▪ one hundred thirty one ▪

913 69 71
                                    

~ Marinette's pov ~

- Cześć, mój chłopaku - wstałam z ławeczki, gdy chłopak w końcu znalazł się obok mnie.

- Cześć, moja dziewczyno - ucałował mnie prosto w usta i chwycił za dłoń, ruszając w kierunku wyjścia za szkoły.

- Jak tam minęły ci lekcje? - zagadnęłam go, gdy schodziliśmy po schodkach.

- W porządku. Myślę, że nawet powoli zaczynam ogarniać, co się tak właściwie dzieje na tej matmie - zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem. - Ale dzisiaj zimno.

- Racja - schowałam swoje dłonie do kieszeni, aby chociaż trochę je ogrzać. - To gdzie idziemy?

- W sumie to nie wiem - spojrzał na mnie przelotnie. - Możemy iść gdziekolwiek nas nogi poniosą, bylebym miał ciebie - wyszczerzył się, na co również się uśmiechnęłam.

- Ajj już mi tak tutaj nie słodź. To zabrzmiało jak z takiego typowego, młodzieżowego romansidła.

- Ale ma w sobie to coś. To co, idziemy do ciebie? - ze śmiechem przewróciłam oczami na jego słowa. - No co? Jest zimno w cholerę, a do ciebie jest bliżej niż do mnie. 

- Po prostu u ciebie na statku jest Juleka, a u mnie rodzice i tak są w piekarni, więc mieszkanie puste, czyż nie to masz na myśli?

- Twoja zdolność logicznego myślenia jest zadziwiająca - pokręciłam rozbawiona głową.

W dobrych humorach dosyć szybko znaleźliśmy się u mnie w pokoju, gdzie chłopak od razu rzucił się na łóżko.

- Ejże, nie za bardzo sobie pozwalasz?

- Nie marudź, tylko chodź tu do mnie - poklepał miejsce obok siebie, gdy ja weszłam na pierwsze szczeble drabinki.

- Ktoś musi zrobić obiad.

- No weeeź, stęskniłem się za tobą i wolę ciebie, niż jakiś obiad.

- Właśnie podważyłeś moje umiejętności kucharskie.

- No Mariś, proszę cieee - w końcu mu uległam i podeszłam do niego na czworaka.

Położyłam się obok niego, a on objął mnie ciasno ramieniem.

- Tego mi było trzeba - przyznał.

- Mi chyba też.

- Chyba?

- Chyba na pewno.

- To się cieszę - gładził mnie delikatnie po ramieniu.

Leżeliśmy tak w ciszy, delektując się swoim wzajemnym towarzystwem.

- Wyrzuć to z siebie - powiedziałam w końcu.

- Hm?

- Przecież widzę, że coś cię dręczy. Mów - uniosłam się delikatnie, aby mieć jego twarz  naprzeciwko siebie.

- Miałaś mi opowiedzieć o tym wszystkim.

- Aa, ty o tym... - jednak położyłam się z powrotem. 

- Tak, o tym. Obiecałaś mi, więc tym bardziej powinienem o wszystkim wiedzieć. To, że się domyślam, to jedna sprawa. Chcę usłyszeć całą prawdę od ciebie - słuchając go, kreśliłam mu rozmaite wzory na jego torsie.

- Ta wizyta w poniedziałek to... No Damien poinformował mnie, że w bazie dawców nie ma nikogo, kto mógłby mi pomóc. Tak więc poczułam się dosyć przytłoczona i chciałam z kimś pogadać.

- To dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie?

- Miałeś skupić się na szkole. Wiem jaki jesteś i pewnie byś się zamartwiał, więc wolałam pogadać z tobą po tym wszystkim. Nie chciałam cię rozpraszać

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz