"Duma i uprzedzenie" - brzmiał tytuł książki, którą Lily Evans otrzymała na urodziny od Jamesa Pottera.
- On sobie ze mnie robi jaja, Marleno - mruknęła Lily przyglądając się pięknym, pozłacanym napisom na okładce książki.
- Czytałaś to kiedyś? - spytała nie przerywając zaplatania warkocza.
- Nie, ale mama mi opowiadała, że to romans o życiu wyższych sfer.
- Za to ja czytałam. Głównym przesłaniem tej książki, jest to, że pierwsze wrażenie często bywa mylące, a bliższa znajomość może diametralnie zmienić opinię o innej osobie. Akurat ty powinnaś coś wiedzieć na ten temat, moja droga. Spójrz na Severusa. Wygląda koszmarnie z tymi swoimi przetłuszczonymi włosami, Mulciberem i Averym. A mimo to, poznałaś go bliżej i się z nim przyjaźnisz.
- Severus to kompletnie inna bajka - oburzyła się Lily kartkując książkę.
- Taka sama jak James. Myślę, że gdybyś poznała go bliżej, mogłabyś zobaczyć, że wcale nie jest taki okropny. Zawsze powtarzasz, że nie ocenia się książki po okładce, a sama robisz to względem Pottera. - Marlena odłożyła szczotkę na półkę.
- Potter przez te cztery lata nie pokazał mi nic poza byciem okrutnym, rozpieszczonym bachorem z nadętym ego i narcystycznym podejściem do świata. Uważa się za nie wiadomo kogo, tarmosi włosy i wyśmiewa ze słabości innych. Poza tym nie potrafi być poważny. Ma gdzieś uczucia innych ludzi i nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa. - Lily zatrzasnęła książkę trochę zbyt mocno.
- Ale jest też zacięty, utalentowany, wysportowany, przystojny, uprzejmy. I przede wszystkim, jest świetnym przyjacielem. Spójrz, jaką paczkę tworzą z resztą Huncwotów. On jest liderem tej grupy, chociaż Black mógłby szybko go zdetronizować. Mimo to, jeszcze nie widziałam, żeby James odmówił komuś pomocy. A okrutny jest tylko dla ślizgonów, bo wie, że większość z nich macza palce w czarnej magii. On po prostu twardo broni swoich poglądów, Lily - tłumaczyła dziewczyna. - I ma do tego pełne prawo. Tak samo jak ty masz prawo bronić swoich przyjaciół. Gdyby nie było Severusa, nie było by kłótni pomiędzy tobą, a Potterem. Nie uważasz, że to Snape jest w tym wszystkim największą przeszkodą? - McKinnon wiedziała, że jej słowa odbijały się od Lily niczym groch od ściany.
- Snape zawsze był i jest przy mnie. Nigdy mnie nie zdradził i nie porzucił. Może i macie rację, może ostatnio schodzi na złą drogę, tak, też to zauważyłam. - Lily rzuciła ostre spojrzenie w stronę swojej rozmówczyni. - Ale jestem pewna, że nigdy mnie nie skrzywdzi. To dobry człowiek, tylko się trochę pogubił. Dlatego nie masz prawa mówić o nim złego słowa!
- Tak samo jak ty nie masz prawa mówić źle o Huncwotach. - Marlena zakończyła dyskusję. - I może, skoro Snape jest taki dobry, powinnaś go zmusić, żeby taki pozostał. Dobranoc.
Lily odłożyła książkę na półkę. Jednym ruchem różdżki zgasiła światła w dormitorium i zasunęła kotary w swoim łóżku. Położyła się wygodnie pod kołdrą. Marlena miała rację, że pierwsze wrażenie może być mylące. Ale Potter miał cztery lata, żeby zmienić jej opinię o sobie i nigdy nawet się o to nie postarał. Nie widziała więc powodu, dla którego ona miałaby dawać mu jakiekolwiek szanse. Dalej był tym samym katem, za jakiego go miała od pierwszej chwili, gdy go poznała.
Severus miał szczerze dość Pottera i jego bandy. Uwzięli się na niego od pierwszego dnia w szkole. Uważali się za lepszych i uprzykrzali życie ślizgonom. Był przekonany, że Huncwoci powinni zostać wywaleni ze szkoły za ich stosunek do nauki, uczniów i w ogóle życia. Życzył im wszystkiego, co najgorsze. Nie wierzył, że karma wraca. Gdyby tak było, ta czwórka już dawno gniłaby gdzieś, z dala od Hogwartu, albo gryzła trawę od spodu. Severus nienawidził ich tak bardzo, że poświęcał cały swój wolny czas na wymyślenie zaklęcia, które zrobiłoby im krzywdę, a nie zostało uznane za czarnomagiczne. Niestety, nie mógł używać zaklęć niewybaczalnych, chociaż bardzo tego chciał. Wizja Pottera zwijającego się z bólu lub robiącego wszystko to, co on by mu kazał, towarzyszyła mu wszędzie i wywoływała dobre samopoczucie. Czuł ulgę, gdy wyobrażał sobie cierpienie okularnika. Pokonanie i upokorzenie Pottera i Blacka stało się jego najważniejszym celem. Gdyby tak pociąć ich i sprawić żeby cierpieli tak, jak cierpiała jego dusza, może w końcu daliby mu spokój. Według Severusa, takie gnidy jak Huncwoci nie powinny w ogóle się urodzić.
- Jak ci się podoba prezent? - James podszedł przed wróżbiarstwem do Lily.
- Z przyjemnością przeczytam - odparła. Nie mogła jednak się oprzeć nurtującemu ją pytaniu. - Kupiłeś tę książkę ze względu na treść, czy oceniłeś ją po okładce, co, Potter?
- Wydaje mi się, że tytuł świadczy, że ta książka jest o tobie. Jesteś w końcu dumna i uprzedzona, co nie, Evans?
- Czyli nigdy jej nie przeczytałeś i nie masz pojęcia, o czym jest - stwierdziła.
-Ty jak na razie też nie przeczytałaś. Czy to ważne? Tobie się ma podobać. Mam nadzieję, że będzie - burknął. Lily pokręciła głową z politowaniem. - Evans?
- Co?
- W sobotę jest wyjście do Hogsmeade. Umówisz się ze mną?
- Zapomnij Potter. Jesteś dupkiem - stwierdziła. Weszła do sali i zajęła miejsce przy stoliku. Tego dnia na zajęciach mieli Tarota.
James przewrócił oczami. Evans była niemożliwa, dumna i okrutna. I zdecydowanie uprzedzona. I to mu się w niej podobało. Dziewczyna pełna pasji, a takie podobno kochają najmocniej. Wszedł do klasy. Może Tarot wywróży mu wielką miłość z Lily?
CZYTASZ
Jesteś moją kotwicą (Jily)
FanfictionHuncwoci, Lily Evans, Severus Snape. Historia, która mogła mieć miejsce, oparta na książkach i tekstach pobocznych Rowling, sprawdzana z Pottermore. "- Bawi was czyjeś nieszczęście? - Fuknęła mrużąc oczy z wściekłości - Dla niektórych nieszczęście...