34. Na kolana

3K 161 165
                                    

Przez następne 2 dni nie będzie nowych rozdziałów :( zobaczymy się dopiero w poniedziałek. Buziaczki!!! :*
--------------

Plotki na temat Lily i Jamesa, były najgorętszym newsem w Hogwarcie. Plotki na temat Marleny i Syriusza, były drugim. Podczas imprezy po meczu bawili się na tyle dobrze, że postanowili to rozszerzyć na troszkę dłuższy okres. Z dnia na dzień Marlena stała się wrogiem publicznym numer jeden fanklubu Blacka, w tym Kate, która przesiadywała godzinami w bibliotece w nadziei na kolejną romantyczną przygodę z chłopakiem szukającym znowu czegoś absurdalnego w starych księgach. Sama Marlena utrzymywała jednak, że z Blackiem ją nic nie łączyło, a ona nie miała pojęcia skąd w ogóle wzięły się te pomówienia. Nie ważne, że kilka razy widziano ich obściskujących się na korytarzach. Dziewczyna twierdziła, że musiano ją z kimś pomylić.

Po zajęciach z transmutacji, gdy Marlena rozmawiała z Lily pakując swoje książki do torby, podszedł do niej Syriusz. Zarzucił jej rękę na ramiona i przyciągnął do siebie szepcąc coś do ucha. Dziewczyna spłonęła żywym rumieńcem i kiwnęła twierdząco głową. Black wyszczerzył się do niej, puścił oczko i wyszedł z sali w obstawie Huncwotów. 

- Lily, ja wiem, że miałyśmy tę przerwę spędzić na błoniach, ale mam ważną sprawę do załatwienia - rzuciła i pognała do wyjścia zarzucając pospiesznie torbę na ramię. 

Marlena była ładną dziewczyną. Miała brązowe włosy, owalną twarz i niebieskie oczy. Miała dość subtelną urodę i była wyższa od Lily. Jak większość nastolatek umawiała się na randki, była otwarta i rozrywkowa. Nie błyszczała, nie chwaliła się swoim statusem majątkowym i była miłą dziewczyną. Lily lubiła spędzać z nią czas i jeśli kogoś mogła zaliczyć do grupy zaufanych osób, to byłaby to właśnie McKinnon. 

Lily wzruszyła ramionami. Swoje trzydzieści minut przerwy postanowiła wykorzystać wygrzewając się na dziedzińcu z książką. 

Kolejnym blokiem zajęć była Obrona Przed Czarną Magią, na którą uczęszczali zarówno Huncwoci, jak i Lily i Marlena. Dziewczyna wraz z Syriuszem dobiegli do klasy jako ostatni. Na zajęciach mieli ćwiczyć zaklęcia obronne w pojedynkach. Klasa została odpowiednio przygotowana przez profesora Burna. Ławki i krzesła lewitowały pod wysokim sklepieniem, pozostawiając podłogę wolną. Ściany zaś obłożone były materacami, z których przynajmniej część wyglądała na zamieszkaną. Lily stanęła z Marleną na końcu kolejki do pojedynków. 

- Merlinie, Marleno! Ogarnij się! - Lily przyjrzała się dziewczynie uważnie. 

- Coś nie tak? - spytała

- Zamiast włosów masz na głowie z tyłu jeden wielki kołtun! - Zielonooka mruknęła zaklęcie poprawiając włosy przyjaciółki. 

- Dziękuję - szepnęła Marlena odwracając się do niej z uśmiechem. Jej usta były opuchnięte, koszula niedbale włożona do spódniczki, jedna podkolanówka lekko opuszczona, a kolana czerwone i obtarte. 

- Co ci się stało w kolana? - Rudowłosa spojrzała na przyjaciółkę, na twarzy której pojawił się rumieniec. 

- Nic, upadło mi coś - mruknęła próbując zmienić temat. Lily pokiwała głową. Kątem oka dostrzegła, jak Potter śmiał się z Blacka, który bez jakiegokolwiek wstydu zapinał rozporek w spodniach. 

- Merlinie, MARLENO! - Trochę zbyt głośno powiedziała Lily łącząc fakty w tym samym momencie, w którym Potter wypowiedział "Merlinie, Łapo!". 

- Panno Evans! Panie Potter! - usłyszeli głos profesora. - Skoro tak wam wesoło, to zapraszam was teraz na środek! 

Lily przełknęła głośno ślinę. Nie miała okazji pojedynkować się z Potterem, a wiedziała, że chłopak był w tym wybitnie dobry. 

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz