Błonia Hogwartu pokryte były białym puchem. Tego roku spadło go naprawdę dużo. Lily opatulona ciepłym szalikiem chętnie spędzała przerwy miedzy zajęciami na dziedzińcu obserwując jak uczniowie obrzucali się zaczarowanymi śnieżkami i lepili gadające bałwany. Nabierała przekonania, że może nie wszyscy są jednak takimi tłumokami,jak wydawało jej się po lekturze wypracowań z transmutacji.
- Słodka Lily! Jak dobrze cię widzieć! - Usłyszała za sobą głos swojego ulubionego profesora Slughorna.
- Dzień dobry panie profesorze! - Uśmiechnęła się do niego szczerze.
- Widzisz, dobrze, że cię złapałem przed naszymi zajęciami. Tu jest zaproszenie na Świąteczny Bal Klubu Ślimaka! - Wręczył jej zapieczętowany, ozdobny rulon. - Oczywiście, przyjdziesz? Koniecznie z osobą towarzyszącą! To jedyny taki moment, w którym ktoś obcy może doznać zaszczytu przebywania w naszym towarzystwie!
Lily nie skomentowała wypowiedzi profesora. Odkąd przestała przyjaźnić się z Severusem, spotkania Klubu były dla niej udręką.
- No, to jak, Lily?! - ponaglił ją profesor. - Jak mniemam przyjdziesz z panem Potterem. Wprawdzie założyłem się z profesorem Flitwickiem o to, kiedy dostaniesz swój pierwszy szlaban i niestety, przegrałem go, ale chyba nie pozwolisz, żeby twój ulubiony profesor przegrał kolejny zakład i zabierzesz pana Pottera ze sobą?
- Zakładał się pan z profesorem Flitwickiem, kiedy dostanę pierwszy szlaban? I o to czy przyjdę z Jamesem na Bal Świąteczny? - spytała zszokowana.
- Z profesorem Flitwickiem, Binnsem, Cuthbertem.... Ale najlepszy zakład ma profesor McGonagall z profesorem Dumbledorem o to kiedy... - Mężczyzna zorientował się, że powiedział zbyt dużo. - No... właśnie... Więc mam nadzieję, że będziecie. Nawet napisałem nazwisko pana Pottera na twoim zaproszeniu! Do zobaczenia na zajęciach, Lily!
Horacy Slughorn odszedł szybkim krokiem w stronę zamku pozostawiając Lily Evans w kompletnym osłupieniu.
Lily wpadła do Pokoju Wspólnego. Przy kominku grzali się Huncwoci. Remus czytał książkę, Syriusz spał, Peter polerował miotłę Jamesa, a ten bawił się zniczem z wyrazem znudzenia na twarzy.
- Coś jesteście zbyt cicho - stwierdziła Lily podchodząc do nich i siadając obok Remusa.
- Cicho Lily, jak obudzisz Łapę, to znowu będziemy musieli znosić jego znudzone jęki. Brakuje mu rozrywki - odparł Remus zamykając książkę.
- Mhm - mruknęła odpędzając od siebie ochotę połaskotania Blacka po stopie. - Wracacie do domów na święta? - zagadnęła.
- Pewnie! - ożywił się Peter. - Już nie mogę się doczekać indyka mojej mamy!
- A ja pasternaku w miodzie - James oblizał się. - No i, nie oszukujmy się, prezentów!
- A tak poważnie. - Lily wyciągnęła z torby zaproszenie na Bal. Podała go Jamesowi. Zdziwił się, ale odebrał od niej zwitek. Pieczęć była złamana. Przeczytał tekst zaproszenia i uśmiechnął się.
- Ależ mnie zaszczyt kopnął! ŁAPO! - James kopnął Syriusza, który poderwał się do siadu.
- Czego? - warknął. - Latałem sobie motorem...
- Dobra, nie ważne - przerwał mu Rogacz. - Idę z Lily na Bal do Ślimaka!
Evans zarumieniła się, gdy Syriusz wyrwał zaproszenie z dłoni przyjaciela, przeczytał je szybko i utkwił w niej wzrok.
- Zmusiłaś Ślimaka, czy sam zaproponował?
Lily chwyciła but leżący pod jej nogami i rzuciła nim w Blacka. Zaśmiał się.
- Już sobie wyobrażam minę Wycierusa, gdy wejdziecie tam razem. Będzie bolało! - dodał Syriusz.
- A to akurat jeden z plusów twojego towarzystwa, Potter! - Lily uśmiechnęła się wrednie. - Niech gnojowi oczy zbieleją. Nawet pozwolę ci się przytulić!
- Pozwolisz mi na dużo więcej, Evans. - James puścił jej oko i opadł na kanapę. - Nie mogę się doczekać!
Marlena pomagała Lily w przygotowaniach do Balu. Wymagany był ubiór elegancki. Lily na ten rok kupiła u Madame Malkin sukienkę specjalnie na takie okazje. Długą, jedwabną, jasnozieloną, na styl grecki, odcinaną wysoko pod biustem, z luźnymi rękawkami. Suknia dodatkowo posiadała piękne zdobienie z pereł na dekolcie w łódkę. Do kompletu Lily dostała od mamy kolczyki. To był też ten moment, w którym pozwalała sobie na założenie perłowo białych pantofelków na obcasie. Włosy zakręciły za pomocą zaklęcia i upięły w kok, z którego puściły kilka pasemek. Lily transmutowała także sznurek w ozdobę z perełkami do włosów, którą Marlena ładnie wkomponowała w fryzurę. Lily pokusiła się nawet o lekki makijaż, który rozświetlał jej twarz i lekko różowił policzki i usta. Rzęsy podkreśliła tuszem.
- No i jak? - spytała oglądając się w lustrze.
- Wyglądasz jak milion galeonów! - McKinnon przytuliła ją. - James będzie zachwycony!
I faktycznie. Gdy Lily zeszła do Pokoju Wspólnego, Potter, który ubrany był w klasyczny, dopasowany frak i białą koszulę oraz lakierki, zaniemówił z zachwytu. Wpatrywał się w nią tak intensywnie, że spowodował u niej wypieki na twarzy.
- Fiu, fiu! Evans! Teraz naprawdę pasuje ci przezwisko księżniczka! - zagwizdał Syriusz. Poklepał przyjaciela po ramieniu wybijając go z transu. - Jeśli tak wyglądasz w zieleni, to co będzie, jak zobaczymy cię w bieli na ślubnym kobiercu? Bo Rogacz raczej niczym więcej nas nie zaskoczy!
Lily posłała mu mordercze spojrzenie.
- Wyglądasz nieziemsko - szepnął, gdy przypinała mu do klapy marynarki butonierkę z perełkami pasującą do jej dodatków. Sama nałożyła podobną ozdobę na nadgarstek.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się. James podał jej ramię.
- Więc chodźmy!
Severus zaprosił na Bal rok młodszą dziewczynę, Eleanor Greengrass, ze swojego domu. Była typowym molem książkowym. Kompletnie nijaka, bez wyrazu, bez zacięcia, praktycznie bez charakteru i z twarzą do zapomnienia gdy tylko zniknie z oczu. Jedyne, co było w niej dobre, to fakt, że interesowały ją poczynania Voldemorta. Z reguły nie odzywała się i była podobnym odludkiem, co on. Czasem zamieniali ze sobą słowo w Pokoju Wspólnym, gdy pisali wypracowania przy jednym stoliku. Eleanor bez większego entuzjazmu zgodziła się towarzyszyć mu na Balu.
Cała impreza rozpoczynała się od uroczystego poczęstunku w pięknie udekorowanej komnacie, gdzie wszyscy siedzieli i rozmawiali przy okrągłym stole. Następnie Horacy Slughorn jednym zaklęciem usuwał mebel, który zamieniał się zależnie od jego nastroju - w ptaki, pokaz drobnych fajerwerków czy płatki mieniących się wszystkimi kolorami tęczy kwiatów. Na salę wchodzili uczniowie, którzy obsługiwali zaproszonych lawirując między nimi z tacami, ubrani w eleganckie kostiumy kelnerskie. Pomieszczenie zamieniało się w salę do tańczenia. Można było zamienić z gośćmi kilka słów siadając na przygotowanych pod jedną ze ścian kanapach przy kominku lub skorzystać ze stołu ze słodkościami.
Severus zajmował miejsce przy stole razem ze swoją partnerką. Przyszli już prawie wszyscy zaproszeni, w tym Regulus Black, który również od niedawna otrzymał członkostwo. Brakowało Lily i młodego Adriana. Drzwi otworzyły się. Do pomieszczenia wszedł...
- Potter. - Snape niemal wypluł nazwisko Huncwota. Widział, jak chłopak przytrzymuje drzwi. Do sali z promiennym uśmiechem weszła Lily. Wyglądała nieziemsko. Serce Severusa zabiło mocniej. Otworzył lekko usta wpatrując się w nią. Otrząsnął się od razu, gdy dziewczyna złapała Pottera pod ramię i usiedli na ostatnich wolnych miejscach. Oczywiście, nieskazitelny Potter musiał odsunąć jej krzesło i usiadł dopiero wtedy, gdy pomógł jej lekko dosunąć krzesło do stołu. Za nimi wszedł Adrian ze swoją partnerką, ale na nich nikt już nie zwracał uwagi.
- Słodka Lily i niesamowity pan Potter! Jakże cudownie! Ach! I ty Adrian! Wspaniale! - zachwycał się Slughorn. - Możemy zaczynać!
CZYTASZ
Jesteś moją kotwicą (Jily)
Fiksi PenggemarHuncwoci, Lily Evans, Severus Snape. Historia, która mogła mieć miejsce, oparta na książkach i tekstach pobocznych Rowling, sprawdzana z Pottermore. "- Bawi was czyjeś nieszczęście? - Fuknęła mrużąc oczy z wściekłości - Dla niektórych nieszczęście...