▪ thirty ▪

1.6K 130 77
                                    

~ Marinette's pov ~

- Tikki! Ja znowu nie mam w co się ubrać! - zaczęła się moja typowa histeria.

Była już 16 i powinnam wychodzić, ale zamiast tego siedziałam w samej bieliźnie przed szafą. Załamana. Dosłownie.

- Jejka, dziewczyno. Nie bierzesz z nim przecież dzisiaj ślubu - jeszcze - tylko idziecie razem do kina - niestety tylko.

- No ja wiem. Ale chcę dobrze wyglądać. Już widzę jak Alya się odstawi... - w myślach wyobrażałam sobie jej suknię i to, jak Nino jest w nią wpatrzony.

Chcę, żeby Luka też tak na mnie patrzył...

I nie, Alya na 90 procent nie pójdzie do kina w sukni, bo dla niej przede wszystkim liczy się wygoda. Ale ona już ma chłopaka. Ja o mojego potencjalnego muszę jeszcze trochę się postarać.

- To i to - podała mi zestaw. - I będzie ślicznie. Ładnie i wygodnie. W sam raz do kina.

Spojrzałam na czarną spódniczkę i czerwoną koszulę.

- No... masz rację. Dobra, ubieram się, bo serio się zaraz spóźnię - ponagliłam samą siebie.

Idealnie o 16.50 wychodziłam z domu.

10 minut. No powodzenia.

Kino, co prawda, nie było jakoś bardzo daleko, jednak trzeba było przejść parę przecznic, więc jak na damę przystało, zaczęłam biec. W balerinkach. Dopiero po paruset metrach stwierdziłam, że mam to gdzieś i jedynie się spóźnię.

Jak zwykle zresztą. 

- To zdecydowanie nie są buty do biegania... - powiedziałam do siebie.

- A no nie są - przerażona zaczęłam się rozglądać.

Intuicyjnie spojrzałam w górę. Na lampie siedział nie kto inny jak Czarny Kot.

- Co ty tutaj robisz, hm? - zagadnęłam go.

- A nic. Taki mały patrol. Ostatnio miałem zawalony grafik i nie miałem czasu podskoczyć do ciebie. Jak tam u lekarza? Dowiedziałaś się czegoś?

I tak o, jakby za dotknięciem magicznej różdżki, mój humor znikł całkowicie. Puf.

Dlaczego akurat teraz, Chat...

- Wszystko jest okej. Tak jak mówiłam, nic mi nie było. I nie jest - mimo wszystko przybrałam maskę i odpowiedziałam mu z uśmiechem.

Nie jest głupi, więc muszę grać tak, aby nie miał podstaw, żeby cokolwiek podejrzewać.

- A teraz wybacz, ale jestem umówiona ze znajomymi - spojrzałam na zegarek. - I jestem spóźniona - była 16.59.

Świetnie.

Zeskoczył przy mnie na chodnik i podał rękę.

- Co? - posłałam mu pytające spojrzenie.

- No chodź, podrzucę cię - zaproponował.

- Oj nie, nie, nie ma mowy. Już wolę się spóźnić - ruszyłam w stronę kina.

Im mniej się spóźnię, tym lepiej, więc nie ma co marnować czasu.

- Ugh, uparta dziewczyna - znikąd znalazł się za mną i złapał mnie tak, że chwilę potem byłam już w jego ramionach.

- Ugh, uparty sierściuch - przedrzeźniłam go.

Przy pomocy kicikija szybko przeniósł nas na ulicę przy kinie. Trochę nierozważnie nie dawałam oznak lęku podróżowania w ten sposób, ale moje myśli były całkowicie gdzie indziej, także nie zawracałam sobie tym głowy. Już z góry widziałam, że przyjaciele na mnie czekają. Przyjaciele i potencjalny chłopak, rzecz jasna. Gdy Kot odstawił mnie na ziemi, cała trójka spojrzała na nas ze zdziwieniem.

- Wybaczcie, zatrzymałem ją po drodze i przez to nie miała szans, żeby zdążyć, więc podrzuciłem ją - wytłumaczył tę sytuację. - Miłego seansu!

Już chciał się od nas oddalać, jednak Alya krzyknęła jeszcze do niego:

- Ciekawe. co by o tym Biedronka pomyślała!

- Nią się nie martw - mrugną w jej stronę i odskoczył.

- O co chodzi? - zapytał Luka.

- A nic, nic, nie ważne. Chodźmy, bo reklamy zaraz się skończą - Alya pociągnęła Nino za sobą, a my zostaliśmy jeszcze chwilę przed budynkiem.

Podeszłam do niego i złożyłam krótki pocałunek na policzku.

- Cześć - uśmiechnęłam się.

Widziałam, że nad czymś się zastanawia i miał raczej średni humor, ale w końcu rozpogodził się i chwycił mnie za dłoń.

- Cześć - teraz to on mnie ucałował.

Ale już w usta.

Nie żeby mi to przeszkadzało.

- Ślicznie wyglądasz - usłyszałam od niego, gdy zbliżaliśmy się do wejścia.

- Dziękuję - odparłam z rumieńcami na twarzy.

I nagle stanęłam jak wryta, gdy Alya podała nam bilety.

- Zapomniałam.

- O czym? - ich wzrok skierował się na mnie.

- Że idziemy na horror. A ja się ich boję. A nawet bardzo - zaczęłam panikować, a oni, jak gdyby nigdy nic, śmiali się ze mnie. - Aha. Fajnie macie.

Stanęłam z założonymi rękoma na środku przejścia, jak obrażone dziecko. W końcu podszedł do mnie Luka i stanął przede mną. Patrząc mi w oczy, powiedział:

- Będę obok, tak? Przy mnie nie masz czego się bać - zapewnił mnie.

W jego oczach widziałam szczerą troskę. Jakimś cudem wiedziałam, że mu na mnie zależy. I już chyba nie myśląc o filmie, tylko o chorobie, przytuliłam się mocno do niego.

- Dziękuję - starałam się powstrzymać płacz.

Błagam, żeby wyniki ukazały, że nie mam tej cholernej białaczki. Nie chcę go stracić...

Z tą myślą skierowaliśmy się do sali kinowej.

Dobra Mari. Nie ma co się mazać. Spędź miło czas z przyjaciółmi. Dasz radę. Przecież masz Lukę przy sobie...

>>>> ▪ <<<<

833 słów

Trochę dłużej niż zwykle, ale nigdzie nie pasowało mi go skończyć 😅

Bajoo 🦊

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz