99. Ślub Petunii

3.2K 140 130
                                    


Lily, która wtulała się w Jamesa szlochając zastygła bez ruchu. Musiała się przesłyszeć, prawda? 

- Słucham? - Spojrzała na niego opierając brodę na jego klatce piersiowej. Zrobiła mu się zabawna druga broda, gdy schylił głowę by złapać kontakt wzrokowy. 

- Poważnie mówię, Lily. Wyjdź... 

Nie zdążył skończyć zdania, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Lily wyślizgnęła się pospiesznie z uścisku i rzucając Jamesowi zszokowane spojrzenie zbiegła otworzyć. Kto mógł przyjechać o tak później porze? 

- Cześć Księżniczko! - Syriusz wyszczerzył się od ucha do ucha. - Umieram z ciekawości, jak wam poszło pierwsze spotkanie z teściami. - Przyjrzał się zapłakanej twarzy Lily. - Co się stało? Kogo zabić? 

- Nikogo, Syriuszu, wejdź. - Przesunęła się żeby zrobić mu miejsce. - Zostaw płaszcz w przedpokoju i chodź na górę. 

Poczekała aż Łapa grzecznie zdejmie obuwie i okrycie wierzchnie i poprowadziła go wprost do swojego pokoju. 

- To było do przewidzenia - mruknął James na widok przyjaciela. - Łapciu, co tam? - Uśmiechnął się ironicznie, ale Syriusz nic sobie z tego nie robiąc rozejrzał się z zainteresowaniem po surowo urządzonym pokoju Lily i odnajdując łóżko rzucił się na nie. 

- Tęskniłem - odparł. - Twoi rodzice poszli spać, a mi się nudziło. Postanowiłem się tu teleportować, no bo przecież nie będę siedział sam. 

- Trzeba było teleportować się do Marleny - odparł James wzdychając ciężko. Nie na rękę mu była wizyta przyjaciela. Planował spędzić z Lily przyjemną noc, poza tym, właśnie się jej oświadczał. Fakt, nie miał pierścionka przy sobie, leżał na dnie jego kufra w Dolinie Godryka, ale mógł go przecież dać Lily przy najbliższej okazji. Wystarczyłoby tylko żeby powiedziała "tak". 

James przeniósł wzrok z Syriusza i próbował odszukać wzrokiem Lily, ale nie było jej w pokoju. 

- Wyszła, jeśli chcesz o to spytać - powiedział Łapa. - Co jej zrobiłeś, że płakała? 

- Mieliśmy małą sprzeczkę. Petunia i jej narzeczony są chyba gorsi niż Snape. 

- Nie pierdol! - ożywił się Syriusz, siadając na łóżku. 

James wzruszył ramionami. 

- Powiedział trochę za dużo, posprzeczaliśmy się, prawie wyrósł mu świński ogon, trzasnęli drzwiami a Lily zrobiła mi awanturę. Obiecałem ich przeprosić. 

- Popierdoliło cię? Trzeba im pokazać, gdzie ich miejsce w szeregu. 

- Gadasz jak prawdziwy Black - warknął James. - Bo są mugolami? A może najlepiej od razu sprzedać ich Voldemortowi?

Syriuszowi zszedł uśmiech z twarzy.

- Prawda - odparł po chwili. - Masz rację. Wychodzi na to, że za każdym razem jestem prawdziwym Blackiem. 

- Łapa, nie chciałem... - zaczął James, ale Syriusz zdążył już przywołać swoje rzeczy i ze zbolałą miną zdążył teleportować się do domu. 

James zacisnął pięści oddychając głęboko. Ściągnął z siebie ubrania pozostając w samych bokserkach i wskoczył pod kołdrę, zakrywając się nią po same uszy. Po chwili ściągnął okulary i odłożył je na szafkę nocną. Miał ochotę krzyczeć i płakać jednocześnie. Było mu naprawdę źle. 

Lily wróciła z kuchni z trzema kubkami gorącej czekolady. Zamiast Syriusza i Jamesa wesoło gawędzących w pokoju zobaczyła rozwaloną na ziemi kupkę ubrań, sylwetkę zwiniętą pod kołdrą i definitywny brak Blacka. Machnęła różdżką odstawiając tacę na blat, zamknęła drzwi zaklęciem i przebrała się w jedwabną, dość skąpą koszulę nocną, którą dostała od Marleny w prezencie świątecznym i wcisnęła się pod kołdrę przytulając do pleców Jamesa. 

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz