~ Marinette's pov ~
- Smacznego - Alya podała mi gorącą zupę na tacce, którą wzięła niewiadomo skąd.
- Dzięki, jesteś kochana. Miałaś mi tylko przynieść lekcje, a teraz siedzisz tu ze mną i się mną opiekujesz, jak małym dzieckiem.
- Daj spokój. Od czego są przyjaciele - mrugnęła w moją stronę. - Tylko, że...
- Że? - bezinteresowna pomoc istnieje, ta?
- Koniecznie musisz mi opowiedzieć, co jest między tobą i Luką.
Wiedziałam. Alya bez bieżących informacji, to nie Alya.
- Na razie chyba nic... - owijałam w bawełnę.
- Na razie? Chyba? Marinette, no powieeeedz - przeciągnęła to ostatnie słowo.
- No dobra - zaśmiałam się z jej zainteresowania. - Myślę, że może być z tego coś poważnego - zarumieniłam się, mówiąc to.
- Cooo - otworzyła usta ze zdziwienia. - Dalej, dalej, proszę. Może jakieś szczególiki - nalegała, abym kontynuowała. - Najlepiej takie pikantne - poruszyła sugestywnie brwiami.
- Alya! - uderzyłam ją delikatnie w ramię, aby nie wylać zupy, która była na moich kolanach.
- No co? - śmiała się, lecz było widać, że nie zamierza odpuszczać.
- No to... był u mnie wczoraj... długo był - zaśmiałam się niezręcznie.
Ruchem ręki zachęcała mnie do mówienia dalej.
- Pisałam, żeby nie przychodził, bo się zarazi, ale chwilę potem i tak tu był - wspominałam wczorajsze wydarzenia. - Robił mi kompresy i potem leżał ze mną, i było mi tak bardzo dobrze.
Jej zdziwienie nie znało granic.
- Aaaa,tak się cieszę Mari! - wykrzyczała i przytuliła mnie.
- Alya! - nie zdążyłam krzyknąć, a zupa wylądowała na mojej kołdrze. - Zupa...
- Ups? Przepraszam? - i obie wybuchłyśmy śmiechem. - Zaraz ci to posprzątam. Gdzie masz po...
- Daj spokój. Czuję się już na tyle dobrze, że mogę zrobić to sama - specjalnie kolejny raz skorzystałam z termometru i faktycznie, nie miałam już gorączki. - Widzisz? Jest dobrze.
- No dobra. Ale i tak ci pomogę, w ramach przeprosin - nalegała, na co ostatecznie przystałam.
Wstałyśmy z łóżka i zaczęłyśmy zmieniać pościel.
- Pasujecie do siebie - stwierdziła, trzymając brudny materiał.
- Tak myślisz? - wzięłam go od niej i wrzuciłam do pralki.
- No, tak mi się wydaje - stanęła obok mnie w łazience, gdy ja nastawiałam pranie. - I samo to, jak na siebie patrzycie. Widać, że jest między wami chemia...
~~~
Rozmawiałyśmy jeszcze z godzinę. W tym czasie w końcu udało nam się posprzątać po zupie i wstępnie ogarnąć lekcje.
- Wątpię, że jutro puszczą mnie do szkoły - stwierdziłam. - Więc jak co, to jutro też wpadniesz? - zapytałam z nadzieją.
- Jasne, nie ma sprawy - przytuliła mnie na pożegnanie. - Trzymaj się - powiedziała i wyszła z budynku.
- Czas wrócić do samotności - znowu mówiłam sama do siebie, wspinając się po schodach. - Dobrze, że mam jeszcze ciebie, Ti... - zamilkłam.
- No cześć.
- No cześć? Co ty tutaj robisz?
- Jestem? Co to takie nie miłe przywitanie? - nadstawił swój policzek.
Więc grzecznie poklepałam go po nim.
- Aha - wyglądał na urażonego, ale kto jak kto, on się nie obraża.
Szczególnie na mnie.
- A czy ty przypadkiem nie masz dziewczyny, panie piękny?
- Że Biedronkę? Nie, nie jesteśmy razem.
- Wiem, że nie jesteście razem - przewróciłam oczami. - Ale przecież masz kogoś.
- Skąd możesz wiedzieć, że nie jesteśmy razem?
- Bo... - no właśnie, skąd ja to wiem?!
Brawo Marinette. Talent pakowania się w kłopoty to ty masz niesamowity.
- Bo... to widać - postanowiłam kontynuować i trzymać pozory. - Poza tym, mówiła kiedyś na wizji, że łączy was tylko przyjaźń.
- A, no tak - ufff chyba uwierzył. - Skąd pomysł, że mam kogoś innego?
- A czy ty przypadkiem nie zadajesz za dużo pytań?
- Nie - wyszczerzył swoje śnieżnobiałe ząbki. - I jak tam się czujesz? Byłaś już u lekarza?
- I kolejne pytania... - powiedziałam trochę już zirytowana. - Tak, jutro mam pewnie już ostatnią wizytę, na której zapewne wyjdzie, że to było zwykłe przemęczenie, a ty za bardzo się przejmujesz, kochaniutki.
- Oby tak było, Marinette - zdziwiłam się na jego poważny ton, jednak po chwili stwierdziłam w myślach, że dobrze mówi.
Chociaż wiem, że wszystko jest dobrze, to też pragnę, aby lekarz to na 100 procent potwierdził.
- A dziś? Czemu nie byłaś w szkole? - dopytywał dalej.
- Skąd możesz to wiedzieć? - spytałam podejrzliwie.
Znamy się osobiście? W sensie, tak bez masek?
- Ja wiem wszystko - odpowiedział dumnie, a ja spojrzałam na niego powątpiewająco. - No dobra, prawie wszystko - zaśmiał się.
- Niech ci będzie - zaciekawił mnie i to bardzo. - Miałam gorączkę od wczoraj i rodzice nie chcieli mnie wypuszczać dzisiaj z domu.
- I prawidłowo.
Aktualnie siedzieliśmy naprzeciwko siebie i wpatrywaliśmy się w swoje oczy.
- Marinette?
>>>> ▪ <<<<
796 słów
Nie wiem czy jest dobrze 🙄 Staram się pisać na bieżąco, ale w ten sposób chyba piszę nudno, nie wiem 🙁
Ale spokojna głowa, kolejne 3 już gotowe! *czuje się dumna sama z siebie*
Do następnego 🦊

CZYTASZ
Marinette? Are you okay?
FanficTak wiele przede mną, a tak mało mam czasu. Czy wszystko okej? Tak - tak Ci odpowiem. Ale prawda jest zupełnie inna. Chcę mojego starego życia... ~~~~ ▪ ~~~~ Wydarzenia mają miejsce, kiedy to Marinette skończyła już 17 lat. Pierwsze opowiadanie, w...