106. OWUTEMY

1.3K 88 82
                                    

Kochani! Witam po długiej przerwie!

Chyba powinnam się Wam wytłumaczyć z mojej nieobecności pomimo siedmiomiesięcznej kwarantanny na której utknęłam, a co za tym idzie w związku z ogromem dostępnego czasu powinnam była cokolwiek napisać.

Potem utknęłam na kolejnych lockdownach i powiem Wam szczerze, że nie mam pojęcia, gdzie zaginął mi rok 2020. Mam kilka postanowień na 2021, ale nadal nie obiecuję, że będę tu częściej. Mój zapał do pisania jest znikomy, niestety.

Swoją drogą - dziękuję wszystkim nowym osobom, wszystkim stałym czytelnikom i każdemu z osobna - mój Wattpad wysyła mi tygodniowo ponad 100 powiadomień od Was, że jesteście, czytacie, dodajecie do ulubionych - bardzo jestem Wam za to wdzięczna! Pozostańcie bezpieczni w tych paskudnych czasach!


---------------------------------------


Trzy miesiące do owutemów minęły zatrważająco szybko. Po raz pierwszy w swojej karierze Huncwoci przyłożyli się do nauki jak nigdy wcześniej, a ich aktywność w szkole zmalała. James dodatkowo cisnął swoją drużynę, której udało się dostać do finałowego meczu o Puchar Quidditcha i chodził z podkrążonymi oczami po intensywnych treningach pięć razy w tygodniu, wieczornych patrolach i nocnych naukach razem z przyjaciółmi. Zależało im wszystkim. Prorok Codzienny donosił o coraz bardziej nasilających się atakach Voldemorta i wiedzieli, że życie po opuszczeniu Hogwartu wcale nie będzie wymarzoną sielanką. Możliwe, że nie byliby w stanie nawet skończyć dodatkowych kursów, na które chcieli się udać, ponieważ wojna była bliżej niż ich własne cienie, a jej echo pozostawiało zimne dreszcze na kręgosłupach. To wszystko rodziło kolejny temat pomiędzy szóstką przyjaciół, o którym szeptali między sobą poza zasięgiem innych osób siedząc wieczorami w Pokoju Wspólnym, gdy ten już pustoszał - Zakon Feniksa.

Według wytycznych Dumbledore'a mieli oko na uczniów, a jakże, i dobrze wiedzieli, że grupa ślizgonów za wszelką cenę próbowała dołączyć do popleczników Voldemorta, ale przyłapanie ich na gorącym uczynku okazało się wcale nie być takie proste, jak zakładali. Dodatkowo Marlena odkryła, że kilkoro puchonów z młodszych roczników interesowało się poczynaniami Czarnego Pana, ale trudno jej było określić, czy przez wzgląd na artykuły w Proroku Codziennym, czy faktycznie go popierali. Całą grupą omawiali te przypadki nie dochodząc jednak do żadnych wniosków. Mimo, że Huncwoci mieli dość jasne zdanie na ten temat i śmiało wrzucali kolegów z Hufflepuffu do worka "popleczników Voldemorta", tak Lily nie pozwalała im w jawny sposób przekreślać ich tylko dlatego, że informacje Marleny nie były wystarczająco pewne, a oni sami nie mieli na nic dowodów.

Z drugiej strony Huncwoci pozbawieni towarzystwa dziewcząt, siedząc nocami w dormitorium, obmyślali plan wybitnego pożegnania z Hogwartem. Przez długi czas nie mogli nic wymyślić. W ich głowach świtały pomysły niewystarczająco godne skończenia nauki.

Leżeli łóżkach. Syriusz trzymał dłoń na czole Jamesa, który miał zamknięte oczy, a jego okulary leżały na szafce nocnej Petera. Nie dość, że Potter był potwornie zmęczony, to jeszcze nie mógł przy tym nic sensownego wymyślić, bo jedyne, co pojawiało mu się w głowie, to taktyka do meczu o Puchar pomieszana z zagadnieniami z eliksirów. W pewnym momencie przed oczami pojawił mu się obraz latających na miotłach chropianków, które próbowały za wszelką cenę trzymać się miotły swoimi sześcioma odnóżami, a kafla nieudolnie podawały szczypcami. Przez chwilę nawet był skonsternowany zaistniałym w jego myślach obrazem i bacznie śledził próby złapania malutkiego złotego znicza w tak ogromne skrzypce, ale głos Syriusza skutecznie zmusił go do otrząśnięcia się z przedziwnej wizji.

- A może by tak zamienić szaty ślizgonów na zoto-czerwone?

- Już to robiliśmy - odparł Remus i westchnął głęboko i głośno.

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz