Dobiliśmy moi mili do 30 rozdziału! Woooo, nie spodziewałam się takiego rozwoju wydarzeń! Dziękuję Wam serdecznie za gwiazdki i komentarze! Jesteście ZAAAAJEEEBIŚCIIII! <3 Kolejne rozdziały zapowiadam nieco dłuższe, trochę głupie, ale postanowiłam Was rozpieścić odrobinkę :) I nawet pojawi się (już w następnym rozdziale) gościnne wystąpienie Adama! (mojego korektora, jakbyście go jeszcze nie znali :D)
BTW. Dzięki Wam i Waszej aktywności, ostatnio w kilku kategoriach "Jesteś moją kotwicą" było w pierwszej 10! Przez kilka dni nawet na 2 miejscu w kategorii Huncwoci. Nawet nie wiecie, jak to dodaje skrzydeł!!!!
DZIĘKUJĘ :*
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Lily, z duszą na ramieniu, po zakończonym patrolu zamiast udać się do Pokoju Wspólnego Gryfonów, powędrowała do Wieży Astronomicznej. Była pół godziny przed czasem. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wokół wielkich mechanizmów niczym serpentyna pięły się żeliwne schody prowadzące na taras widokowy, który znajdował się pod ogromnym okiem lunety. Lily wspięła się po nich. Był stamtąd piękny widok na błonia Hogwartu i gwieździste niebo. Usiadła na deskach wpatrując się w granatowo srebrną przestrzeń. Objęła rękoma kolana. Pomyślała o Severusie. Łzy popłynęły po jej policzkach. Drzwi zatrzasnęły się z cichym kliknięciem, które w ciszy wydawały się tak głośnie, że mogłyby obudzić połowę zamku. Poza odgłosami kroków, nic więcej jednak się nie wydarzyło. Nie pojawił się woźny ani żaden nauczyciel. Lily otarła mokre plamy z twarzy. Uśmiechnęła się ciepło do Blacka, który stanął obok niej opierając się o barierkę.
Syriusz wymknął się z dormitorium mówiąc, że umówił się na romantyczną randkę z jedną z dziewczyn z jego fanklubu. Huncwoci nawet nie skomentowali tej eskapady. Było to częste dla niego zjawisko, które robiło z niego buntowniczego romantyka, który zabierał swoje kobiety na randki pod gwieździstym niebem. Chłopak za każdym razem brał także Mapę aby uniknąć złapania przez nauczycieli lub Argusa Filcha. Dotarł do wieży, gdzie czekała już na niego Evans. Nie sądził, że dziewczyna odważy się złamać zasady i włóczyć po zamku po patrolu.
- Myślałem, że cię tu nie zastanę. - Uśmiechnął się do niej.
- Hej! Już nie rób ze mnie takiego potwora! Potrafię się trochę... nagiąć - mruknęła opierając brodę na kolanach. Nie zmieniła pozycji. Obserwowała Blacka zastanawiając się, czy dobrze zrobiła. Obiecała sobie, że nikomu więcej nie zaufa. To nie znaczyło jednak, że nie mogła pomóc, dać się wygadać. Postanowiła być dobrym słuchaczem, dawać rady i nie mówić nic o swoich uczuciach. Tak miało być łatwiej.
- Evans, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z konsekwencji naszego spotkania? - spojrzał na nią nie mogąc powstrzymać się przed irytowaniem jej. Była łatwym celem. Spojrzała na niego z przerażeniem wyobrażając sobie jak wyrzucają ją ze szkoły za to, że złamała jeden z punktów regulaminu, co było niedorzeczne, patrząc ile punktów dotychczas złamali Huncwoci. Widząc zbolałą minę na twarzy rudowłosej, Syriusz zaśmiał się.
- Rogacz mnie zabije - odparł. - Zapewne ubzdura sobie, że próbuję mu odbić dziewczynę.
- Nie jestem jego własnością - warknęła. Jej oczy zwęziły się gwałtownie. Syriusz nie chciał się kłócić. Machnął tylko ręką i usiadł obok niej. Siedzieli przez chwilę w ciszy. - Powiesz mi skąd miałeś te siniaki na twarzy? - spytała najdelikatniej jak mogła.
Syriusz westchnął. James i jego rodzice byli jak dotychczas jedynymi osobami, które wiedziały o jego problemach z rodziną. Mimo to, chyba potrzebował wygadać się komuś innemu niż oni. Zaczął opowiadać.
- Wtedy przesadziłem. Nie panowałem nad sobą i rzuciłem w nią wazonem. Rozbił się na ścianie. Chwyciła różdżkę i potraktowała mnie imperiusem. W ten sposób zmusiła mnie żebym zszedł do piwnicy. Trzymała mnie tam dość długo, torturowała i krzyczała, że jeśli nie chcę przyłączyć się do Voldemorta po dobroci, to ona wbije mi do głowy słuszny tok myślenia.
Lily płakała. W jednej chwili jej smutki spowodowane utratą przyjaciela stały się błahe i niedorzeczne. Syriusz Black, arogancki dupek łamiący zasady robił to, żeby walczyć z własną rodziną. Był głośny, znęcał się nad ślizgonami, bo oni znęcali się nad nim, bo nie znał innego sposobu buntu. W tej właśnie chwili Syriusz Black stał się najbardziej ludzką i kruchą osobą, jaką w swoim życiu spotkała Lily. Historie Severusa o kłócących się rodzicach były niczym w porównaniu do tortur, przez które przechodził Łapa, którego cała rodzina była w Slytherinie i wierzyła w moc czarnej magii. Miał prawo nienawidzić ślizgonów, miał prawo reagować agresywnie i miał prawo tę niechęć wyrażać głośno i wyraźnie. Lily zrozumiała.
- Wydostałem się gdy cała rodzinka wyszła na jakieś spotkanie. Skontaktowałem się z Jamesem i pół godziny później siedziałem już w jego kuchni. Jego rodzice mnie przygarnęli. Teraz jesteśmy z Rogaczem praktycznie braćmi. Mogę u nich mieszkać, dostałem nawet swój pokój. I... no... utrzymują mnie, bo nie mam nawet grosza. - Pomimo gorzkich słów uśmiechał się ciepło. Lily rozszerzyła ze zdziwieniem oczy. James Potter, przyjaciel roku. Nie spodziewała się po nim jakichkolwiek odruchów człowieczeństwa. Jeśli jednak faktycznie traktował Blacka jak swojego brata, to nie dziwne było, że towarzyszył mu w psotach, znęcaniu się i innych okrucieństwach, które robili. Do Evans dotarło. To nie Potter był w tej grupie liderem. Byli tacy przez Syriusza.
- Merlinie, Syriuszu! - Lily zakrywała dłońmi usta. - Nie mam pojęcia, co powiedzieć. Nie zdawałam sobie sprawy. - Kręciła głową z niedowierzaniem. - Tak bardzo cię przepraszam.
- Za co? - Spojrzał na nią wyrwany z zamyślenia.
- Za to jak strasznie cię oceniałam.
- Evans, Evans, Evans... - mruknął uśmiechając się lekko. - Jak mogłaś nas oceniać inaczej? Znasz raptem kilka tajemnic Huncwotów i dostrzegasz tylko to, co chcemy żebyś zobaczyła.
Lily spojrzała na niego uważnie. Jego oczy przepełnione były bólem a jednocześnie śmiały się do niej.
- Wiesz co Black? Będę was miała na oku. Może masz rację. Może Potter trafnie na urodziny dał mi kiedyś "Dumę i Uprzedzenie". Nie obiecuję, ale postaram się przymknąć oko na kilka rzeczy. - Uśmiechnęła się do niego zastanawiając, jak może się zrehabilitować za własną głupotę i bycie zapatrzoną w swoje ideały.
- Trzymam cię za słowo, Lily. Chodź, wracamy do wieży. Weź pelerynę Jamesa i zostaw ją na kanapie w Pokoju Wspólnym. Ja przyjdę po tobie. I jeszcze jedno, jak masz ochotę, to możemy sobie zrobić kolejną taką eskapadę. Co powiesz na przyszły tydzień? Obawiam się, że wcześniej nie wcisnę cię w grafik. - Wyszczerzył do niej zęby w naprawdę złośliwym uśmiechu. Strzeliła mu kuksańca w ramię.
- Wtorek może być? - spytała schodząc po schodach i zakładając na ramiona pelerynę.
- Może. I pamiętaj, złóż w kostkę! - pokazał palcem przedmiot i puścił do niej oko. Przewróciła oczami znikając pod materiałem.
CZYTASZ
Jesteś moją kotwicą (Jily)
FanfictionHuncwoci, Lily Evans, Severus Snape. Historia, która mogła mieć miejsce, oparta na książkach i tekstach pobocznych Rowling, sprawdzana z Pottermore. "- Bawi was czyjeś nieszczęście? - Fuknęła mrużąc oczy z wściekłości - Dla niektórych nieszczęście...