3. Huncwoci

3K 182 53
                                    

Dormitorium chłopców z rocznika 71' przygotowane było na przyjęcie czterech uczniów: Jamesa Pottera, Remusa Lupina, Syriusza Blacka oraz Petera Pettigrew. Dwóch z nich, już w pociągu świetnie się ze sobą dogadało. Nie dziwne było, że zajęli łóżka obok siebie i wesoło rozmawiali.

- Czyli jednak wcale nie jest z tobą źle! - James poklepał kolegę po ramieniu. - Serio bałem się, że trafisz do Slytherinu! To byłoby niewybaczalne!

- Mówiłem ci już, moja rodzina nie należy do normalnych. Cieszę się, że w końcu nie będę musiał ich oglądać i słuchać tych wszystkich bredni na temat czystości krwi - odparł Syriusz - i w końcu mogę robić, co mi się podoba! - Zatarł ręce. James wyszczerzył do niego zęby, z góry domyślając się, że odnalazł osobę, z którą będzie się dobrze bawił.

Pogawędkom dwójki chłopców z zaciekawieniem przyglądał się Remus Lupin. Miał blond włosy i zielone oczy. Był zadbany ale lekko wychudzony. Jego cera była ziemista, a oczy podkrążone, jakby nie spał zbyt dobrze. Nie bardzo wiedział, jak dołączyć do rozmowy i jak zaprzyjaźnić się z współlokatorami. Przez to, że był wilkołakiem, o czym nie mógł nikomu powiedzieć, rodzice nie pozwalali mu mieć kolegów. Bardzo się cieszył, że Albus Dumbledore przyjął go do Hogwartu i dał mu szansę na normalne życie wśród innych dzieci, że nie będzie do końca życia skazany na towarzystwo rodziców. Mimo to, nie wiedział, jak ma się zachowywać względem kolegów z pokoju. 

- A ty? Chcesz z nami pozwiedzać zamek? - James zwrócił się do Remusa.

- Ja? - Chłopiec rozszerzył oczy, w których zabłysnęły iskierki radości. - Pewnie! - Prawie zachłysnął się powietrzem. 

Z początku nikt nie zwracał uwagi na niskiego, pulchnego chłopca o brązowych włosach i wodnistych oczach, który krzątał się przy swoim łóżku. Ogólnie, mało kto zwracał na niego uwagę. Nawet Tiara Przydziału podczas ceremonii długo zastanawiała się, do którego domu go przydzielić. Wahała się pomiędzy Slytherinem a Gryffindorem, w końcu jednak zobaczyła w nim coś, co przekonało ją do decyzji. Był nijaki, raczej mało inteligentny. Ale chciał zaistnieć, więc gdy Lupin wskazał podbródkiem w jego stronę, a Syriusz spytał o to, czy też się z nimi wybiera na przechadzkę po zamku, naprawdę się ucieszył. W końcu mógł zostać zauważony!

- Aby dokładnie wiedzieć, co i gdzie znajduje się w zamku... - zaczął James.

- Powinniśmy to gdzieś zapisać - wtrącił Remus sięgając po pergamin i pióro.

- Zacznijmy od głównego wejścia - zaproponował Syriusz

- A potem w dół? - spytał nieśmiało Peter

- To całkiem dobry pomysł. Parter, lochy i potem wszystkie piętra! - przytaknął James paląc się do zwiedzania

- A nie lepiej podzielić to na strony? Wiecie, ten zamek ma dużo wież. Więc może najpierw przejdźmy główne korytarze, a potem zajmijmy się skrzydłami? 

- To też jest jakiś pomysł Remusie. Myślę, że powinniśmy mieć więcej pergaminów. Ktoś z was potrafi rysować? - Syriusz rozejrzał się uważnie po twarzach kolegów. 

- Będziemy stawiać linie i liczyć stopy! 

- I koniecznie zaznaczać jakieś charakterystyczne punkty! - wtrącił Remus

- I w taki oto sposób stworzymy swoją własną mapę zamku! - Peter zaklaskał w dłonie ciesząc się jak dziecko. Koledzy spojrzeli na niego z rozbawieniem, w końcu o tym mówili od początku.

Wśród chłopców nastała cisza. Każdy z nich próbował logistycznie rozplanować podróż.

- Ej, chłopaki, a może byśmy tak zaczęli od biblioteki? - spytał nieśmiało Remus. - Myślę, że tam już są gotowe mapy zamku, a my możemy tylko je udoskonalić...

- I dopisać pomieszczenia oraz korytarze, których na nich nie ma! - James wyprostował się niczym struna. - Jesteś genialny Remusie! - Poklepał kolegę po ramieniu. 

Lupin uśmiechnął się dumnie i lekko zaczerwienił. Może jednak zaprzyjaźnianie się nie będzie takie trudne, jak mu się wydawało? 

Przez kolejne tygodnie chłopcy spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. James i Syriusz, gdy Remus szukał map Hogwartu w bibliotece, wertowali książkę z zaklęciami i starali się ćwiczyć je na uczniach, a w szczególności ślizgonach, robiąc im w ten sposób dowcipy. Unosili szaty, głównie dziewczynom, oblewali wodą lub wiązali sznurówki. Peter zaśmiewał się z poczynań kolegów i nie opuszczał ich na krok. Czasem rzucił też pomysłem na żart, ale był tak kiepski z zaklęć, że w obawie o swoje zdrowie, wolał nie czarować nigdzie indziej niż na zajęciach z profesorem. 

- No, no, no! Spójrzcie, kto idzie! - Syriusz oparł się o ścianę. - Nasz kolega, jak mu tam było...? - Udał, że się zastanawia. - Smarkerus? 

- Kiedyś wymyślę taką klątwę, Black, że cię rodzona matka nie pozna - odparł Severus rzucając chłopcom wściekłe spojrzenie.

- Uważaj Snape, bo ci smarki do mózgu uderzą! - Zaśmiał się James. - I gdzie masz tą swoją rudą przyjaciółeczkę, co? Nie ma cię kto obronić?

- Zobacz, James, jaki bez niej jest słaby i bezbronny, może by tak założyć mu majtki na głowę i... - Syriusz nie zdążył nic więcej powiedzieć. Zza zakrętu wyłoniła się nieświadoma sytuacji Lily Evans machając w stronę Severusa opasłą księgą. Dziewczyna zdawała się nie widzieć chłopców ze swojego domu.

- Sev! Znalazłam książkę, w której są zaklęcia, o których mówiłeś mi jeszcze przed Hogwartem! Zobacz, zobacz! - Podekscytowana wertowała kartki w znalezieniu odpowiedniej inkantacji. Po chwili wcisnęła księgę w ręce przyjaciela i pociągnęła go za ramię w kierunku Wielkiej Sali. Potter spojrzał wymownie na Syriusza i szepcąc zaklęcie skierował różdżkę w stronę Snape'a. Chłopiec zawinął się we własną szatę i potknął na schodach. Niczego nieświadoma Lily pomogła mu wstać, otrzepała niewidzialny kurz z jego ramion, stojąc na schodku wyżej. Spojrzała przed siebie. Dostrzegła śmiejących się Pottera i Blacka. Jej twarz przybrała kolor czerwieni. Rozjuszona podbiegła do chłopców i wycelowała w nich palec.

- Bawi was czyjeś nieszczęście? - fuknęła mrużąc oczy z wściekłości

- Dla niektórych nieszczęście, dla innych dobra zabawa. - Potter wzruszył ramionami

- Jesteś okrutny, Potter! - Warknęła dziewczyna 

- A ty głupia, zadając się z ludźmi, którzy są ślepo zapatrzeni w czarną magię. - Syriusz wyprostował się przygotowując do walki. Lily była od niego o głowę niższa, jednak w tej chwili dzielnie ją zadzierała aby patrzeć mu w oczy.

- Nie twoja sprawa z kim się zadaję Black. Mam szczerą nadzieję, że nigdy nie będę musiała z tobą. Nie znasz człowieka, to go nie oceniaj, dobrze ci radzę.

- Bo co? Podskoczysz i wyczarujesz wokół niego stado motylków? - zakpił Potter zabawnie ruszając rękami i obracając się dookoła własnej osi. Peter zaśmiał się szczerze.

- Idź się leczyć, Potter! - odparła wściekła Evans i odwróciła się na pięcie. Wdrapała się na schody dołączając do Severusa - Chodź Sev. Ich głupota może być zaraźliwa.

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz