▪ one hundred fifty one ▪

766 61 45
                                    

~w tym samym czasie~

- Nino? Co ty tutaj robisz? - Marinette podeszła do przyjaciela, który wpatrywał się w szybę Czekoladowego nieba, za którą siedział Luka, Alya i Chris.

- Zastanawiam się, czy jestem wkurzony, czy raczej smutny. A poza tym umówiłem się tutaj z Adrienem. A ty?

- Lucas chciał się ze mną spotkać, też tutaj.

- Myślisz, że to zbieg okoliczności?

- Nie mam pojęcia. Nie mam humoru do zastanawiania się nad tym, a tym bardziej żeby wejść tam teraz do środka i tym samym narazić się na rozmowę z tą dwójką.

- Cóż, mam podobne podejście - odwrócili się jakby na zawołanie, tym samym wpadając na Lucasa i Amie.

- A, a, a, nic z tego, moi drodzy - odezwał się Blanc. - W tył zwrot i naprzód marsz - nakazał, popychając ich przed siebie w kierunku budynku.

- Czekaj, czekaj - Mari zaparła się piętami w śniegu i odwróciła przodem do niego. - Skąd się tutaj wzięłaś, Amie?

- Staram się uratować paczkę najlepsiejszych psiapsi i kochanków, także nie psuj mi tego - powiedziała i znowu popchnęła Dupain-Cheng do przodu.

- Że co? - odezwała się dwójka młodszych nastolatków, jednak nie doczekali się żadnej odpowiedzi.

Weszli we czwórkę do środka i podeszli ku stolikowi, przy którym siedzieli Alya, Luka i Chris.

- Tak, bo nie wyobrażam sobie być już zawsze przez nich zbywana. Kocham ich i nie mam najmniejszych chęci, żeby coś takiego spieprzyło nasze relacje. Gdybyś tylko do jasnej cholery mnie nie pocałował - stali w milczeniu, przysłuchując się mowie Alyi, a dzięki wysokim oparciom kanap, pozostali niezauważeni.

- Aha, czyli to moja wina, tak?

- No chyba nie moja.

- A kto chciał sobie potańczyć wolnego?

- Właśnie, potańczyć, a nie kurwa całować. Co ci wtedy tak właściwie odwaliło, co Luka?

- Ile razy mam ci kurwa tłumaczyć, że nie wiem. Nie mam pojęcia, co się ze mną działo. Ścięło mnie i idealnie ten moment jest dla mnie wielką pustką w pamięci. Po cholerę zaciągnęłaś mnie do Jacoba po tamtego drinka... - ciągnął dalej poirytowany Couffaine.

- Bo mi pieprzyłeś o tych wszystkich swoich myślach! Na samo ich wspomnienie chce mi się płakać.

- To sobie kuźwa wyobraź, że mam je niemal przez cały czas w głowie! - krzyknął nieco głośniej, zwracając na siebie uwagę pozostałych klientów knajpy, w tym szczególnie Dupain-Cheng.

- O jakich myślach? - zapytała Marinette, tym samym ujawniając obecność ich czwórki.

Luka, dostrzegając swoją dziewczynę, otworzył usta, aby już jej odpowiedzieć, jednak powstrzymał się i tylko zagryzł polik od środka. Między paczką przyjaciół zapanowała niezręczna cisza, a atmosfera stała się tak gęsta, że można by ją kroić nożem.

- Spokojnie, spokojnie, tylko nie wyrywajcie się tak do wybaczania sobie nawzajem - przerwała ją sarkastycznym tonem Amie. - Proszę, tutaj macie list i wszystkie wyjaśnienia naszego ukochanego zawieszonego. A teraz zostawiamy was samych. Proszę, nie pozabijajcie się.

Chris wstał od stolika i skierował się do brata i dziewczyny, a jego miejsce zajął Nino. Dla Marinette pozostało miejsce przy Lahiffie, jednak zamiast przysiąść się do niego, odezwała się do najstarszego z tam obecnych.

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz