49. Szatnia

2.5K 140 75
                                    

James obudził się w naprawdę dobrym nastroju. Tego dnia obchodził swoje siedemnaste urodziny. Planowali z Huncwotami huczną imprezę w Pokoju Wspólnym. Zaprosili praktycznie cały dom powyżej piątej klasy. Miał być alkohol, muzyka i dobra zabawa. James miał nadzieję na romantyczne chwile z Lily i w głowie układał sobie plan, jak mógłby spędzić z nią tę imprezę. 

Lily natomiast postanowiła unikać alkoholu jak ognia, trzymać się z dala od Pottera i spędzić wieczór w możliwie najmniej inwazyjny sposób. Nie mogła pozwolić znów się pocałować, wylądować bez koszulki lub innej części garderoby. Tańczenie na stole również nie wchodziło w grę, a Lily wiedziała, że po alkoholu wstępował w nią demon. Po zaledwie kilku kolejkach robiła się odważna, nad wymiar szczera i zbyt łatwo ulegała chemii między nią i Jamesem. Dodatkowo po wieczornych odkryciach bała się w ogóle spojrzeć na niego i udawać, że nie widzi jego zakochania ani tego, że dotarło do niej, że cała wściekłość na niego przeszła jej jak ręką odjął a ona lubiła spędzać czas w jego towarzystwie. 

Remus wracał z zajęć do dormitorium. Obiecał pomóc w przygotowywaniu imprezy Jamesa. Do jego zadań należało wyciszenie wieży i przygotowanie Pokoju Wspólnego, w tym poinformowanie młodszych roczników o zakazie wychodzenia z dormitoriów aż do rana. Dodatkowo miał ubłagać Lily, żeby na czas przygotowań zajęła czymś Rogacza. Peter miał w tym czasie pójść do kuchni po przekąski przygotowane przez skrzaty i tort dla niego. Miał to wszystko przetransportować zaklęciem korzystając z tajnych tuneli. Zadaniem Syriusza i Marleny było dostanie się do Miodowego Królestwa po alkohol. 

- Lily, błagam. Bez tej części nasz plan nie wypali! - Remus uparcie i błagalnie wpatrywał się w rudowłosą robiąc oczy słodkiego kociaka. 

- On i tak wie o tej imprezie! - jęknęła unikając patrzenia chłopakowi w oczy. 

- Owszem, wie, ale nie musi widzieć przygotowań do niej. No błaaaagam! Wyciągnij go gdzieś, idźcie na spacer, poćwiczcie transmutację, cokolwiek! - Prawie padł przed nią na kolana. Lily spojrzała na niego. Westchnęła. 

- Dobra. Gdzie on jest? 

- Jesteś cudowna! - Lupin ucałował ją w policzek. - Na boisku. Zaraz kończy trening. 

Lily kiwnęła ze zrozumieniem głową. Przywołała do siebie zaklęciem sweterek oraz prezent i wyszła z wieży klnąc pod nosem. 

W drzwiach szatni minęła się z zawodnikami Gryffindoru. Spytani o Jamesa odpowiadali, że jeszcze jest pod prysznicem. Lily postanowiła zaczekać na niego oparta o szafki. Każdy dom miał swoją szatnię, a każdy zawodnik swoją szafkę, w której trzymał strój i mógł przechowywać miotłę. Lily odnalazła tę Jamesa. Nie było wątpliwości. Gościł na niej wielki napis "James Potter" a jakiś huncwot dorysował na drzwiczkach jelenie poroże. Lily usiadła na ławeczce i przekręcała w dłoniach czerwoną piłkę, którą miała podarować chłopakowi. Patrzyła w dół. I raptem widok kafelek przysłoniły czyjeś nogi. Uniosła głowę bardzo powoli obejmując wzrokiem kolana, pas, umięśnione podbrzusze i idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową. Przed nią stał James Potter we własnej osobie przepasany tylko ręcznikiem. Lily poderwała się na równe nogi nie wiedząc, czy z zażenowania patrzeć w dół czy unieść głowę i spojrzeć mu w oczy. Czuła jak jej policzki, szyja oraz dekolt robią się czerwone. Wyglądał jak grecki bóg. Stał też na tyle blisko, że tylko pół kroku dzieliło ją od strącenia z niego ręcznika. Uciekła wzrokiem w bok rumieniąc się jeszcze bardziej. Jamesa najwidoczniej bardzo bawiła ta sytuacja, bo przyglądał się jej uważnie. Drgnął trochę w jej kierunku. Próbowała się cofnąć, ale nie miała gdzie. 

- Jeśli chcesz żebym się ubrał, to musisz się przesunąć. No chyba że przyszłaś zrealizować pomysł na mój prezent urodzinowy. Nie powiem, seks w szatni byłby czymś, ale trochę inaczej wyobrażałem sobie nasz pierwszy raz. 

Zatkało ją. Po raz pierwszy w życiu nie miała riposty. Walczyła sama ze sobą. Część jej chciała uciekać, druga za to dotykać jego ciała i sprawdzić, czy mięśnie były faktycznie tak twarde na jakie wyglądały. Przesunęła się odwracając do niego plecami. Wzięła kilka głębokich wdechów i zamknęła oczy. 

- Co tu robisz? - spytał otwierając szafkę. Usłyszała dźwięk spadającego na podłogę ręcznika. Walczyła ze sobą żeby się nie odwrócić. Zacisnęła mocniej powieki. Przełknęła ślinę. Wzruszyła ramionami. 

- Obiecałam Remusowi, że nie dam ci wrócić do Pokoju Wspólnego przez jakiś czas. Przyjście tutaj to był naprawdę głupi pomysł - powiedziała trzęsącym się głosem. To była chwila, w której nie dziwiła się Marlenie, że rzucała się na Blacka jak na mięso. Lily miała ochotę zrobić to samo. James zaśmiał się szczerze i zamknął szafkę. 

- No, to ładny prezent mi Lunatyk sprawił. Randka z Lily Evans. 

- Nie nazwałabym tego randką - odparła. Poczuła, że James stanął przed nią. 

- No otwórz oczy, już się ubrałem. 

Lily wciągnęła głęboko powietrze i marszcząc śmiesznie nos uchyliła powieki. Faktycznie, miał już na sobie bokserki i skarpetki. Jego włosy nadal były mokre a ciało błyszczało jak u starożytnych atletów. Lily powstrzymała się żeby nie zjeść go wzrokiem lub ponownie nie zamknąć oczu. Wyciągnęła z kieszeni różdżkę i wysuszyła go jednym zaklęciem. 

- To dla ciebie. Wszystkiego najlepszego. - Wyciągnęła kafel w jego stronę żeby przerwać napiętą atmosferę. 

- W kolekcji do znicza? - spytał.

- To zaklęcie. Nie wiem ile będzie działać. Możesz go otworzyć, wystarczy znaleźć zamek i delikatnie dmuchnąć. 

James zdziwił się. Był ciekaw, co kryło się w środku. Przekręcał chwilę piłką w dłoniach. Odnalazł miejsce, które przypominało zatrzask i delikatnie w nie dmuchnął. Kafel otworzył się. Na dłoń wyskoczył mu mały jelonek. Pomachał głową i spojrzał na Jamesa, który uśmiechnął się od ucha do ucha. 

- To na szczęście - powiedziała Lily obserwując twarz chłopaka. 

- Dziękuję - nachylił się nad nią. Rudowłosa przełknęła głośno ślinę. Miała mu się nie dać pocałować. Zamknęła oczy. Poczuła wargi chłopaka na swoim policzku, a potem chłodne powietrze, które musnęło ją w miejscu, w którym ją pocałował. Otworzyła oczy będąc lekko skonsternowaną. 

James postawił sobie jelonka na ramieniu, a kafla schował do szafki. 

- Idziemy na spacer? - spytał. 

Przytaknęła. 

James opowiadał jej o Dolinie Godryka. Lily nigdy tam nie była, a była bardzo ciekawa codziennego życia w wiosce czarodziejów. Tak się zagadali, że do zamku weszli tuż przed ciszą nocną. Impreza zapewne trwała już w najlepsze. Niewiele się pomylili. Gdy przekroczyli próg Pokoju Wspólnego, połowa towarzystwa była już pijana, spora część przekąsek zjedzona, a na torcie dalej paliło się siedemnaście świeczek, choć były już bardzo krótkie.

- No nareszcie! - zawołał Łapa gdy dostrzegł Lily i Jamesa. - Ile można czekać?! Wybaczę wam te zwłokę tylko wtedy, gdy powiecie mi, że Lily jednak posłuchała rad Marleny. 

- Nie słuchałam niczyich rad, Black! - warknęła. Jej dobry humor prysł niczym bańka mydlana. 

- A szkoda - skomentowała Marlena. Rudowłosa przewróciła oczami. James objął ją ręką w talii i poprowadził w stronę kanapy, na której siedzieli ich przyjaciele. Chwilę później oboje trzymali już kubki wypełnione ognistą whisky.

---------------------------

Kochani, znowu znikam na jakiś czas, mam trochę badań i spraw w domu do ogarnięcia i muszę się tym zająć :) widzimy się w przyszłym tygodniu! Jeśli uda mi się coś wrzucić, to będę, ale nic nie obiecuję :(

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz