~ Marinette's pov ~
- Tikki! Ja znowu nie mam w co się ubrać! - zaczęła się moja typowa histeria.
Była już 16 i powinnam wychodzić, ale zamiast tego siedziałam w samej bieliźnie przed szafą. Załamana. Dosłownie.
- Jejka, dziewczyno. Nie bierzesz z nim przecież dzisiaj ślubu - jeszcze - tylko idziecie razem do kina - niestety tylko.
- No ja wiem. Ale chcę dobrze wyglądać. Już widzę jak Alya się odstawi... - w myślach wyobrażałam sobie jej suknię i to, jak Nino jest w nią wpatrzony.
Chcę, żeby Luka też tak na mnie patrzył...
I nie, Alya na 90 procent nie pójdzie do kina w sukni, bo dla niej przede wszystkim liczy się wygoda. Ale ona już ma chłopaka. Ja o mojego potencjalnego muszę jeszcze trochę się postarać.
- To i to - podała mi zestaw. - I będzie ślicznie. Ładnie i wygodnie. W sam raz do kina.
Spojrzałam na czarną spódniczkę i czerwoną koszulę.
- No... masz rację. Dobra, ubieram się, bo serio się zaraz spóźnię - ponagliłam samą siebie.
Idealnie o 16.50 wychodziłam z domu.
10 minut. No powodzenia.
Kino, co prawda, nie było jakoś bardzo daleko, jednak trzeba było przejść parę przecznic, więc jak na damę przystało, zaczęłam biec. W balerinkach. Dopiero po paruset metrach stwierdziłam, że mam to gdzieś i jedynie się spóźnię.
Jak zwykle zresztą.
- To zdecydowanie nie są buty do biegania... - powiedziałam do siebie.
- A no nie są - przerażona zaczęłam się rozglądać.
Intuicyjnie spojrzałam w górę. Na lampie siedział nie kto inny jak Czarny Kot.
- Co ty tutaj robisz, hm? - zagadnęłam go.
- A nic. Taki mały patrol. Ostatnio miałem zawalony grafik i nie miałem czasu podskoczyć do ciebie. Jak tam u lekarza? Dowiedziałaś się czegoś?
I tak o, jakby za dotknięciem magicznej różdżki, mój humor znikł całkowicie. Puf.
Dlaczego akurat teraz, Chat...
- Wszystko jest okej. Tak jak mówiłam, nic mi nie było. I nie jest - mimo wszystko przybrałam maskę i odpowiedziałam mu z uśmiechem.
Nie jest głupi, więc muszę grać tak, aby nie miał podstaw, żeby cokolwiek podejrzewać.
- A teraz wybacz, ale jestem umówiona ze znajomymi - spojrzałam na zegarek. - I jestem spóźniona - była 16.59.
Świetnie.
Zeskoczył przy mnie na chodnik i podał rękę.
- Co? - posłałam mu pytające spojrzenie.
- No chodź, podrzucę cię - zaproponował.
- Oj nie, nie, nie ma mowy. Już wolę się spóźnić - ruszyłam w stronę kina.
Im mniej się spóźnię, tym lepiej, więc nie ma co marnować czasu.
- Ugh, uparta dziewczyna - znikąd znalazł się za mną i złapał mnie tak, że chwilę potem byłam już w jego ramionach.
- Ugh, uparty sierściuch - przedrzeźniłam go.
Przy pomocy kicikija szybko przeniósł nas na ulicę przy kinie. Trochę nierozważnie nie dawałam oznak lęku podróżowania w ten sposób, ale moje myśli były całkowicie gdzie indziej, także nie zawracałam sobie tym głowy. Już z góry widziałam, że przyjaciele na mnie czekają. Przyjaciele i potencjalny chłopak, rzecz jasna. Gdy Kot odstawił mnie na ziemi, cała trójka spojrzała na nas ze zdziwieniem.
- Wybaczcie, zatrzymałem ją po drodze i przez to nie miała szans, żeby zdążyć, więc podrzuciłem ją - wytłumaczył tę sytuację. - Miłego seansu!
Już chciał się od nas oddalać, jednak Alya krzyknęła jeszcze do niego:
- Ciekawe. co by o tym Biedronka pomyślała!
- Nią się nie martw - mrugną w jej stronę i odskoczył.
- O co chodzi? - zapytał Luka.
- A nic, nic, nie ważne. Chodźmy, bo reklamy zaraz się skończą - Alya pociągnęła Nino za sobą, a my zostaliśmy jeszcze chwilę przed budynkiem.
Podeszłam do niego i złożyłam krótki pocałunek na policzku.
- Cześć - uśmiechnęłam się.
Widziałam, że nad czymś się zastanawia i miał raczej średni humor, ale w końcu rozpogodził się i chwycił mnie za dłoń.
- Cześć - teraz to on mnie ucałował.
Ale już w usta.
Nie żeby mi to przeszkadzało.
- Ślicznie wyglądasz - usłyszałam od niego, gdy zbliżaliśmy się do wejścia.
- Dziękuję - odparłam z rumieńcami na twarzy.
I nagle stanęłam jak wryta, gdy Alya podała nam bilety.
- Zapomniałam.
- O czym? - ich wzrok skierował się na mnie.
- Że idziemy na horror. A ja się ich boję. A nawet bardzo - zaczęłam panikować, a oni, jak gdyby nigdy nic, śmiali się ze mnie. - Aha. Fajnie macie.
Stanęłam z założonymi rękoma na środku przejścia, jak obrażone dziecko. W końcu podszedł do mnie Luka i stanął przede mną. Patrząc mi w oczy, powiedział:
- Będę obok, tak? Przy mnie nie masz czego się bać - zapewnił mnie.
W jego oczach widziałam szczerą troskę. Jakimś cudem wiedziałam, że mu na mnie zależy. I już chyba nie myśląc o filmie, tylko o chorobie, przytuliłam się mocno do niego.
- Dziękuję - starałam się powstrzymać płacz.
Błagam, żeby wyniki ukazały, że nie mam tej cholernej białaczki. Nie chcę go stracić...
Z tą myślą skierowaliśmy się do sali kinowej.
Dobra Mari. Nie ma co się mazać. Spędź miło czas z przyjaciółmi. Dasz radę. Przecież masz Lukę przy sobie...
>>>> ▪ <<<<
833 słów
Trochę dłużej niż zwykle, ale nigdzie nie pasowało mi go skończyć 😅
Bajoo 🦊
CZYTASZ
Marinette? Are you okay?
FanfictionTak wiele przede mną, a tak mało mam czasu. Czy wszystko okej? Tak - tak Ci odpowiem. Ale prawda jest zupełnie inna. Chcę mojego starego życia... ~~~~ ▪ ~~~~ Wydarzenia mają miejsce, kiedy to Marinette skończyła już 17 lat. Pierwsze opowiadanie, w...