

~ Marinette's pov ~

Wyczuwając słodki zapach gofrów, wzięłam głęboki wdech, napawając się tą cudownością. Nie czując na sobie jakiegokolwiek ciężaru, pomacałam dłonią miejsca po obu moich stronach, orientując się, że leżę w pojedynkę.

- Luka? - szepnęłam, nie doczekując się jednak odpowiedzi.

W końcu podniosłam się do siadu i otworzyłam oczy, przecierając je palcami, aby wyostrzyć sobie obraz poprzez pozbycie się śpioszków z ich kącików.

- Luuuka - powtórzyłam, szturchając stopą śpiącego na podłodze chłopaka. - Co ty tam robisz?

- Śpię - burknął, nawet nie zaszczycając mnie swoim spojrzeniem.

- Dlaczego na podłodze? - chwyciłam za jego bluzę leżąca na oparciu i założyłam ją na siebie, gdyż moje ciało przeszywał chłód powietrza dostającego się przez niedomknięte okienko.

- Bo tak. Daj mi spokój - obrócił się na drugą stronę, prezentując mi swoje plecy.

- Ty to jednak jesteś głupi. Wszystko cię będzie dzisiaj bolało - wstałam i obeszłam go, kucając przed jego twarzą. - Czemu nie spałeś ze mną? - ponowiłam pytanie, rozwierając na siłę jego powiekę palcami.

- Czy ty naprawdę musisz? - w końcu na mnie spojrzał zmęczonym wzrokiem.

- Odpowiedz mi, to dam ci spokój. No może dopiero wtedy, jak jeszcze położysz się na łóżku - poinformowałam go z uśmieszkiem na twarzy. - To jak?

- Nie chciałem cię obudzić w nocy moim łażeniem. Poza tym śmierdzę - powiedział bez ogródek i z powrotem zamknął oczy.

- Nie ma takiej tragedii - stwierdziłam zgodnie z prawdą. - To teraz jeszcze połóż się na łóżku i już sobie idę - ziewnęłam, uświadamiając sobie, że wcale się nie wyspałam.

- Nie chce mi się. I nie masz sobie iść. Znaczy się, to zabrzmiało, jakbyś zamierzała już wracać do domu. Możesz iść zjeść śniadanie. Czuję, że chyba jest już nawet gotowe - zaciągnął się zapachem, tym samym wywołując burczenie w swoim brzuchu.

- Głodomor - westchnęłam i nachyliłam się bliżej niego. - W sumie to rób sobie, co chcesz. Ja idę jeść, bo faktycznie pachnie pysznie - złożyłam krótki pocałunek na jego ustach i już się odsuwałam z zamiarem pójścia do kuchni, kiedy poczułam, jak zostaję z powrotem przyciągnięta do parteru.

- Jeszcze jeden - złożył usta w dziubek, więc cmoknęłam je krótko, co jednak nie spodobało się chłopakowi. - No wiesz ty - położył się na wznak, a mnie pociągnął tak, żebym usiadła na nim okrakiem. - Liczyłem na coś bardziej wyszukanego - spoglądał na mnie sennie.

- Liczyłam, że jak się obudzę, to poczuję twoje ciepło przy mnie i też się przeliczyłam.

- Chciałem dobrze - westchnął, ściskając moje biodra.

- Wiem, wiem - nachyliłam się i tym razem już na dłużej przylgnęłam do jego ust.

Całowałam go powoli i czule, kiedy objął mnie szczelnie i nie pozwolił na wyprostowanie się.

- Co robisz? - mruknęłam, wcale nie narzekając na taki stan rzeczy. Zmęczenie jednak wygrywało z moim głodem.

- Jeszcze pięć minut i możemy wstać - wymamrotał mi do ucha te słowa po cichu i znowu przymknął oczy. 

Nie minęła chwila, a ja również odpłynęłam. Tylko pięć minut...

~~~

Nie wiem, ile czasu minęło, ale znowu przebudziłam się w łóżku Luki. Znowu nie wyczuwając jego obecności obok siebie. Ziewając, dalej z zamkniętymi oczami, żeby nie narażać ich na jasność panującą na statku, ruszyłam ku drzwiom. Kiedy je otworzyłam, znowu poczułam ten cudowny zapach gofrów.

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz