20. Ten gniewny

2.3K 165 139
                                    

Między Lily a Severusem przestało się układać. Chłopak przekonany był, że rudowłosa zaczęła się przyjaźnić ze znienawidzonymi przez niego Huncwotami. Unikał jej przez to jak ognia i cały swój wolny czas spędzał z kolegami ze swojego domu co raz bardziej wierząc w przekonania Lorda Voldemorta o czystości krwi. Fascynowała go czarna magia - potężna i wielka, dzięki której można było osiągnąć i zdobyć wszystko. Severus podświadomie wierzył, że także Lily. Miał cichą nadzieję, że uda mu się przekonać ją do wyznawania tych samych przekonań. Mimo to poświęcił całą swoją duszę na studiowaniu ksiąg zakazanych i włóczył się po korytarzach w towarzystwie ślizgonów skutecznie unikając dziewczyny i jednocześnie obserwując każdy jej ruch. 

- Severus, czy my w końcu możemy porozmawiać? - Lily schowała dumę w kieszeń podchodząc do grupki ślizgonów, z którą stał jej przyjaciel. Ogarnęło ją uczucie niewiadomego lęku. W ich postawach było coś takiego, co zmuszało ją do trzymania się na dystans. Nawet nie zauważyła, że włożyła rękę do kieszeni i zacisnęła palce na różdżce. 

- Nikt w tym towarzystwie nie chce z tobą rozmawiać, szlamo - odparł stojący obok jej przyjaciela Avery. 

- Ciebie nie pytam - odparła buntowniczo posyłając chłopakowi złowieszcze spojrzenie. - Sev? - Spojrzała na niego wyczekując, aż pójdzie razem z nią.

- Nie mamy o czym rozmawiać - odparł. Zimne spojrzenie, którym ją obdarzył przeszyło ją aż do kości. 

- Świetnie - warknęła. Odwróciła się na pięcie zderzając z kimś. 

- Hej, Evans, uważaj! - James złapał ją za ramiona powstrzymując przed upadkiem. Zauważył zbierające się w jej oczach łzy. Spojrzał na grupkę ślizgonów, w której stał Snape. Poczuł gniew, który w chwilę wypełnił jego klatkę piersiową. 

- Zejdź mi z drogi, Potter. - Wyszarpała się z uścisku.

- Uważaj jak chodzisz, szlamo! - Usłyszała za sobą. - Bo już niedługo możesz przestać! 

Puściła tę uwagę pomimo uszu. Łzy poleciały po jej policzkach. James przepuścił ją, by mogła odejść. 

- Jak ją nazwałeś? - podszedł do chłopaka, który nazwał dziewczynę szlamą i pchnął go na ścianę. 

- Tak, jak powinna być nazywana. Szlamą - wysyczał. James uderzył go pięścią w nos.

- Powtórz, bo nie dosłyszałem - warknął. Chłopak wyszczerzył zęby w bardzo wrednym uśmiechu. 

- Szlama - odparł spluwając krwią na podłogę. James wymierzył mu kolejny cios w twarz, a następnie w brzuch. Ślizgon zwinął się z bólu. 

- Jeszcze raz usłyszę, że śmiesz ją tak nazywać, przysięgam, nie opuścisz tego zamku żywy - złapał chłopaka za szaty i pchnął go w stojącą grupkę. Posłał mordercze spojrzenie Smarkerusowi i odszedł w przeciwnym kierunku, niż zamierzał iść. 

James znalazł Lily nad jeziorem. Siedziała na trawie skubiąc ją nerwowo. Usiadł obok niej.

- Wszystko dobrze, Evans? - spytał. 

- Nic nie jest dobrze! - Była zła i rozżalona. - Odejdź stąd - warknęła.

- Nie. - Objął ją ramieniem przyciągając do siebie i zaciskając w żelaznym uścisku. Była taka drobna, przeszło mu przez myśl.

- Zostaw mnie! - Szamotała się próbując uwolnić. James czuł jak dziewczyna traciła powoli siły. Wściekłość ustąpiła miejsca żalowi. Ramiona rudowłosej zaczęły się trząść, łzy płynęły ciurkiem po policzkach, a ona poddając się temu moczyła jego szatę. 

- Cicho, już dobrze. Spokojnie - pocieszał ją ani na moment nie rozluźniając uścisku. Jej pięści zacisnęły się na jego szacie. Jedną ręką wykonywał uspokajające okrężne ruchy na jej plecach. Gest działał powoli. Siedzieli tak kilka, może kilkanaście minut. 

- Dlaczego on mnie unika? - załkała dziewczyna. - Nie rozumiem, co ja mu takiego zrobiłam - wyrzuciła z siebie. James nie przestał jej masować, chociaż poluźnił uścisk. 

- Jest cholernym dupkiem. - Nie mógł się powstrzymać. Nienawidził ślizgonów za ich manię na punkcie czystości krwi, a Snape'a za to, że doprowadzał Lily do łez. 

- Przestań, nie znasz go - broniła go Lily odsuwając się gwałtownie. 

- Ale wiem, że nie widzi świata poza czarną magią! - odparł gniewnie.

- Tak jak ty nie widzisz nic poza czubkiem własnego nosa. - Lily nienawidziła, gdy ktoś oskarżał jej przyjaciół. Odpowiadała atakiem na atak. 

- Świetnie. Jeśli jeszcze raz któryś z nich, a w szczególności Snape, cię poniży, nie licz na to, że stanę w twojej obronie. - Odsunął się gwałtownie od dziewczyny i wstał odchodząc szybko. Był wściekły. 

- To nie tak! - Lily zdała sobie sprawę, że została sama. Potter był najbardziej przychylną dla niej osobą w tej kwestii.

- A jak? - Odwrócił się do niej zaciskając pięści. Nie odpowiedziała. Patrzyła na niego zapuchniętymi, zielonymi oczami. 

- Nie wiem. Przepraszam. Severus... Ja... - zaczęła się jąkać.

- Daruj sobie, Evans. - Pomimo tego, że serce rozpadało mu się na milion kawałków, zostawił dziewczynę samą ze swoimi problemami. Jeśli Smarkerus z tą swoją czarną magią był ważniejszy i lepszy od niego, to nie mieli o czym rozmawiać. Lily była ślepa i najwyraźniej głupia. 

James musiał dać upust emocjom. Najlepszą terapią był dla niego trening i latanie na miotle. Wszedł do jednej z szatni na boisku do Quidditcha. Przebrał się. Przywołał także zaklęciem swoją miotłę. Ojciec dbał o to, aby jego sprzęt był najlepszej jakości. Posiadał najnowszy model Nimbusa, najbardziej znanej i najlepszej miotły na świecie. Miał także kosztujący grube pieniądze zestaw do pielęgnacji sprzętu oraz ochraniacze i rękawiczki. James Potter miał to, czego zapragnął. Nim jednak wsiadł na miotłę, zrobił kilka okrążeń biegiem wokół boiska. Rozgrzał porządnie mięśnie i stawy. Nie mógł się nierozważnie nabawić kontuzji. Poza tym, podobało mu się jego ciało po ćwiczeniach. Było ładnie wyrzeźbione, chociaż nieprzesadzone. Może dlatego jako animag zamieniał się w jelenia? Uśmiechnął się sam do siebie. Jego pewność siebie wzrosła dzięki tej umiejętności utrzymując go w przekonaniu, że nie był głupi. 

Podszedł do skrzyni, w której trzymane były wszystkie piłki do Quidditcha. Wyciągnął kafla. Jego wzrok przykuły jednak drzwiczki, które trzymały w ryzach złotego znicza. Otworzył je i wyciągnął delikatnie małą piłeczkę. Rozłożyła skrzydła próbując wzlecieć pomimo trzymających ją palców. Potter wypuścił ją aby po chwili złapać przed swoją twarzą. Piłeczka schowała skrzydła. Wsadził ją do kieszeni. Postanowił zabrać przedmiot i trochę się nim pobawić w ramach zmniejszenia stresu pomiędzy zajęciami. Może odwróciłaby jego uwagę od Lily, z którą zamierzał dać sobie spokój na jakiś czas. Skoro wolała Severusa, nie mógł nie uszanować jej decyzji. Tak mu się przynajmniej wydawało. 


------------------------------------------------

Serio. Ja nie mogę się Wam oprzeć. Dziękuję! Za komentarze, za gwiazdki, za to, że Wam się podoba i w ogóle. 

Zapraszam na One Shot Remus x Syriusz, który powstał też przez Was. 

https://www.wattpad.com/621895173-nigdy-wi%C4%99cej-nie-ka%C5%BC-mi-wychodzi%C4%87-remus-x-syriusz

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz