Marlena siedziała pod jednym z drzew na błoniach uważnie obserwując przechadzających się uczniów. Praktycznie czyste niebo i ciepły wiatr sprzyjały spacerom po okolicy w towarzystwie zachodzącego słońca. Rozejrzała się. Gdzieś niedaleko niej chłopak podobny do Syriusza wszedł do Zakazanego Lasu sprawdzając przed tym, czy nikt go nie obserwuje. Nie zauważył jej. Marlena wstała podążając za nim. Trzymała się na dystans próbując nie stracić go z oczu. Co jakiś czas sprawdzała, czy nikt jej nie śledził, ale teren wydawał się czysty.
Wypady z Syriuszem nauczyły ją cichego i delikatnego stąpania. Udało jej się omijać gałęzie i być praktycznie niewykrywalną. Szła śladem Regulusa Blacka trzymając dystans. Schowała się w krzakach, gdy chłopak dotarł do grupki ślizgonów. Rozpoznała w nich Avery'ego, Mulcibera oraz Snape'a. Niestety, nie była w stanie podsłuchać o czym mówili. Niewiele myśląc, zaryzykowała i podeszła trochę bliżej. Do jej uszu dotarły strzępki rozmowy.
- Syriusz węszy. Z całą tą pojebaną gryfońską gromadką - oznajmił Regulus.
- Musimy być ostrożni. Mamy zadanie do wykonania i nikt nie może się zorientować - oznajmił Mulciber pocierając swoje przedramię. - Szczególnie Dumbledore.
Snape rozejrzał się ukradkiem. Stanął tyłem do Marleny. Jeśli coś powiedział, to nie usłyszała. Po chwili uderzyły w nią trzy zaklęcia. Nie wiedziała nawet kiedy. Poczuła odrętwienie całego ciała i straciła kontakt z rzeczywistością.
Było już po ciszy nocnej. Lily wróciła z patrolu, na którym była razem z prefektem Hufflepuffu. James miał przydział razem z Remusem. Weszli do Pokoju Wspólnego niedługo po dziewczynie i natknęli się na nią, gdy wbiegała jak burza po schodach do ich dormitorium.
- Zamierzasz spędzić ze mną noc? - zaśmiał się James próbując dotrzymać jej kroku.
- Daruj sobie. Szukam Marleny - rzuciła przez ramię prawie potykając się o własne nogi. Przeskakiwała po dwa stopnie na raz.
- Pewnie jest z Syriuszem - dołączył do nich Remus dysząc lekko. Zbliżała się pełnia i chłopak tracił siły.
- Pewnie tak, ale muszę to sprawdzić. Dziewczyny mówią, że nie widziały jej już od kilku godzin. Była na kolacji, a potem już jej nie widziałam. Mam dziwne przeczucie, że coś jest nie tak - mówiła trochę głośniej żeby mogli ją usłyszeć. Wpadła do dormitorium Huncwotów. Syriusz i Peter grali w karty.
- Księżniczka! - ucieszył się Black wychylając głowę aby zobaczyć osoby wchodzące za nią. Mina mu nieco zrzedła, gdy ujrzał tylko Jamesa i Remusa. - A gdzie moja królowa? Nie ma jej z tobą?
Lily zasępiła się.
- O to samo chciałam spytać ciebie... - powiedziała zakładając ręce na piersi. - Podobno nie ma jej już od kolacji.
Syriusz zerwał się z miejsca.
- Przypomnijcie mi, że musimy odzyskać Mapę! Cholera, przydałaby się teraz! - warknął. Mięśnie napięły mu się tak, jakby przygotowywał się do skoku.
- Co ty chcesz zrobić? - spytała Lily łapiąc go za ramię.
- Znaleźć ją. Peter, sprawdzisz szkołę? Tylko wiesz jak? - zarządził.
- Tak, zacznę od góry i będę schodzić piętrami - przytaknął chłopak zmieniając się w szczura i wybiegając z dormitorium.
- James, my do lasu. - Rogacz przytaknął mu i rzucił szybkie spojrzenie Lily.
- Lunatyku, pilnuj jej. Niech nie wychodzi z tego pomieszczenia. - Wskazał palcem na rudowłosą. Evans ruszyła do wyjścia z zaciętą miną, ale Remus złapał ją w pasie i przytrzymał.
CZYTASZ
Jesteś moją kotwicą (Jily)
FanfictionHuncwoci, Lily Evans, Severus Snape. Historia, która mogła mieć miejsce, oparta na książkach i tekstach pobocznych Rowling, sprawdzana z Pottermore. "- Bawi was czyjeś nieszczęście? - Fuknęła mrużąc oczy z wściekłości - Dla niektórych nieszczęście...