▪ one hundred fourty four ▪

757 61 38
                                    

~ Luka's pov ~

Masz wolną chwilę? Chciałbym omówić parę spraw odnośnie bycia dawcą. Damien

Gdy tylko odczytałem tę wiadomość, od razu zrezygnowałem z odwiedzenia galerii handlowej. Chciałem zrobić Marinette niespodziankę, więc Alya miała mi dzisiaj pomóc w wyborze sukienki dla niej, ale oczywiście wszystko szlag trafił. Tak więc postanowiłem przełożyć to na kiedy indziej, a teraz zająć się pomocą jakiejś równie biednej osobie, która musi zmagać się z tą chorobą.

Po dziesięciominutowym spacerze byłem już w szpitalu. Od razu skierowałem się na piętro, gdzie znajdował się gabinet Morela, chcąc po drodze zahaczyć o sale, w której leżała moja mała. Tym razem zamiast windy wybrałem schody, gdyż i tak nie było jej właśnie na parterze, a nie chciało mi się na nią czekać.

Gdy już znalazłem się na piętrze, otworzyłem drzwi, aby z klatki schodowej przejść na korytarz. Zanim jednak wyszedłem z wnęki, usłyszałem czyjeś kroki i głos Marinette.

- Chris? - Blanc musiał się zatrzymać, gdyż nastała całkowita cisza. - Coś nie tak? Dlaczego tutaj jesteś? - wziąłem głęboki wdech i już w myślach postanowiłem, aby się nie ujawniać.

- Chodzi o przeszczep. Damien potrzebował ode mnie jakichś podpisów i tak dalej - odpowiedział raczej beznamiętnie.

- I nie wejdziesz nawet się przywitać? - usłyszałem smutek w jej głosie.

- Nie chciałem przeszkadzać.

- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz w ogóle się do mnie odezwałeś. Naprawdę się martwię - usłyszałem, jak ktoś przeszedł kilka metrów.

- To nic takiego. Mam ostatnio sporo na głowie. Wiesz, niedługo bal i w ogóle.

- I nie znajdziesz nawet kilku minut, żeby ze mną posiedzieć? Wyczekuję tego wypisu, jak nigdy wcześniej. Nudzę się tutaj sama.

- A co z Luką? 

Odpowiedziała mu cisza. Dopiero po chwili dane mi było usłyszeć głos Dupain-Cheng.

- Ciężko mi ostatnio się z nim dogadać. Tym bardziej, że cały czas jestem tutaj i to mimo wszystko krępujące. Znaczy się... Rozumiesz co mam na myśli?

- Ta, chyba ta - zaśmiał się cicho. - Ale na chwilę. Naprawdę mam sporo do załatwienia.

- Oczywiście - od razu mogłem wywnioskować, że dziewczyna odpowiedziała mu z szerokim uśmiechem na twarzy.

Gdy dźwięk ich kroków zaczął zanikać, wychyliłem się, aby upewnić się, że już tam ich nie ma.  Przeszedłem kawałek po cichu i przystanąłem przy drzwiach do sali, w której przeważnie znajdowała się dziewczyna. 

- To jak tam się czujesz? - zapytał ją Chris, tym samym uświadamiając mnie, że nie domknął za sobą drzwi, więc wszystko wyraźnie rozumiałem.

- Zależy o co pytasz. Jeżeli o mój stan fizyczny to jest w porządku.

- A psychiczny?

- Też okej. Poniekąd.

- To znaczy?

- Będąc tutaj jestem dosyć odcięta od świata, przez co nie mam nawet możliwości, aby chociaż domyślać się, o co chodzi między tobą a Luką - powiedziała prosto z mostu, czym mnie dosyć zaskoczyła, bo cicho liczyłem, że odpuści ten temat.

Zapomniałem tylko o jednym istotnym fakcie.

To Marinette. Ona nie odpuszcza.

- Ech, ty o tym... - westchnął. - To głupie, okej? Nie ma o czym mówić.

Marinette? Are you okay?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz