76. Alchemia dla zaawansowanych

4.6K 175 267
                                    

Euphemia Potter za pomocą zaklęcia odświeżyła pokój gościnny, który wydawał jej się najodpowiedniejszy dla Lily. To było najskromniej urządzone pomieszczenie. Ściany w nim były kremowe, na jasnobrązowej podłodze leżał błękitny dywan, na nim stało dwuosobowe, dębowe łóżko z błękitną pościelą, po obu stronach którego ustawione były dwie szafki nocne z lampkami na srebrnych nóżkach i z błękitnymi abażurami. W pokoju znajdowała się komoda, nieduża szafa, mała, dębowa toaletka i stojące lustro w srebrnej ramie. Na jednej ze ścian wisiał obraz Williama Turnera przedstawiający pejzaż spokojnego morza o zachodzie słońca. Gdy patrzyło się na niego, można było odnieść wrażenie delikatnie falującej wody oraz chmur leniwie przesuwających się na horyzoncie. Nic w tym dziwnego, obraz był zaczarowany. Kobieta rzuciła okiem na pomieszczenie i położyła w nogach łóżka kolorowy koc, który sama uszyła, a puchaty ręcznik złożony w idealną kostkę umieściła na komodzie. Chciała ugościć Lily najlepiej jak tylko potrafiła. Zamknęła drzwi i na tabliczce, która była do nich przytwierdzona zaklęciem napisała "Lily Potter", przez chwilę rozmarzonym wzrokiem wpatrywała się w swoje dzieło i czym prędzej zmieniła treść na "Lily Evans". "Może kiedyś" mruknęła do siebie, po czym przeszła przez korytarz i zapukała cicho do pokoju swojego pierwszego syna. Drugi zmaterializował się tuż obok niej.

- Lepiej wchodzić bez pukania, nie zawiesili skarpetki na klamce - Syriusz wyszczerzył się do kobiety, która pogroziła mu palcem w odpowiedzi robiąc jednak rozbawioną minę. Nacisnęła klamkę i weszła do środka.

Światło w pokoju było zgaszone, świeciła jedynie lampka po jednej stronie łóżka. Na nim Lily i James spali w pełnym ubiorze wtuleni w siebie. Syriusz wpakował się do pomieszczenia zaraz za przybraną matką i chciał coś powiedzieć, ale widząc ten słodki obrazek wyszczerzył się tylko. Wiedział, że dla Rogacza stanie się to wydarzeniem życia, o którym będzie mu nudził przez kolejne tygodnie.

Euphemia chwyciła koc, który leżał zwinięty w nogach łóżka i przykryła nim parę uważając, żeby ich nie obudzić, po czym wypchnęła Syriusza na korytarz.

- Nie zamierzasz budzić Lily żeby odesłać do jej łóżka? - spytał z bezczelnym uśmiechem nim wszedł do swojego pokoju.

- Dobrze wiesz, że po tym, co się wydarzyło, James ma koszmary. Może w końcu się wyśpi. I nie waż się ich jutro budzić! - powiedziała twardym acz zmartwionym głosem. - Nawet jeśli mają spać do wieczora. Znajdź sobie jakieś twórcze zajęcie. O, wiem, na zakupy pójdziesz! Zrobię ci rano listę.

- Nie masz serca, mamo... - mruknął Syriusz. Ucałował ją jednak w policzek. - Ale dla ciebie wszystko. Dobranoc - dodał i zniknął za drzwiami z napisem "Syriusz". Euphemia uśmiechnęła się. Na tej tabliczce też dopisywała „Potter" takczęsto jak tylko mogła. 

Lily obudziły promienie słoneczne, które padały na jej twarz. W pierwszej chwili nie wiedziała, gdzie się znajduje. To zdecydowanie nie był jej pokój. Było w nim ciemniej, meble wyglądały inaczej, a łóżko było zdecydowanie wygodniejsze. Do tego było jej niesamowicie ciepło w plecy i musiała się przyznać sama przed sobą, że wyspała się jak nigdy. Dotknęła dłoni Jamesa, którą oplatał ją w talii i westchnęła cicho.

- Zostałaś. - Usłyszała za sobą cichy szept. Obróciła się powoli w jego stronę.

- Mhm... - mruknęła. - Jak noc? - spytała pamiętając o jego koszmarach.

- Dawno tak dobrze nie spałem. - uśmiechnął się do niej. - Jesteś jak mała przytulanka. - Zaśmiał się cicho układając dłoń na jej uchu. Palcami głaskał ją po głowie. Lily przymknęła oczy poddając się pieszczocie. Musiała przyznać, że ten czuły i delikatny James, który nie wykrzykiwał jej imienia i nie rozwieszał transparentów na jej cześć niebotycznie jej się podobał. Był jak prywatny książę z bajki udowadniający na każdym kroku, że uczucie, którym ją darzył, nie było już szczeniacką próbą popisania się, a faktycznym zakochaniem. Rumieniła się pod wpływem jego wzroku, miała motylki w brzuchu, gdy jej dotykał, a w jego ramionach czuła się naprawdę bezpiecznie. Wiedziała jednak, że to nie był dobry moment na uniesienia miłosne. James miał problem, a ona w pierwszej kolejności chciała mu pomóc.

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz