▪ one hundred sixteen ▪

1K 76 69
                                    

~ Narrator ~

Dziewczyna spoglądała jeszcze przez chwilę na oddalającego się bohatera, a gdy w końcu zniknął jej z oczu, odwróciła się do siedzącego niedaleko niej Chata.

Serce biło jej niezmiernie szybko. Stresowała się jak diabli na myśl, jak ta rozmowa przebiegnie, a tym bardziej jak się zakończy.

- Słucham - chłopak w końcu przerwał panującą między nimi ciszę.

Biedronka, bawiąc się nerwowo palcami, przeszła za nim, aby po chwili usiąść jakiś metr obok niego.

- To skomplikowane...

- Tyle już wiem - powiedział z przekąsem.

- Nie miej mi tego za złe - odwróciła twarz w jego kierunku. - Nie chciałam cię martwić - chłopak również spojrzał na nią.

- W ten sposób martwisz mnie jeszcze bardziej, przez co jestem i przerażony, i wkurzony zarazem - przysunął się bliżej przyjaciółki, przy okazji ocierając jej łzy kciukiem. - Mam cholerne déjà vu i wtedy nie za ciekawie skończyło się nasze spotkanie... Znaczy się, całujesz nieziemsko, ale te wszystkie sytuacje potem były nieco... Nieco nieprzyjemne.

- Och, Kocie - bohaterka oparła swoją głowę o jego ramię i znowu zamilkła.

- Zamierzasz chociaż tym razem powiedzieć mi prawdę, czy dalej bawić się ze mną w kotka i myszkę? - spytał bez owijania w bawełnę.

- Masz rację - westchnęła. - Nie jest w porządku - ledwo wypowiedziała te słowa na głos przez narastającą w jej gardle gulę.

- Jesteś świadoma, że w ten sposób coraz bardziej mnie stresujesz? - złapał ją za dłoń, chcąc udzielić jej wsparcia.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo ja jestem zestresowana - zaśmiała się przez łzy. - Boję się, Chat. Ja tak po prostu się boję.

Jej ciało zaczęło drżeć, na co chłopak mocniej uścisnął jej ręce.

- Biedronsiu... - wyszeptał łamiącym się głosem. - Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. Możesz mi powiedzieć całą prawdę, nie ważne jak bolesna miałaby ona być. Zaufaj mi. Chcę dla ciebie jak najlepiej.

- Ufam ci. Ufam ci jak prawie nikomu innemu na tym świecie, ale...

- Ale?

Znowu zapanowała między nimi cisza. Chłopak nie chciał na nią naciskać, ale jego serce biło już na tyle szybko, jakby zaraz miało wyskoczyć z jego piersi. Nie potrafił opanować swoich emocji. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech.

I tak mi nie powie - powiedział sam do siebie w myślach.

- Wiesz, że to boli? - Biedronka uniosła na niego wzrok i spojrzała w jego zielone, kocie oczy. - Tak kurewsko mnie to boli, że nie chcesz powiedzieć mi prawdy. Nie pier- ugryzł się w język, aby po chwili mówić nieco delikatniej. - Nie pieprz mi głupot, że jestem twoim przyjacielem, że ufasz mi, jak nikomu innemu i tak dalej. Gdyby tak było, to byś mi powiedziała - urażony Czarny Kot wstał i jeszcze raz spojrzał na towarzyszkę. - Viperion ci wystarczy - odwrócił się tyłem do niej z zamiarem odejścia. - A jeżeli nie to znajdź sobie innego Czarnego Kota.

- Jestem chora - powiedziała w końcu, ale na tyle cicho, że nawet dzięki wyostrzonemu zmysłu słuchu Chat nie usłyszał jej słów.

- Żegnaj, Biedronko - już wysuwał kicikij, gdy trzęsąca sie od nadmiaru emocji bohaterka wstała na równe nogi.

- Chat! - krzyknęła zrozpaczona. - Chat, proszę cię! Nie możesz nas opuścić! Nie możesz mnie zostawić - mówiła głośno, pociągając co chwilę nosem.

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz