▪ one hundred fourteen ▪

1.1K 81 75
                                    

~a little skip time~

~ Marinette's pov ~

- I co uważacie? - spytałam stojącą przede mną czwórkę.

- Są świetne!

- Ludzie oniemieją na ich widok, Mari! - wykrzyczała Rose i od razu podbiegła do mnie, aby chwycić za swój strój.

- Już nie mogę się doczekać naszego występu - powiedział Luka i podszedł do mnie, dając mi buziaka w polik.

- To już pojutrze, więc myślę, że możemy przeprowadzić jeszcze dzisiaj próbę generalną. Poprzebierajcie się, zobaczymy, czy wszystko pasuje i zagracie mi ładnie każdą piosenkę - posłałam im uśmiech, gdy każdy z nich przytaknął na moje słowa.

Członkowie Kitty Section chwycili swoje ubiory i ruszyli do dwóch pomieszczeń. Chłopacy do pokoju Luki, a dziewczyny do sypialni Juleki.

- Siema laska! - nagle usłyszałam krzyk dziewczyny, która pojawiła się znikąd przede mną.

- Alya! Przestraszyłaś mnie - zmrużyłam na nią oczy, aby po chwili i tak wstać, i ją uściskać. - Co ty tutaj robisz?

- Wpadłam zobaczyć, jak tam idą wam przygotowania. Gdzie są wszyscy?

- Przebierają się - wyjaśniłam jej i z powrotem usiadłam na jednej ze skrzyń na pokładzie i opatuliłam się kocem.

- Nie powinnaś czasem pomagać przy tym Luce? - poruszyła sugestywnie brwiami, na co obie zaśmiałyśmy się.

A przynjamniej tak było na początku, gdyż mój śmiech przeszedł momentalnie w kaszel.

- Mari? Okej? - Alya poklepała mnie kilka razy po plecach.

- Tak, tak - kaszlnęłam jeszcze dwa razy. - Jest w porządku. Chyba się lekko przeziębiłam.

- Nie powinnaś siedzieć tutaj na zimnym. Szczególnie, że ostatnio tak często chorujesz. Jeszcze złapiesz coś gorszego.

Coś gorszego niż białaczka? Śmiem wątpić.

- Daj spokój, nie jest aż tak zimno. Poza tym jestem ciepło ubrana, na głowie mam czapkę, Luka przyniosł mi koc i zrobił też herbatę w termosie, więc naprawdę jest przyjemnie.

- Mam wrażenie, że twój organizm mówi coś innego - drążyła dalej.

- Przesadzasz. Naprawdę jest okej. Poza tym obiecałam im pomóc, więc nie mogę tak se pójść teraz do domu.

- Jesteś tego taka pewna?

- Jak najbardziej - jak na złość znowu podrapało mnie coś w gardle i kaszlnęłam parokrotnie.

- Jak się rozchorujesz to nie będziesz mogła pójść na koncert.

- Nie rozchoruję się - przewróciłam na nią oczami.

- Mari, do cholery, możesz chociaż raz posłuchać co się do ciebie mówi? - powiedziała już lekko zirytowana. - Chcę dla ciebie jak najlepiej.

- Jestem im potrzebna. Nie mogę ich zawieść - pociągnęłam nosem, z którego wypływał mi katar.

- Przecież wiesz, że zrozumieją. I tak wiele im pomogłaś.

- Nie Alya, chcę tu zostać - opatuliłam się jeszcze szczelniej.

- Będziesz chora i nigdzie nie wyjdziesz na sylwestra.

- Wyjdę...

- Yhy będziesz leżała z temperaturą w łóżku, czym na pewno przejmie się Luka i będzie..

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz