33. Ciemność

2.7K 149 129
                                    

Lily obudziła się na dywanie w Pokoju Wspólnym. Bolała ją głowa, światło raziło ją w oczy i było jej niedobrze. Obok siebie słyszała czyjś miarowy oddech. Coś ciepłego i przyjemnie ciężkiego obejmowało ją w pasie. Do tego nie miała na sobie koszulki. 

- Merlinie - mruknęła. Z trudem przekręciła głowę próbując zidentyfikować osobnika obok siebie. - Potter. - Stwierdziła. Złapała się za głowę. Miała wrażenie, że ta zaraz pęknie. Szturchnęła leżącego obok niej chłopaka. Mruknął coś niezrozumiałego przytulając się do niej bardziej. Nie miała siły z nim walczyć. 

- Potter, przydaj się na coś i załatw eliksir na ból głowy - jęknęła żałośnie. - Potter, proszę cię, nie bądź dupkiem, przynieś mi eliksir. - Uderzała dłonią w jego nagą klatkę piersiową. Nie robiła tego mocno, bo nie miała siły. Za drugim czy trzecim razem zrobiła to już czulej, zauważając, jak świetnie miał ją wyrzeźbioną. Niepomny tych czułości James nie odpowiadał. 

- Nie obudzisz go tak. - Ktoś zaśmiał się nad jej głową. - Masz księżniczko. - Rozpoznała głos Syriusza, który wyciągnął w jej kierunku buteleczkę. 

- Nie denerwuj mnie, chodź tu. O Merlinie. - Syriusz wlał dziewczynie do ust fiolkę z eliksirem na kaca. Lily przełknęła czekając na rezultaty. Zakryła twarz dłońmi. Po chwili magiczny napój zaczął działać. Przeszły jej mdłości. Wróciła trzeźwość umysłu. Czekała aż jej mięśnie powrócą do dawnego stanu i będzie mogła się ruszyć oraz chociaż odrobinę przejdzie jej ból głowy. Usłyszała śmiech. 

- Syriuszu, dopóki nie mogę się podnieść odpowiedz mi proszę na kilka pytań – powiedziała i zamrugała z niedowierzaniem.

Syriusz wyglądał jak nowo narodzony – był trzeźwy jak niemowlę a długie włosy spływały mu falami na ramiona okryte szkarłatnym aksamitnym szlafrokiem. Jego gładkie lico rozświetlone było uśmiechem. A na ramieniu półprzytomna, z wyrazem błogości na twarzy i niekompletną garderobą wisiała mu Marlena.

- Do usług, księżniczko. - Usiadł na kanapie obserwując ją. Marlena położyła się obok, z głową na jego kolanach. 

- Czy ja leżę bez koszulki? - spytała.

- I powiem ci, że Rogaś ma gust. Niezłe masz cycki, Evans. - Lily oblała się szkarłatnym rumieńcem. Oberwała w twarz swoim T-shirtem. Nie mając jednak jeszcze siły na walkę z oplatającym ją Potterem oraz podniesienie się, okryła się tylko. 

- Tą krępującą część mamy już za sobą. - Poczuła lekkie mrowienie w palcach. Mięśnie wracały do swojego stanu. - Co się wczoraj wydarzyło? 

- To zależy, od którego momentu nie pamiętasz.

Lily nie odpowiedziała. Próbowała sobie przypomnieć. Ból głowy ustępował. 

- Piliśmy. Siedzieliśmy przy stoliku. Remus udawał fretkę. 

- Lily, to był początek drugiej butelki - zaśmiał się szczerze. 

- No to dalej nie pamiętam nic - odparła. – Ej, a ile było tych butelek? 

- O, to ciekawie, nie powiem, że nie... - klasnął głośno w ręce. James uchylił oczy. 

- Eliksir albo wracasz do mamusi - wybełkotał. Łapa wsadził mu fiolkę w rękę, na której leżała głowa Evans. James nie zmieniając swojej pozycji zgiął ją w łokciu sięgając do ust. Lily usłyszała głośne przełknięcie. 

- Myślę, że sami sobie to wyjaśnicie - Syriusz zaśmiał się chytrze wychodząc z Pokoju Wspólnego i pogwizdując. Przy okazji pociągnął za sobą Marlenę. 

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz