James Potter za zadanie honorowe wyznaczył sobie poderwanie Lily Evans. Syriusz Black, jako najlepszy skrzydłowy, za zadanie postawił sobie nauczenie Jamesa sztuki podrywu, którą on miał we krwi. Zbliżały się piętnaste urodziny rudowłosej i trzeba było jak najszybciej uporać się z porażkami "Misji Evans". Zamiast omawiania kolejnego dowcipu podczas kolacji, Huncwoci poznawali tajemną sztukę rozkochiwania w sobie dziewczyn wykładaną przez Blacka.
- Patrz uważnie. - Zaczął Syriusz skupiając uwagę Pottera na sobie. - Załóżmy, że Remus jest dziewoją pokroju Evans. - Ujął dłoń przyjaciela. Remus patrzył na chłopaka jak na wariata i próbował wyrwać dłoń. - O, widzisz? Nawet stawia się tak samo!
- To jest chore, Syriuszu - skwitował Lupin
- Nie przesadzaj, Remus, to dla dobra nauki! - Potter poparł poczynania przyjaciela i wlepił wzrok w Huncwotów. Nie tylko on. Małe przepychanki pomiędzy Lupinem a Blackiem sprawiły, że najbliżej siedzący uczniowie zaczęli się im uważnie przypatrywać.
- Dawaj tę łapę! - Syriusz mocno chwycił wyrywającą się dłoń przyjaciela. - No to tak, możesz dotknąć wierzch dłoni palcami, o tak. - Zademonstrował. - Możesz też niby przypadkiem przejechać palcem po jej palcach.
Peter starał się robić rysunki do swoich notatek. Gorączkowo pisał i jednocześnie przeżuwał tosta, którego wepchnął sobie do buzi prawie w całości, aby nie marnować czasu ani na naukę, ani na posiłek.
- No albo splątać palce z jej palcami - kontynuował Black. Remus nie mógł opanować rumieńca, który pojawił się na jego twarzy. Czuł się bardzo niekomfortowo i czuł, że zaraz spłonie ze wstydu. Apogeum upokorzenia przyszło, gdy Black pocałował go w dłoń, po czym ją obrócił i ucałował nadgarstek.
- Tylko się nie zakochaj, Remusie - zakpiła Marlena McKinnon obserwując zachowanie kolegów. Uczniowie obserwujący sytuację śmiali się w głos. Chłopak poderwał się z miejsca, uderzył Blacka w tył głowy i wyszedł z Wielkiej Sali.
- Nie bij swojej żoneczki, Lupin! Przemoc w rodzinie to nic dobrego! - zakpił któryś ze ślizgonów wołając za odchodzącym chłopakiem. W drzwiach blondyn minął Evans. Spojrzała na jego czerwoną twarz i wzruszyła ramionami. Nie chciała wiedzieć, co tym razem wymyślili Huncwoci. Przysiadła się do Marleny, na swoje nieszczęście, niedaleko obok Pottera, który wykorzystał sytuację i przysunął się do niej. Bez słowa sięgnął po najbliżej stojący półmisek trącając dłonią dłoń Lily.
Uniosła brew w zdziwieniu, ale zignorowała chłopaka. Potter nic sobie nie robiąc z jej reakcji prowadził ożywioną rozmowę na temat Quidditcha z siedzącym naprzeciwko niego Jackiem Peeckiem, starszym o dwa lata kapitanem drużyny Gryffindoru. Jednocześnie zaczął gładzić palcami jej palce. Dziewczyna starała się nie zwracać uwagi na chłopaka. Jednak gdy chciała zabrać rękę i sięgnąć po jedzenie, ten położył swoją dłoń na jej. Lily nie wytrzymała. Zachowując kamienną twarz złapała w drugą rękę widelec i wbiła go boleśnie Jamesowi w nadgarstek.
- AUUUU! EVANS! OSZALAŁAŚ?! - wrzasnął na całą Wielką Salę
- Kiedy ty, obślizgły gumochłonie, zrozumiesz, że nie mam ochoty na żaden kontakt z tobą i twoim napuszonym łbem? Zabieraj łapy!
- Jeszcze będziesz krzyczeć moje imię w nocy! - rzucił desperacko, masując obolałą dłoń
- Tak, w koszmarze jaki mi się przyśni! - warknęła
- Daj mi chwilę, a gwarantuję, że wymażę złe wrażenie, jakie na tobie zrobiłem - spojrzał na nią z miną zbitego psa
- Spieprzaj, Potter, bo ten widelec zaraz przebije nie tylko twoją rękę - Lily zamachnęła się groźnie trzymając w dłoni sztuciec. Potter bojąc się o swoje zdrowie przysunął się z powrotem do Huncwotów. Sytuacja jednak go nie zniechęciła. Przynajmniej tym razem Evans nie opuściła pomieszczenia, a to już był jakiś postęp.
- On musi wyjątkowo wyprowadzać cię z równowagi - mruknęła Marlena. - Chyba jeszcze nigdy nie słyszałam, żebyś przeklinała
- Daj mi spokój - warknęła Lily wpakowując sobie widelec pełen spaghetti do ust i ucinając w ten sposób temat.
Syriusz, ku uciesze Petera, podjął kolejną próbę nauczenia czegoś Pottera.
- Żeby było ci łatwiej, przemienimy lekko Petera i to na nim będziesz ćwiczył - rzekł z dumą i nie czekając na pozwolenie czy choćby wyraz sprzeciwu, za pomocą zaklęcia, zmienił włosy Petera w długie i rude. Dodatkowo dorobił mu piersi, a ubranie przerobił na dziewczęcą, różową sukienkę z plisami na spódnicy. Peter wyglądał komicznie.
- Syriuszu! - pisnął przeglądając się w lustrze, które stało w kącie pokoju - Ale ściągniesz ten czar, prawda?
- Oczywiście, że tak Peter! Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci tak paradować po Hogwarcie! - Black zaśmiał się, a jego kolega wypuścił ze świstem powietrze dając ujście napięciu, które go ogarnęło.
Chłopcy ćwiczyli. James uczył się tańczyć, całować dłoń, kłaniać, delikatnie obejmować ramieniem i zarzucać bluzę na ramiona, chować włosy za ucho i rozpinać stanik jedną ręką bez patrzenia. Peter ze swojego obowiązku bycia Lily Evans wywiązał się dzielnie. Remus obserwował to wszystko z dozą niepewności, ale po chwili sam przyłączył się do kolegów dając Jamesowi rady, które wyczytał w książkach. Tak naprawdę sam nie miał doświadczenia w temacie randek.
-Cholera! Panowie! Czas na transmutację! - James spojrzał na zegarek. Ćwiczyli w przerwie między zajęciami, którą mieli dzięki uśpieniu nauczyciela od Opieki Nad Magicznymi Zwierzętami. Wybiegli w popłochu z dormitorium kompletnie zapominając o odczarowaniu Petera.
Huncwoci wpadli zdyszani do klasy. McGonagall i wszyscy zgromadzeni uczniowie spojrzeli w ich stronę. Lekcja trwała od dobrych dziesięciu minut.
- Kwadrans studencki! - rzucił na wstępie James siadając na swoim miejscu.
- Przepraszamy Pani Profesor! - dodał Lupin
- Byliśmy bardzo zajęci - wytłumaczył Syriusz
- No właśnie - skwitował Peter. Sala wypełniła się śmiechem, a twarz nauczycielki zmieniła wyraz ze srogiego na rozbawiony.
- O Merlinie, Peter! Zapomniałem! - ryknął śmiechem Syriusz. Machnął różdżką szepcąc zaklęcia. Pettigrew wrócił do swojej dawnej postaci.
- Black, Pettigrew! Szlaban! - warknęła nauczycielka. - I plus dwadzieścia punktów za niezwykle udaną transmutację - dodała po chwili zastanowienia. To była magia na wysokim poziomie, wiedziała o tym.
Lily Evans przewróciła oczami. Jeśli Syriusz próbował ośmieszyć w ten sposób i ją, to mu się to udało.
- Black, jesteś kretynem - syknęła Lily w jego kierunku sztyletując go wzrokiem
- Ale za to jakim przystojnym i utalentowanym. - Wyszczerzył się. Evans schowała twarz w dłoniach. Czasem nie miała już siły na Huncwotów.
CZYTASZ
Jesteś moją kotwicą (Jily)
Fiksi PenggemarHuncwoci, Lily Evans, Severus Snape. Historia, która mogła mieć miejsce, oparta na książkach i tekstach pobocznych Rowling, sprawdzana z Pottermore. "- Bawi was czyjeś nieszczęście? - Fuknęła mrużąc oczy z wściekłości - Dla niektórych nieszczęście...