▪ fourty six ▪

1.3K 112 46
                                    

~ Marinette's pov ~

- Jesteś dziwnie milcząca - stwierdził chłopak, siedzący naprzeciwko mnie.

Po odejściu Kota, przemieniłam się w dyskretnym miejscu i weszłam do kawiarni. Luka czekał na mnie przy stoliku z zamówionymi już dla nas lemoniadami i brownie.

- Co się dzieje? - złapał mnie za dłoń, którą miałam na widoku.

- Chat się chyba na mnie obraził - spojrzałam na niego, a po policzku spłynęła mi łza.

Widziałam, że nie jest mu wygodnie z tym tematem, ale jak już spytał, to odpowiedziałam. Odetchnął głęboko i spytał.

- O co?

- Przez moją głupią wypowiedź. Domyślił się, że ktoś zna moją tożsamość, a to ja zawsze byłam tą, która odmawiała ujawnienia się sobie nawzajem.

- Przecież to nie twoja wina. Wytłumaczyłaś mu to?

- Tak, ale... Znam go dosyć dobrze i mam wrażenie, że zabolało go to.

Poczułam mocniejszy uścisk na dłoni.

- Hej, nie nerwuj się, zazdrośniku - uśmiechnęłam się pokrzepiająco. - On ma już dziewczynę, jak mniemam. Poza tym, to ciebie kocham.

Moje słowa widocznie poprawiły jego humor, gdyż chwilę potem nachylił się nad stolikiem i cmoknął mnie w usta.

- Mam nadzieję, że się dogadacie - kciukiem masował moją dłoń, co było niezwykle uspakajające i przyjemne.

Pogadaliśmy jeszcze z godzinkę, aż postanowiłam wrócić do domu. Nawet nie wzięłam telefonu, a rodzice nie wiedzą, gdzie jestem.

Nie, żeby mnie to obchodziło.

Na pożegnanie pocałował mnie delikatnie w usta i ruszył w swoją stronę. Ja natomiast przemieniłam się i w parę minut dostałam się do domu.

- Marinette, jeżeli w tej chwili się nie odezwiesz to wyważę drzwi!

- Co? - otworzyłam drzwi i zwróciłam się do ojca.

- Nie możesz tak się zamykać.

- Od kiedy? - nie zamierzałam im odpuścić.

- Marinette, proszę, daj spokój. Mama po prostu się martwiła i nie panowała nad słowami wczoraj wieczorem. Nie chciała... - nie dokończył, bo mu przerwałam.

- Nie ważne. Jeszcze żyję, możesz już mnie zostawić samą? - patrzyłam mu prosto w oczy.

Chciał jeszcze coś odpowiedzieć, ale zrezygnował z tego i odwrócił się z zamiarem zejścia na dół.

- Po prostu się nie zakluczaj. Martwimy się - zamknął za sobą drzwi.

- Oni naprawdę się martwią, Mari - tłumaczyło ich kwami.

- To nie znaczy, że mają mi ciągle wypominać chorobę - burknęłam.

Stworzonko spojrzało na mnie smutno. Sama ledwo powstrzymywałam łzy.

Pieprzona białaczka.

~time skip~

Tydzień mijał w miarę spokojnie.

W miarę.

Nadal unikałam rodziców, w szczególności mamy. Mistrz Fu ciągle się nie zdecydował na moją propozycję. Z Luką widziałam się tyle co w szkole i gdy odprowadzał mnie do domu.

Każdego wieczoru spacerowałam po Paryżu, jednak ani razu nie spotkałam Czarnego Kota. Zapadł się jakby pod ziemię. Strasznie doskwierał mi jego brak. Tym bardziej, że prawdopodobnie się na mnie gniewał.

Akurat jestem z przyjaciółmi na stołówce w czasie przerwy obiadowej. Alya nadal wspomina o spotkaniu bohaterów parę dni temu i usilnie próbuje wytłumaczyć sobie moje słowa. Znaczy się: Biedronki.

- O co mogło jej chodzić, że niedługo może się to zmienić? I że możemy spodziewać się powrotu starych, bądź przyjścia nowych bohaterów? - głowiła się.

- Alya, zadajesz to pytanie sobie i nam parę razy dziennie i to od kilku dni. Może już wystarczy? - ja, jak i Nino, szczerze byliśmy już tym zmęczeni.

- A kij wam w oko. Muszę to wiedzieć.

Spojrzałam z rezygnacją na ciemnoskórego i wzruszyłam ramionami.

- Może wybierzemy się dziś do kina po szkole? Co wy na to?

- Co? - Alya oderwała się od swoich notatek i spojrzała na chłopaka.

- Ty, ja, Mari i kino? - spojrzałyśmy na niego dziwnie. - Czy to zabrzmiało jak propozycja trójkąta? - przytaknęłyśmy ze śmiechem. - Masakra z wami. Po prostu, kumpelski wypad do kina.

Teraz to Alya spojrzała na niego z przymrużonymi oczami.

- No cholera, nie wiem jak to nazwać - załamany schował twarz w dłoniach, gdy my śmiałyśmy się jak nienormalne.

- Możemy iść do tego kina - odpowiedziała mu Alya, gdy stwierdziła, że wystarczy wyśmiewania się z jej chłopaka.

- Tak, z chęcią pó... - akurat usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i odczytałam widomość.

- Niestety, nie mogę iść z wami. Wybaczcie - mój humor momentalnie wyparował, a ja szybko wstałam od stolika z tacą. - Miłego seansu - pomachałam im, wyrzuciłam resztki posiłku do kosza i odłożyłam naczynia do mycia.

Zaczyna się...

>>>> ▪ <<<<

722 słów

A nie wiem, czy to też zalicza się do polsatu 😂

I tak, wiem, moje poczucie humoru ssie, ale no musiałam XD

Aaaa rozdział już dziś z okazji bjuti urodzin pewnej osóbki
Masz prezencik od me 😂❤

See you 🦊

PS Muszę się pochwalić, że przepłynęłam dziś kajaczkiem 19km z siostrą, która tylko "nawigowała" i... jestem RIP, dosłownie. A jutro zawody, heh. Będzie zabawnie 🙄 Ale damy radeee

PS2 To brownie w mediach wygląda tak pysznie, że aż zjadłabym se

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz