▪ nineteen ▪

1.7K 151 64
                                    

~ Tikki's pov ~

- No?

- Nawet nie wiem, jak to ująć w słowa... - zmieszałam się.

- Pewnie chcesz, aby Marinette się o niczym nie dowiedziała? - zasugerował.

- Dokładnie - spojrzałam na niego niewinnie. - Znienawidzi mnie, jak się dowie - załamana, pociągnęłam za moje czułka w geście bezradności.

- Ej Tikki, to Marinette. Na pewno by ci wybaczyła - uśmiechnął się pokrzepiająco. - Ale jeżeli tak ci na tym zależy, to mogę jej nic nie mówić.

- Naprawdę? - ożywiłam się. - Byłabym ci bardzo, bardzo, ale to bardzo wdzięczna.

Zaczęłam latać ucieszona.

- Jasne - puścił mi oczko.

- I z drugiej strony przepraszam, że stawiam cię w takiej sytuacji - zatrzymałam się, lewitując na wysokości jego oczu, czując, że poczucie winy nie zamierza mnie opuścić.

- Nic się nie dzieje. Każdy może popełniać błędy - wzruszył ramionami, wyciągając mały palec w moją stronę, na znak składanej obietnicy.

Już go lubię. Naprawdę, szczerze go uwielbiam.

- Jak się ona ma? - postanowiłam zmienić temat.

- Raczej nie najlepiej, ale przyłożyłem jej zimny kompres i myślę, że to chociaż trochę pomogło - widziałam, jak bardzo przejęty jest jej zdrowiem. W sumie, to nie on jeden.

- To dobrze... Wracaj do niej, a ja się gdzieś schowam. Jeszcze raz dziękuję - przytuliłam się do jego policzka i schowałam do szufladki.


~ Luka's pov ~

Słodka mała.

Naprawdę byłem skłonny w to uwierzyć, że to właśnie Mari jest Biedronką. Wspaniałą bohaterką, której Paryż tyle zawdzięcza. Z tą myślą, wziąłem kompres i kolejny raz zmoczyłem go w zimnej wodzie. Przyłożyłem jej go do czoła i pozwoliłem dalej spać. Jak mawia moja mama, sen to najlepsze lekarstwo na wszystko.

Po chwili myślenia, ponownie położyłem się obok niej. Gdy tylko to zrobiłem, ona odwróciła się w moją stronę i przytuliła, przy okazji słodko się uśmiechając.

Mógłbym tak całe życie...


~ Marinette's pov ~

Prawdopodobnie po paru godzinach w końcu się obudziłam. Było już ciemno.

- Luka? - liczyłam, że zaraz mi odpowie.

- Nie ma go już - niestety zamiast jego głosu, usłyszałam Tikki.

Musiała zauważyć, że spochmurniałam więc dopowiedziała.

- Siedział tu pół dnia i co chwilę zmieniał ci kompres. W końcu zadzwoniła jego mama, że ma wracać do domu, bo jutro szkoła - wytłumaczyła mi. - Bo wiesz, jest już po północy, a on i tak wyszedł niecałą godzinę temu.

- Ty tak teraz na poważnie? - gdy zobaczyłam, jak przytakuje główką, szybko sięgnęłam po telefon.

Rzeczywiście. Jest już po północy...

- I on przez cały ten czas tu siedział? - spytałam, raczej nie oczekując odpowiedzi.

- Siedział? Większość czasu z tobą przeleżał - spojrzałam na nią zdziwiona. - No, tylko co jakiś czas wstawał, żeby ponownie schłodzić kompres, ale tak to leżeliście razem. Ty się w niego wtulałaś - słuchałam jej z dosłownie otwartą buzią. - A i jak zaczynałaś się wiercić, nie wiem czy przez koszmary, czy przez to, że gorzej się czułaś, to nucił ci piosenkę przy uchu. Wtedy dosłownie magicznie się uspakajałaś i z powrotem spokojnie zasypiałaś.

Patrzyłam na nią jak na jakieś ufo, dalej nie wierząc, że to, co mówi, jest prawdą.

- Czuję się lepiej, więc nie rób sobie ze mnie jaj - powiedziałam delikatnie urażona.

- Uh, Marinette. Nie żartuję, mówię całkiem serio - powiedziała poważnie. - I powiem ci jedno. To świetny chłopak i szczerze się cieszę, że między wami jest taka chemia - mimowolnie zarumieniłam się na jej słowa. - Może i byłaś zauroczona Adrienem, ale to w Luce chyba naprawdę się zakochałaś.

- Masz całkowitą rację - potwierdziłam jej słowa. - Zakochałam się w nim - dosłownie poczułam te przysłowiowe motylki w brzuchu. (albo po prostu dochodzi ci jeszcze jelitówka XD przyp. autorki, nie pytajcie, po prostu jest późno, ok?)

- Tylko czekam na to, aż zaczniecie się spotykać tak na poważnie - zabawnie potarła rączkami, jakby coś knuła.

- Na poważnie? A teraz jak jest? - spytałam, nie do końca jej rozumiejąc.

- No ale wiesz, chodzi mi o to, że... - widocznie zastanawiała się, jak to ująć w słowa. - O, tak jak na przykład Adrien - posłałam jej pytające spojrzenie. - No, że tak oficjalnie przedstawił Kagami jako swoja dziewczynę.

- Aha.

- No co?

- Nie, no nic.

- Marinette?

- Jak to powiedziałaś, to chyba chciałabym, żeby tak było - teraz to ona mnie nie rozumiała. - Cześć, jestem Marinette. Dziewczyna Luki.

Zaśmiałam się sama z siebie.

Może kiedyś...

>>>> ▪ <<<<

735 słów

Ciężko było cokolwiek wymyśleć na ten rozdział, ale starałam się jak mogłam. No i bezpolsatowo hha

Masz go w końcu kawaii1369

Dobrej nocy, tym co nie śpią 🌜

Dobrego dnia, tym co wstali 🌞

Do następnego 🦊

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz