▪ one hundred fifty three ▪

608 47 43
                                    

trzy dni później

~ Marinette's pov ~

Zapukałam kilkukrotnie w drzwi, wyczekując osoby, która w końcu je przede mną otworzy.

- Przecież miał być na statku... - wyszeptałam sama do siebie i ponowiłam czynność.

- Idę, już idę. Pali się czy co... - usłyszałam zza drzwi, jednocześnie mimowolnie unosząc kąciki ust do góry. - Słucham - w końcu miałam możliwość zobaczenia jego postaci.

Stał przede mną półnagi z rozczochranymi włosami, co ewidentnie świadczyło o tym, że właśnie wyciągnęłam go z łóżka. Przyglądał mi się ze zmarszczonymi brwiami.

- Palić to się zaraz zacznie, bo aż gorąco mi się zrobiło na ten widok - powachlowałam się teatralnie ręką, opierając się o framugę drzwi.

- A co ty tutaj robisz? - zapytał, dalej uważnie mi się przyglądając.

- Przyszłam do mojego ukochanego, żeby złożyć mu urodzinowe życzenia i wyciągnąć go na jego najlepszą randkę w życiu - przeszłam przez próg i objęłam go rękoma wokół szyi, aby następnie wspiąć się na palcach i czule go pocałować. - Wszystkiego najlepszego, mój drogi.

- Mmm - mruknął z przymkniętymi oczami, kiedy całowałam go po raz drugi. - Chciałem cię ochrzanić za to, że mnie obudziłaś, ale jednak było to tego warte - uśmiechnął się. - Skąd wiedziałaś? - spytał, przy okazji zamykając drzwi i kierując się razem ze mną do swojego pokoju.

- Że twoim corocznym prezentem jest dzień wolny od szkoły, a ostatnie dwa razy wypadały w weekend i czułeś się oszukany? 

- Od Juleki?

- Od Juleki.

- I wszystko jasne - zaśmiał się i rzucił się z powrotem na łóżko. - A co ty taka wystrojona? - splótł dłonie za głową i przyglądał mi się.

- Tak jak powiedziałam, wyciągam cię na randkę życia - położyłam torebkę na krześle przy biurku i podeszłam do niego, spoglądając z góry na tą jego piękną twarzyczkę.

- A jeżeli powiem, że nie marzę dzisiaj o niczym innym, jak o spędzeniu tego dnia z tobą w tym łóżku - poruszył znacząco brwiami, na co zaśmiałam się.

- Ale ja już wszystko zaplanowałam. Mieliśmy... - nagle złapał moją dłoń i przyciągnął do siebie, tym samym przewracając mnie na mebel.

- Zostańmy tutaj - złożył krótki pocałunek na moich ustach. - Tylko my sami, we dwoje - poprawił kosmyk mojej peruki, zakładając go za ucho. - Co ty na to?

- Ale... - znowu zakneblował mnie namiętnym, tym razem dłuższym pocałunkiem. - Chciałam tak ambitnie... - i znowu przerwał moją wypowiedź pocałunkiem. - Luka!

- Powiem wprost, nie chce mi się dzisiaj nigdzie iść. Naprawdę marzy mi się spędzić ten dzień leniwie w łóżku. Koniecznie z tobą - dopowiedział na koniec i uśmiechnął się nonszalancko.

- Ale żeby potem nie było, że się nie starałam.

- Oki doki - uradowany podniósł się do siadu. - Wstań, to pomogę ci rozpiąć tą sukienkę.

- Co? - spojrzałam na niego z niezrozumieniem, bo z jakiej racji miałabym się rozbierać.

- A ta ma tylko brudne myśli w głowie - pokręcił zrezygnowany głową. - Nie chcę, żeby ci się pogniotła. Dam ci w zamian bluzkę z Jaggedem.

- No dobra, przekonałeś mnie - również się uniosłam, umożliwiając mu rozpięcie mojego ubrania.

Spodziewając się szybkiego rozpięcia, już chciałam wstawać, gdy chłopak postanowił zrobić to nieco bardziej namiętnie.

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz