62. Pomoc w śledztwie

2.5K 137 82
                                    

Severus Snape przez ostatnie kilka tygodni śledził Huncwotów. Starał się to robić bardzo ostrożnie. Próbował złapać ich na jakimkolwiek dowcipie albo knuciu przeciw niemu, nigdy jednak mu się to nie udawało. Poznał jednak dzięki nim kilka tajemnych przejść i korytarzy, z czego niezmiernie się cieszył. 

Któregoś ciepłego popołudnia śledził Syriusza Blacka. Najpierw poszedł za nim do Hagrida. Musiał kryć się za drzewem przez ponad godzinę, gdy ten popijał herbatkę z gajowym i ochoczo z nim rozmawiał. Następnie poszedł za nim na błonia, gdzie spędzał czas z Marleną McKinnon na obściskiwaniu się w krzakach. Podążył za nimi na kolację do Wielkiej Sali, a tam jego próba przyłapania Huncwotów na gorącym uczynku znowu zakończyła się fiaskiem. Całej misji przeszkodził fakt, że jego ukochana Lily Evans weszła trzymając pod ramię Jamesa, cała rozpromieniona. Dyskutowali o czymś zawzięcie, usiedli obok siebie przy stole i nawet posiłek nie przerwał ich rozmowy. Severus zacisnął pięści. Nadal nie wyleczył się z dziewczyny. Nadal desperacko chciał ją odzyskać i sprawić, żeby razem z nim przyłączyła się do Czarnego Pana. Marzył, by stali wspólnie w jego szeregach i mogli w ten sposób zdobywać świat. Skończyliby Hogwart, zamieszkali razem. W domu mieliby pracownię, w której mogliby ważyć eliksiry, tworzyć nowe receptury i stać za osiągnięciami Czarnego Pana. Mogliby być kimś w nowym, wspaniałym świecie. 

- Słuchajcie - powiedział Syriusz nachylając się do swoich przyjaciół. - Specjalnie poszedłem dziś do Hagrida na herbatkę. Wyobraźcie sobie, że ta gnida, Snape, poszedł za mną i ponad godzinę stał za drzewem obserwując, co robię. Usiadłem tak, żeby dobrze widział mnie przez okno. I siedziałem jak długo mogłem czekając, kiedy mu się znudzi. 

- Syriusz, to już jest paranoja, odczepiłbyś się od niego - mówiąc to, James spojrzał na Lily. Ta podniosła pytająco brew. 

- Snape cię śledzi? - spytała z lekkim niedowierzaniem. 

- Ta. Poszedłem potem spotkać się z Marleną.

- Potwierdzam, Snape'owi chyba podobało się podglądanie, bo dzielnie siedział w krzakach.

- I miał darmowy popis waszych erotycznych zmagań. - Remus przewrócił oczami. 

- A żebyś wiedział - zachichotała Marlena. - Nie szczędziliśmy mu pikanterii. Niech wie, co traci w swoim życiu przez ten tłuszcz na głowie. 

Lily chciała przerwać całe to szydzenie z byłego przyjaciela, ale nie zrobiła tego. Część jej duszy czuła radość na dźwięk tych słów. 

- Ja to bym był jeszcze bardziej szczęśliwy, gdyby do tego smalcu na łbie był jeszcze gruby... - mruknął Peter. 

- Nawet nie próbuj się do niego porównywać! - zawołał Syriusz. - Kto cię nauczył odpowiednio stylizować włosy? 

- No ty - ucieszył się Glizdogon. - Ale i tak nie mam dziewczyny.

- Bo żadnej jeszcze nie pokazałeś, jakim jesteś świetnym facetem! - zachęciła go Lily. Peter zarumienił się i z dumnie uniesioną głową rozejrzał się po sali w poszukiwaniu jakiejś wybranki. 

- Wracając do tematu - kontynuował Syriusz. - Muszę pokazać naszemu cudownemu Smarkerusowi, że Syriusza Blacka nie należy szpiegować. 

- Łapo, nie wiem, co chcesz zrobić, za to wiem, na czym zależy Sevowi - powiedziała cicho Lily. Wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę, więc wytłumaczyła. - Od zawsze zależało mu tylko na tym, żeby wyrzucić was ze szkoły. Myślę, że chce was przyłapać na jakimś dowcipie, na złamaniu zasad, ogólnie na czymś bardzo zakazanym. Myślę, że chciałby, aby Dumbledore się o tym dowiedział i wyciągnął konsekwencje. 

- On jest pojebany - jęknęła Marlena. 

- Kiedyś marzyłam o tym samym - mruknęła Lily. 

- Ale nawróciłaś się, zaczęłaś podążać drogą światła. - James najpierw złapał się za serce, a potem rozłożył ramiona, jakby chciał w ten sposób oślepić wszystkich swoim blaskiem. - Poznałaś, jak to jest żyć prawdziwie, w miłości z Huncwotami, na drodze nieprawości i intryg oraz w przyjaźni... - kontynuował. Lily trzepnęła go w potylicę. - ...No ej! 

- Nie zapędzaj się, dobra? - przystopowała go. 

- Dobrze gada! - pochwalił go Syriusz. - A wracając do naszego Smarka, to ja mu już pokażę, jak okropni jesteśmy... 

- Żebyś się tylko w nic nie wpakował. - Marlena przewróciła oczami.

- Ja? Ja jestem aniołem! - odpowiedział podnosząc ręce w geście obrony. 

- Tak, upadłym - wymsknęło się Lily, czym rozbawiła swoich przyjaciół. 

Syriusz naprawdę długo myślał, co zrobić ze Smarkerusem. Ponad tydzień czuł jego cień za sobą, wiszący jak jakiś karykaturalny, chudy nietoperz, i stało się to naprawdę uciążliwe. Pewnego dnia nie wytrzymał. Zaczaił się na chłopaka w ciemnym korytarzu i gdy ten wystawił swój haczykowaty nos zza rogu, Syriusz złapał go za szatę i przygwoździł do ściany boleśnie wciskając mu koniec różdżki między żebra. 

- Po cholerę za mną łazisz, Wycierusie? - spytał groźnie. Snape uniósł dumnie głowę. 

- Wydaje ci się - odparł. 

- Pewien jesteś? Fajnie się obserwowało herbatkę u Hagrida? Stanął ci jak podglądałeś mnie i Marlenę? No przyznaj, chciałbyś tak, co? - Black uśmiechnął się jadowicie. 

- Dowiem się, co knujecie! - wysyczał Severus patrząc wyzywająco w stalowo szare oczy chłopaka.

- Ach to o to ci chodzi! - ucieszył się Syriusz - Trzeba było tak od razu! - zawołał, czym kompletnie zaszokował Snape'a. - Chcesz wiedzieć, co knujemy? To banalnie proste! Za trzy dni, w pełnię księżyca przyjdź pod Wierzbę Bijącą. Tam musisz stuknąć różdżką w sęk. Drzewo się unieruchomi i odsłoni przed tobą tajemne przejście! - Syriusz był podekscytowany mówiąc to. - Czy to nie będzie cudowne? Dojść na koniec korytarza i dowiedzieć się, co takiego ukrywają cudowni Huncwoci? 

- Myślisz, że ci uwierzę? - zaszydził Snape.

- Przyjdź, to się przekonasz. - Łapa uśmiechnął się wrednie, puścił go i odszedł w kierunku Wieży Gryffindoru pozostawiając Snape'a z mieszanymi uczuciami. 

Za trzy dni miała być pełnia, a Remus miał przechodzić kolejną przemianę. Syriusz domyślił się, że Snape nie uwierzył w jego słowa i był wręcz przekonany, że chłopak nie będzie na tyle głupi, żeby go posłuchać i wymknąć się ze szkoły. Kto normalny łyknąłby historię o tajemnym przejściu ukrytym w drzewie przekazaną przez największego, i oczywiście najprzystojniejszego, rozrabiakę w szkole? Musiałby być to człowiek niespełna rozumu i z ograniczoną wyobraźnią. Cały w skowronkach z udanego dowcipu Syriusz podał hasło Grubej Damie i żwawym krokiem wkroczył do Pokoju Wspólnego prosto w środek bijatyki drugorocznych, którą uspokajała Lily. Jej donośny krzyk "Dosyć! Szlaban!" rozniósł się po całej wieży, a ona sama rozdzieliła chłopców zaklęciem. Nie znajdując nigdzie Remusa zwerbowała przechodzącego obok niej Jamesa do pomocy w zaprowadzeniu delikwentów do McGonnagal. Wychodząc minęli się z Syriuszem. Rogacz burknął tylko ciche "nie pytaj" i z przytwierdzoną do pleców jednego z chłopców różdżką, wyszedł z wieży w towarzystwie pani prefekt i drugiego winnego. 

- Pantoflarz, jak nic... - mruknął Syriusz kierując się do dormitorium. 

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz