▪ one hundred twenty six ▪

1K 69 41
                                    

~ Luka's pov ~

- Na pewno wszystko w porządku? - spytałem dziewczyny, która właśnie zdejmowała kurtkę i buty.

- Mhm - mruknęła tylko dla potwierdzenia, ale jakoś mnie tym nie przekonała.

- Marinette - złapałem ją za dłoń, gdy już zmierzała schodami do swojego pokoju, i przyciągnąłem ją do siebie. - Przecież wiesz, że możesz powiedzieć mi prawdę - dalej nalegałem.

- Jest w porządku. Idź już, chcę się położyć - wyswobodziła swoją dłoń i znowu ruszyła do pokoju.

Uchyliła klape i weszła do niego. Chwilę po niej również to uczyniłem, odkładając jej torbę z rzeczami przy biurku.

- Nie lubię, gdy jesteś taka przygnębiona.

- Luka, naprawdę nic mi nie jest. Chcę spać - zdjęła swoje spodnie i po drabince wspięła się na łóżko.

Próbując opanować swoje porządanie, wszedłem na kilka szczebli, aby szczelnie ją przykryć.

- Może jednak mam zostać? - spytałem dla pewności.

- Idź, zadzwonię później - obróciła się do mnie tyłem, więc nie miałem już możliwości spoglądać na jej twarzyczkę.

- Śpij dobrze - cofnąłem się ku wyjściu. - Tikki? - kwami po chwili znalazło się koło mnie. - Daj mi znać, jakby coś się działo, dobrze?

- Jasne. Trzymaj się Luka - mała posłała mi uśmiech i poleciała do swojej właścicielki.

Zszedłem na sam dół i zawitałem do piekarni.

- Dzień dobry - przywitałem się z rodzicami dziewczyny, którzy mieli nie małe piekło w pracy.

- Luka? Cześć, co ty tutaj robisz? - zapytała mnie pani Sabine.

- Przyprowadziłem Marinette, śpi u siebie w pokoju - wytłumaczyłem.

- Jak to przyprowadziłeś? Miała zadzwonić, kiedy mieliśmy ją odebrać - odpowiedziała mi średnio zadowolona kobieta.

- Nie chciała państa odciągać od pracy, a dla mnie to przecież nie problem. Swoją drogą, Damien mówił o jakiejś wizycie po weekendzie - przypomniałem sobie.

- Tak, tak, mówił mi, jak odwiedzałam ostatnio Marinette - odparła, gdy do lokalu weszło kolejne pięć osób.

- Nie będę pani już przeszkadzał. Proszę dzwonić, jakby coś się działo.

- Oczywiście. Dziękuję Luka za wszystko.

- Nie ma za co - posłałem kobiecie uśmiech. - Do widzenia.

- Do zobaczenia - kobieta pożegnała mnie, a ja wyszedłem przez zaplecze.

Powolnym krokiem ruszyłem ku statku. Zastanawiało mnie zachowanie dziewczyny. Z jednej strony cieszyła się, że opuściła szpital. Z drugiej powiedziała prawdę Alyi i Nino, dzięki czemu też powinna czuć sie lepiej, a wydaje mi się, że jest jeszcze gorzej. Poza tym, martwi mnie, czego ma dotyczyć to jej spotkanie z Damienem.

Tak dużo pytań, a odpowiedzi brak.

Docierając na statek, od razu skierowałem się pod pokład, gdzie unosiła się niesamowita woń.

- Co tam pichcisz, młoda - podszedłem do siostry, która akurat przekładała pankejki.

- Niesamowite. Mieszkam z bratem na jednej łodzi, a odezwałeś się do mnie chyba po raz pierwszy od dwóch tygodni - odpowiedziała mi kąśliwie.

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz