46. Teraz albo nigdy

2.6K 138 207
                                    

Z dedykacją dla @_Arvana_ 


 - Like a river flows surely to the sea, Darling so it goes, some things are meant to be ... - śpiewały Lily i Marlena udając Elvisa Presleya i jego wibrato. 

- Take my hand, take my whole life too, for I can't help falling in love with you* - przyłączył się James wyciągając dłoń do Lily aby móc ją porwać do tańca. Dziewczyna uśmiechnęła się słysząc głos chłopaka i niewiele myśląc złapała go za rękę i odtańczyła przytulany taniec na środku pubu do kolejnej części piosenki śpiewanej przez Syriusza i Marlenę, do których przyłączyło się kilka osób z okolicznych stolików. W pubie rozległy się brawa. 

- Cudownych walentynek, Lily - mruknął James do ucha rudowłosej. 

- Wzajemnie - odpowiedziała uśmiechając się słodko. 

- Uważaj Rogaczu, Lily jest już dobrze wstawiona - zaśmiała się Marlena. 

- Poczułem - odparł szczerząc zęby w uśmiechu i siadając przy stoliku. 

- Ej! Zejdźcie ze mnie! W przeciwieństwie do niektórych - wskazała palcem na Jamesa i Marlenę. - Ja już MOGĘ - podkreśliła chwytając za kolejnego drinka i upijając z niego łyk. Zaśmiali się. 

- No panowie, to gdzie zniknęliście na praktycznie cały tydzień? - spytała Marlena opierając się wygodnie na blacie. Jej biust w tej pozycji był naprawdę dobrze wyeksponowany i Syriusz przez chwilę nie mógł skupić się na niczym innym jak wgapianiu się w jej dekolt. Oderwał jednak wzrok, uśmiechnął się lubieżnie i wzruszył ramionami.

- Taka przerwa, szwendaliśmy się to tu, to tam, spaliśmy, wiesz jak jest. Małe wakacje.

- Remus wyjechał do mamy, to mogliśmy sobie odespać - dodał James. Nie wyglądał jednak na człowieka wyspanego. Miał podkrążone oczy, w których wesoło odbijało się światło ze świeczki stojącej na ich stoliku. 

- No dobrze robaczki, ja porywam Marlenę na romantyczne zakończenie wieczoru, a wy się bawcie. Rogacz, odstaw bezpiecznie to rude, małe i pijane do dormitorium - powiedział Syriusz patrząc wymownie na Marlenę i wskazując palcem na Lily. Po chwili oboje wstali od stolika. 

- Masz jak w banku, tylko najpierw upiję ją jeszcze bardziej, zaciągnę ją w jakąś alejkę, zgwałcę i dopiero odstawię do dormitorium - odpowiedział James obserwując jak Lily chowającą twarz w dłoniach. 

- Nie zostawiajcie mnie z nim samej! On ma złe zamiary! Poza tym to zły dzień na zostawanie samej z Potterem! Jeszcze sobie pomyśli, że jestem jego walentynką, czy coś! - jęknęła żałośnie.

- A nie jesteś? - spytał niby zaskoczony. 

- Nie! 

- Evans, ale ile ja ci będę powtarzał, że bujać to my, ale nie nas? - Zostali sami. Oczy Jamesa dalej błyszczały wesoło. 

- Idź do diabła, Potter.

- No przecież z nim siedzę - odparł ani przez chwilę nie biorąc do siebie słów dziewczyny.

- Cham i prostak - rzuciła patrząc na niego wyzywająco. 

- Mieszaniec, miło mi! - wyszczerzył się. Lily nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. 

- Jeden zero dla ciebie. Nie mam riposty. - Pokręciła głową. - Ej, James... - mruknęła. Spojrzał na nią zaciekawiony. - Widzisz, bo ja bardzo cierpiałam przez ten tydzień. 

- Tęskniłaś za mną tak okrutnie jak ja za tobą? - spytał nachylając się nad stolikiem, żeby być bliżej niej. 

- Nie. Tak. Nie o to chodzi - zaplątała się. - Wiesz, bo ja przez te sześć lat przyzwyczaiłam się już... i tak mi się jakoś pusto zrobiło. - Zarumieniła się. Jednak nie potrafiła przestać mówić. Alkohol skutecznie rozplątał jej język. James jakby czytając jej w myślach cały ucieszony odparł: 

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz