10. Urodziny

2.3K 160 135
                                    

Lily Evans co roku spędzała swoje urodziny w towarzystwie Severusa. Po lekcjach spacerowali po korytarzach, gdy było zbyt zimno, rzucając się śnieżkami, gdy pogoda na to pozwalała lub siedząc w Wielkiej Sali i grając w gry. Lily co roku otrzymywała od rodziców prezent i list. Koleżanki z dormitorium oraz Remus składali jej życzenia. Poza tym, nikt nie pamiętał, że Lily Evans miała urodziny. Nikomu nie powiedziała, kiedy wypadają, bo nie uważała, żeby było to konieczne. Takie ciche i spokojne świętowanie bardzo jej odpowiadało. 

Tym razem jej urodziny wypadały w czwartek, według Lily najbardziej zapracowany dzień tygodnia. Lubiła w czwartki odrabiać nieskończone prace domowe zadane na następny tydzień tak, aby w piątek skończyć szybko to, co na bieżąco i mieć wieczór oraz weekend wolny. Weekend poświęcała też na naukę i przypominanie sobie materiału oraz korepetycje z innymi uczniami. 

- Severusie! - zawołała za swoim przyjacielem. - Czekaj! 

Snape odwrócił się w stronę wołającego go głosu. Przytulił przyjaciółkę na powitanie

- Wszystkiego najlepszego Lily! - powiedział radośnie. Wyciągnął z przewieszonej przez ramię torby mały pakunek - To dla ciebie. - Uśmiechnął się. 

- Dziękuję! - Lily schowała zawiniątko do swojej torby. Lubiła rozpakowywać prezenty w samotności i chłopak doskonale o tym wiedział - To co dziś robimy? Idziemy tarzać się w śniegu wieczorem? Będę wolna koło osiemnastej.

- Przepraszam, Lily. - Sev opuścił głowę. - Przez tych kretynów, Blacka i Pottera, dostałem szlaban.

- Oh -  mruknęła dziewczyna. Uśmiech zniknął jej z twarzy. Zrobiło jej się przykro, że przyjaciel nie mógł spędzić z nią wieczoru. - Trudno, odrobimy to sobie innym razem.

- Przepraszam, Lily - powtórzył chłopak. - Ale muszę już iść. Mam coś bardzo pilnego do zrobienia. - Przytulił ją szybko i oddalił w stronę czekających na niego Mulcibera i Averego. Lily poczuła się opuszczona i zdradzona. Cóż było ważniejsze od niej tego dnia? 

Severus Snape tak naprawdę nie miał szlabanu. Odnalazł razem z Mulciberem i Averym księgę, która pomagała tworzyć czarnomagiczne zaklęcia. Kompletnie zapomniał o urodzinach Lily, wiedział że się zbliżają, więc nosił przy sobie kupiony wcześniej prezent, ale był tak zaaferowany stworzeniem klątwy przeciwko Huncwotom, że nie mógł przegapić okazji. Ale tego Lily miała się nigdy nie dowiedzieć. 

- Bolało, jak spadałaś z nieba te piętnaście lat temu? - Usłyszała za sobą. 

- Odwal się, Potter. - Lily szybko otarła łzę z policzka przybierając twardy wyraz twarzy.

- Wszystkiego najlepszego! - Chciał ją przytulić, ale odsunęła się szybko. Poczochrał włosy ręką, którą przed chwilą miał obejmować dziewczynę. 

- Dzięki - mruknęła i nawet na niego nie patrząc udała się na kolejne zajęcia. 

James Potter chciał spędzać urodziny Lily razem z nią. Wraz z Huncwotami doszli do wniosku, że urządzenie dla niej niespodzianki będzie najlepszym pomysłem, na jaki mogliby wpaść. Na początku roku szkolnego odkryli tajemne przejście do Miodowego Królestwa w Hogsmeade, gdzie udali się po ulubiony napój, kremowe piwo, w hurtowych ilościach. Potter kupił jeszcze przy okazji bukiet kwiatów oraz książkę, które zamierzał podarować dziewczynie w prezencie. Jeśli kobieta nie chciała być zdobywana gestami i słowami, to liczył na to, że prezenty coś zdziałają. Jeśli czegoś nie miałeś, to mogłeś to kupić, szczególnie będąc tak obrzydliwie bogatym, jak James. 

Chłopcy wiedzieli, że Evans siedziała w bibliotece do osiemnastej. Poprosili Marlenę, aby ta przyprowadziła ją do wieży. Sami natomiast udekorowali pomieszczenie balonami i serpentynami oraz wielkim transparentem z napisem "Sto lat, Evans!". Zaprosili wszystkich gryfonów do świętowania razem z nimi. Jako że ludzie lubili Lily, zjawili się tłumnie. Poza tym impreza w środku tygodnia to było coś. Remus, aby nikt ich nie przyłapał, zabezpieczył wieżę zaklęciem wygłuszającym. Z gramofonu leciała muzyka. 

Lily przekroczyła próg pokoju wspólnego. To, co zobaczyła, zwaliło ją z nóg. Ale nie w pozytywnym sensie. Lily naprawdę nie lubiła niespodzianek. Nie mogła jednak zrobić awantury. Nie, gdy wszyscy śpiewali jej sto lat, byli mili i stali z uśmiechami na ustach. Lily Evans nie wiedziała, co zrobić. Była zszokowana, zmęczona i zawiedziona, że nie mogła urodzin spędzić z Severusem. Była też zła, że urządzono jej przyjęcie niespodziankę. Rozpłakała się. Nie mogła też uciec do dormitorium. Nie wypadało, a ona była miłą dziewczyną. Przytuliła najbliżej stojące i szczerzące się do niej osoby i uśmiechnęła się przez łzy bezsilności udając, że niespodzianka bardzo jej się podobała. 

- Zobacz! Płacze ze wzruszenia! - Syriusz klepnął Jamesa w plecy dając mu do zrozumienia, że wykonali kawał dobrej roboty.

- Nie jestem taki pewien, czy to dokładnie te emocje - odparł Lupin badawczo przyglądając się dziewczynie. 

- Jak jej dam prezent, to może w końcu się ze mną umówi! - Wyszczerzył się James. 

Lily obeszła wszystkich dziękując każdemu z osobna. Stanęła przed Huncwotami. 

- To wasza zasługa? - spytała retorycznie ściągając maskę zadowolenia.

- Super, nie? Sto lat! - ucieszył się Peter i pospiesznie odszedł do stolika ze słodyczami i przekąskami. Lily nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem. Wpatrywała się naprzemiennie w Blacka i Pottera z rządzą mordu w oczach. 

- Wszystkiego najlepszego, Lily! - Syriusz potargał dziewczynę po włosach rozjuszając ją jeszcze bardziej i czmychnął czym prędzej w stronę Petera. Lupin uśmiechnął się przepraszająco do dziewczyny, ale nawet nie zwróciła na niego uwagi. Zadarła dumnie głowę i spojrzała z wyrzutem na Jamesa.

- Zwariowałeś, Potter? 

- Na twoim punkcie, Evans - odparł. Sięgnął po bukiet kwiatów i ładnie opakowaną książkę - To dla ciebie! 

Lily nie wiedziała, czy ma mu dziękować, czy wsadzić bukiet tam, gdzie światło nie dochodzi. Targały nią bardzo sprzeczne emocje. Pomimo ogólnego rozdrażnienia poczuła się doceniona. Poczuła, że komuś na niej zależy, że nie jest sama. Jej wyraz twarzy złagodniał. Niepewnie wzięła od chłopaka kwiaty. 

- Dziękuję - powiedziała, bo tak wypadało. Potter nie odzywał się. Wpatrywał się w dziewczynę jak zaczarowany. Wyobrażał sobie ją leżącą wśród kwiatów. Nie sądził, że mógł się w kimś tak zakochać, szczególnie w Evans. 

- To co? Umówisz się ze mną? - spytał wybudzając się z transu

- Jak zwykle musiałeś zepsuć całkiem miłą sytuację, w której mogłabym zapomnieć, że jesteś kompletnym kretynem - odparła. Odłożyła kwiaty do wazonu, wrzuciła prezent do torby, która wciąż wisiała na jej ramieniu i odwróciła się w stronę grupki koleżanek z roku. Jeśli miała już siedzieć na tej imprezie, to na pewno nie z Potterem i jego bandą. 

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz