▪ seventy three ▪

1.2K 116 39
                                    

~ Marinette's pov ~

- O czym ty mówisz, Marinette? - spytał mnie zatroskany chłopak.

- To dla mnie za dużo, Lucas. Ja już naprawdę nie daję rady - pomimo, że nie chciałam już dzisiaj płakać przy innych, jedna samotna łezka spłynęła po moim policzku.

- Chcesz się wygadać?

Przytaknęłam. Nie mam nikogo innego, z kim mogłabym tak dosadnie szczerze pogadać. Jest Tikki, ale... Ona musi mnie wysłuchiwać całymi dniami, a ja chyba potrzebuję jakiegoś człowieka obok siebie.

- Do parku? - zasugerował.

- Może być. Jest takie jedno fajne miejsce - w głowie od razu przypomniała mi się ławeczka moja i Luki.

Moja i Luki...

Może i są z nią związane fajne wspomnienia, ale że są to tylko i wyłącznie wspomnienia, to już nie jest tak przyjemnie.

- A więc prowadź - Lucas wyrwał mnie z przemyśleń i ruszyliśmy przed siebie, nie odzywając się.

W końcu dotarliśmy na miejsce i usiedliśmy obok siebie. Oparłam łokcie na kolanach, a na rękach oparłam głowę, przymykając oczy.

- Opowiadaj - westchnęłam na jego zachętę i spojrzałam na niego.

- Ale zostanie to między nami? - chciałam się upewnić

- Jasne, kogo innego interesowałoby twoje życie - wyszczerzył ząbki, na co trąciłam go w bok.

- Jesteś beznadziejny w pocieszaniu. Z resztą tak jak ja, ale mniejsza. Obiecaj - wystawiłam mały paluszek w jego stronę.

- Postaram się obiecać - złapał swoim palcem za mój.

- Nie postarasz się. Masz obiecać - naciskałam.

- Postaram się - nie odpuszczał.

- Uh, niech ci będzie - przewróciłam na niego oczami. - Nawet nie wiem, od czego zacząć.

- Od samego początku - zaproponował, a ja sięgnęłam myślami, kiedy to wszystko zaczęło się tak nagle tragicznie walić.

- Zacznijmy od tego, że jako jeden z nielicznych wiesz o chorobie. Nie chciałam o tym mówić nikomu. Nawet Luce. I dalej tego nie zrobiłam, ale...

- Ale?

- Chyba właśnie przez to wszystko tak się skomplikowało. Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego ze szczegółami, ale przez moją jedną decyzję, którą podjęłam bez wiedzy partnera, on obraził się na mnie. Był w stosunku do mnie szorstki i przestał utrzymywać kontakt, pomimo że byliśmy... Znaczy się, jesteśmy przyjaciółmi. Od zawsze wiedziałam, że coś do mnie czuje, ale otwarcie mówiłam, że nie czuję do niego tego samego. Przyszedł czas, że i ja, i on kogoś w końcu mieliśmy, więc był względny spokój. No tak było - zaczerpnęłam dłuższy oddech w trakcie swojego monologu. - Przez to pieprzone gówno, ma się rozumieć białaczkę, postanowiłam coś, o co się obraził. Stwierdził, że traktuję go bez szacunku i decyduję o ważnych sprawach bez jego wiedzy, co strasznie go bolało. Przez długi czas było niekomfortowo, gdy mimo wszystko się widywaliśmy. Pewnego dnia yyy znaczy się, nocy, spotkaliśmy się.

- Nocy mówisz? - poruszył znacząco brwiami.

- Lucas!

- Dobra, dobra, mów dalej. Nie przerywam już.

- No więc spotkaliśmy się. Wylał z siebie wszystkie żale, wyzwał od najgorszej przyjaciółki, po czym tak po prostu przytulił. Mimo moich tajemnic i okropnego w stosunku do niego zachowania, martwił się o mnie, bo zauważył, że coś jest nie tak. Jako jeden z nielicznych z resztą. Wtedy... - najgorsza część historii. - Wtedy no... Nie wiem dlaczego, nie wiem po co, w jakim celu, po prostu go pocałowałam. A on oddał pocałunek. Później wyjaśniliśmy sobie, że to nic nie znaczyło i takie tam, ale po prostu w głębi serca czułam, że muszę się do tego przyznać Luce.

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz