W związku z niedawnymi wydarzeniami, Remus w niedługim czasie został wezwany do gabinetu dyrektora. Rano przy śniadaniu zaczepił go jakiś zestresowany pierwszoroczny i przekazał karteczkę z zaproszeniem na wieczorną rozmowę. Co prawda, gdy Remus spojrzał przez całą Wielką Salę na Dumbledore'a, ten puścił mu oczko, ale i tak z duszą na ramieniu stanął przed drzwiami o ustalonej porze i zapukał w nie delikatnie. Usłyszał, jak marmurowy goblin stojący na straży wejścia na klatkę schodową przesuwa się, zamykając je. Bogato zdobione drzwi uchyliły się, wpuszczając zestresowanego chłopaka do pomieszczenia.
- Dzień dobry profesorze - przywitał się i zajął miejsce na wskazanym mu krześle stojącym naprzeciwko biurka. W gabinecie dyrektora był już wiele razy i zawsze robił na nim ogromne wrażenie, szczególnie mnogość książek, które naprawdę chciał przeczytać. Dumbledore był posiadaczem wielu białych kruków na temat magii. Z dawnych czasów pozostała mu potężna kolekcja kilkuset bezcennych ksiąg, którą w spokojniejszych chwilach chętnie się chwalił. W tym momencie na szybko Lupin przypomniał sobie, że kiedyś wspominał o Picatrix pióra al-Majritiego, Centuries Astrologiques autorstwa Nostradamusa oraz De Lapide Philosphorum niezrównanego Michała Sędziwoja, ale z pewnością było tam jeszcze coś ciekawszego.
- Panie Lupin! Mam nadzieję, że dobrze pan się już czuje.
Remus przytaknął. W prawdzie był już silniejszy, ale ciągle miał wyrzuty sumienia.
- Przyjaciele przekazali panu, że sprawa została rozwiązana?
- Spakowałem już kufer - Remus zacisnął zęby, ale i tak do oczu napłynęły mu łzy. Odwrócił wzrok od dyrektora. Nienawidził się za swoją wrażliwość.
Dumbledore spojrzał na ucznia i uśmiechnął się pod nosem.
- Nadrobi pan zaległy materiał, wróci na zajęcia i przekaże prefektom ogłoszenie o kursie teleportacji. Jedną taką informację zawiesi pan na tablicy ogłoszeń w Pokoju Wspólnym w swoim domu - odparł, jak gdyby nigdy nic i przesunął po blacie biurka stosik kilku pergaminów z pieczęciami Hogwartu i Ministerstwa Magii w jego kierunku.
- Ale przecież... - zająknął się Remus. - ...Snape wie, że jestem... potworem. Już niedługo rozpocznie się panika i będzie pan zmuszony mnie wyrzucić.
- Mogę zapewnić, że pan Snape nie piśnie ani słówka. - Dumbledore zachichotał pod nosem. - Naprawdę Remusie, musisz mi zaufać. Nie będzie żadnego listu, żadnej paniki. Nikt się nie dowie.
- A Śmierciożercy? Wie pan przecież, że są wśród nas... - zaczął Remus, ale dyrektor bardzo szybko mu przerwał.
- Kontroluję sytuację w szkole, wiem jak to wszystko wygląda i proszę, abyś ty i reszta Huncwotów się w to nie wtrącali. Jesteście w szkole, gdzie macie się uczyć i niech tak pozostanie.
Remus chciał coś dodać, ale widząc twarde i bezdyskusyjne spojrzenie Dumbledora kiwnął tylko głową, zgarnął papiery z biurka i wyszedł z pomieszczenia aby wykonać powierzone mu zadania.
- Pan Filch pokazywał mi pergamin, który stworzyliście. Robi wrażenie – powiedział Dumbledore, ale zbyt cicho, by Remus mógł go jeszcze usłyszeć.
Lily stała przed tablicą ogłoszeń i obserwowała, jak Remus zawiesza na niej ogłoszenie.
- Kurs teleportacji? Kiedy? - spytała będąc naprawdę podekscytowaną.
- Za dwa tygodnie - odparł podając jej jedną z kartek. Lily szybko przesunęła po niej wzrokiem.
- Zapisujesz się? - spytała Remusa. Spojrzał na nią jakby było to najoczywistsze na świecie. Zrozumiała aluzję i zaśmiała się. - Przepraszam, to było głupie pytanie. To ja biegnę nas zgłosić do McGonagall! No i oczywiście nie zapomnę o Blacku i Potterze.
CZYTASZ
Jesteś moją kotwicą (Jily)
Fiksi PenggemarHuncwoci, Lily Evans, Severus Snape. Historia, która mogła mieć miejsce, oparta na książkach i tekstach pobocznych Rowling, sprawdzana z Pottermore. "- Bawi was czyjeś nieszczęście? - Fuknęła mrużąc oczy z wściekłości - Dla niektórych nieszczęście...