▪ twenty one ▪

1.7K 139 73
                                    

~ Marinette's pov ~

- Smacznego - Alya podała mi gorącą zupę na tacce, którą wzięła niewiadomo skąd.

- Dzięki, jesteś kochana. Miałaś mi tylko przynieść lekcje, a teraz siedzisz tu ze mną i się mną opiekujesz, jak małym dzieckiem.

- Daj spokój. Od czego są przyjaciele - mrugnęła w moją stronę. - Tylko, że...

- Że? - bezinteresowna pomoc istnieje, ta?

- Koniecznie musisz mi opowiedzieć, co jest między tobą i Luką.

Wiedziałam. Alya bez bieżących informacji, to nie Alya.

- Na razie chyba nic... - owijałam w bawełnę.

- Na razie? Chyba? Marinette, no powieeeedz - przeciągnęła to ostatnie słowo.

- No dobra - zaśmiałam się z jej zainteresowania. - Myślę, że może być z tego coś poważnego - zarumieniłam się, mówiąc to.

- Cooo - otworzyła usta ze zdziwienia. - Dalej, dalej, proszę. Może jakieś szczególiki - nalegała, abym kontynuowała. - Najlepiej takie pikantne - poruszyła sugestywnie brwiami.

- Alya! - uderzyłam ją delikatnie w ramię, aby nie wylać zupy, która była na moich kolanach.

- No co? - śmiała się, lecz było widać, że nie zamierza odpuszczać.

- No to... był u mnie wczoraj... długo był - zaśmiałam się niezręcznie.

Ruchem ręki zachęcała mnie do mówienia dalej.

- Pisałam, żeby nie przychodził, bo się zarazi, ale chwilę potem i tak tu był - wspominałam wczorajsze wydarzenia. - Robił mi kompresy i potem leżał ze mną, i było mi tak bardzo dobrze.

Jej zdziwienie nie znało granic.

- Aaaa,tak się cieszę Mari! - wykrzyczała i przytuliła mnie.

- Alya! - nie zdążyłam krzyknąć, a zupa wylądowała na mojej kołdrze. - Zupa...

- Ups? Przepraszam? - i obie wybuchłyśmy śmiechem. - Zaraz ci to posprzątam. Gdzie masz po...

- Daj spokój. Czuję się już na tyle dobrze, że mogę zrobić to sama - specjalnie kolejny raz skorzystałam z termometru i faktycznie, nie miałam już gorączki. - Widzisz? Jest dobrze.

- No dobra. Ale i tak ci pomogę, w ramach przeprosin - nalegała, na co ostatecznie przystałam.

Wstałyśmy z łóżka i zaczęłyśmy zmieniać pościel.

- Pasujecie do siebie - stwierdziła, trzymając brudny materiał.

- Tak myślisz? - wzięłam go od niej i wrzuciłam do pralki.

- No, tak mi się wydaje - stanęła obok mnie w łazience, gdy ja nastawiałam pranie. - I samo to, jak na siebie patrzycie. Widać, że jest między wami chemia...

~~~

Rozmawiałyśmy jeszcze z godzinę. W tym czasie w końcu udało nam się posprzątać po zupie i wstępnie ogarnąć lekcje.

- Wątpię, że jutro puszczą mnie do szkoły - stwierdziłam. - Więc jak co, to jutro też wpadniesz? - zapytałam z nadzieją.

- Jasne, nie ma sprawy - przytuliła mnie na pożegnanie. - Trzymaj się - powiedziała i wyszła z budynku.

- Czas wrócić do samotności - znowu mówiłam sama do siebie, wspinając się po schodach. - Dobrze, że mam jeszcze ciebie, Ti... - zamilkłam.

- No cześć.

- No cześć? Co ty tutaj robisz?

- Jestem? Co to takie nie miłe przywitanie? - nadstawił swój policzek.

Więc grzecznie poklepałam go po nim.

- Aha - wyglądał na urażonego, ale kto jak kto, on się nie obraża.

Szczególnie na mnie.

- A czy ty przypadkiem nie masz dziewczyny, panie piękny?

- Że Biedronkę? Nie, nie jesteśmy razem.

- Wiem, że nie jesteście razem - przewróciłam oczami. - Ale przecież masz kogoś.

- Skąd możesz wiedzieć, że nie jesteśmy razem?

- Bo... - no właśnie, skąd ja to wiem?!

Brawo Marinette. Talent pakowania się w kłopoty to ty masz niesamowity.

- Bo... to widać - postanowiłam kontynuować i trzymać pozory. - Poza tym, mówiła kiedyś na wizji, że łączy was tylko przyjaźń.

- A, no tak - ufff chyba uwierzył. - Skąd pomysł, że mam kogoś innego?

- A czy ty przypadkiem nie zadajesz za dużo pytań?

- Nie - wyszczerzył swoje śnieżnobiałe ząbki. - I jak tam się czujesz? Byłaś już u lekarza?

- I kolejne pytania... - powiedziałam trochę już zirytowana. - Tak, jutro mam pewnie już ostatnią wizytę, na której zapewne wyjdzie, że to było zwykłe przemęczenie, a ty za bardzo się przejmujesz, kochaniutki.

- Oby tak było, Marinette - zdziwiłam się na jego poważny ton, jednak po chwili stwierdziłam w myślach, że dobrze mówi. 

Chociaż wiem, że wszystko jest dobrze, to też pragnę, aby lekarz to na 100 procent potwierdził.

- A dziś? Czemu nie byłaś w szkole? - dopytywał dalej.

- Skąd możesz to wiedzieć? - spytałam podejrzliwie.

Znamy się osobiście? W sensie, tak bez masek?

- Ja wiem wszystko - odpowiedział dumnie, a ja spojrzałam na niego powątpiewająco. - No dobra, prawie wszystko - zaśmiał się.

- Niech ci będzie - zaciekawił mnie i to bardzo. - Miałam gorączkę od wczoraj i rodzice nie chcieli mnie wypuszczać dzisiaj z domu.

- I prawidłowo.

Aktualnie siedzieliśmy naprzeciwko siebie i wpatrywaliśmy się w swoje oczy.

- Marinette?

>>>> ▪ <<<<

796 słów

Nie wiem czy jest dobrze 🙄 Staram się pisać na bieżąco, ale w ten sposób chyba piszę nudno, nie wiem 🙁

Ale spokojna głowa, kolejne 3 już gotowe! *czuje się dumna sama z siebie*

Do następnego 🦊




Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz