▪ one hundred fourty eight ▪

729 52 69
                                    

~ Marinette's pov ~

Usłyszałam ciche stukanie w szybę. Od razu otworzyłam oczy i spojrzałam, kto jest inicjatorem tych dźwięków. 

- Luka?

Na migi pokazał mi, abym otworzyła okno i wpuściła go do środka. Niechętnie uniosłam się i to uczyniłam. On zamknął je od razu za sobą i usiadł przede mną na klęczkach.

- No i co masz mi do powiedzenia? - zabrzmiał nieco podirytowany, jednak nie trudno było się domyśleć, że po prostu się martwił.

- Czyli już wiesz? - starał się patrzeć prosto w moje oczy, czego ja natomiast starałam się uniknąć.

- Dlaczego znowu to robisz, Marinette?

- Nie chciałam cię martwić, przecież masz teraz tyle na głowie. Poza tym poradziłam sobie sama i mam nadzieję, że wieczorem będą czuła się już na siłach.

- Mam głęboko w  poważaniu to, co mam teraz na głowie. Wiesz, że to ty jesteś dla mnie najważniejsza - westchnął i złapał mnie za podbródek, aby zmusić mnie do podniesienia wzroku. - Kto cię odwiózł?

- Damien zadzwonił po Lucasa - spojrzałam na niego przelotnie, ale znowu dostałam lekkiego oczopląsu, więc się położyłam. - Wybacz, ale niedobrze mi.

- Naprawdę jesteś niemożliwa.

- Cieszę się, że jesteś tego świadom - posłałam mu nikły uśmiech i przymknęłam oczy, mając wrażenie, że zaraz znowu będę wymiotowała. Zaczęłam coraz szybciej przełykać ślinę, byleby tylko nie zrobić tego przy nim.

Wyczuwałam, jak przygląda mi się w milczeniu, aż w końcu po raz kolejny westchnął i nachylił się nade mną, aby złożyć pocałunek na moim czole.

- W razie czego pisz albo dzwoń, okej? Przylecę tak szybko, jak to możliwe.

- Yhym - przewróciłam się na bok, dalej walcząc z mdłościami.

- Trzymaj się mała.

Usłyszałam, jak otwiera okno, co również poczułam przez dostające się do środka zimne powietrze, i po chwili już zostałam sama. Wówczas uchyliłam powieki i usiadłam, aby domknąć świetlik. Po sekundzie poczułam się tak źle, że aż biegiem rzuciłam się ku łazience i zwróciłam wczorajszą kolację.

- Chyba nici z dzisiejszego balu - odezwało się kwami, podając mi kawałek papieru, gdy siedziałam ze łzami w oczach przy ubikacji.

- Nawet tak nie mów, Tikki. Nie chcę mu sprawiać kolejnej przykrości - odpowiedziałam jej cicho. - Nie chcę, żeby znowu było mu przeze mnie smutno.

~ kilka godzin później ~

Jak się czujesz? - otrzymano o 13:15

Jest lepiej - wysłano o 13.16

Zaraz mam jeszcze matmę i po niej do ciebie zajrzę - otrzymano o 13:18

Naprawdę jest okej, Luka. Lepiej pomóż Chrisowi i sam przygotuj się na bal. Mną się nie przejmuj. Zobaczymy się na miejscu :* - wysłano o 13:22

I tak przyjdę - otrzymano o 13:23

Ale po co? Naprawdę czuję się dużo lepiej niż rano. Niedługo będzie u mnie Alya i zaczynamy się szykować. Chcę żebyś miał niespodziankę 😏 - wysłano o 13:26

- Nie odpisuje - spojrzałam na kwami unoszące się przede mną.

- Nie dziwię mu się. Też bym ci nie uwierzyła - powiedziała bez ogródek.

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz