17. Błagaj mnie

2.6K 165 205
                                    

Remus nie pisnął słowem o rozmowie z Lily. Po wejściu do dormitorium rzucił tylko:

- Dobrze wybrałeś, James. Lily zrozumiała i nie odtrąciła mnie. 

James nie skomentował. Uśmiechnął się od ucha do ucha. Lily Evans, dziewczyna idealna pod każdym względem. Piękna, mądra, wspaniała przyjaciółka, uparta, dumna i... nie do zdobycia. To wszystko sprawiało, że nie mógł przestać o niej myśleć. 

- No to co teraz? Psujemy jakiś eliksir, umawiamy Jamesa na korki z Evans i wprowadzamy ją w nasz plan? - Syriusz wynurzył się znad gazety, którą przeglądał. 

- A nie możemy jej normalnie poprosić? - zaproponował Peter. Przyjaciele spojrzeli na niego z przerażeniem

- Oszalałeś?! - James aż potknął się o leżące na podłodze rzeczy. Syriusz wyglądał jakby miał dostać zawału. 

- Peterze Pettigrew! Nie ma takiej możliwości! - żachnął się. - Chciałbym dożyć chociaż do końca szkoły! 

- No właśnie. O tym też rozmawiałem z Lily - wtrącił Lupin przerywając tę żałosną scenę. Przyjaciele spojrzeli na niego z zainteresowaniem. - Zgodziła się pomóc uwarzyć dla was eliksiry.

- Tak! Moja Evans! Wiedziałem! - James zacisnął dłoń w pięść i zrobił ręką gest zwycięstwa. Jednak mina mu zrzedła, gdy usłyszał dalszą część wypowiedzi Remusa.

- Pod jednym warunkiem.

- Jakim? - Syriusz omal nie spadł z łóżka. Byli uratowani! Mniej lub więcej, bo zależało to od tego, czego chciała Evans.  

- Że przyjdziecie do niej i ją o to osobiście poprosicie. 

- Łatwizna! - James machnął ręką, jakby chciał odgonić natrętną muchę.

- Normalnie poprosicie. Tak, jak prosi się przyjaciółkę o pomoc lub przysługę - wytłumaczył spokojnie Remus.

- Bo ty zawsze musisz wszystko skomplikować, Remusie. - Syriusz z oburzeniem zaplątał ręce na klatce piersiowej. Wyglądał jak dziecko, które nie dostało lizaka po obiedzie. Remus wzruszył tylko ramionami. Nie zamierzał się kłócić. 

Po długich debatach Huncwoci doszli do wniosku, że najbezpieczniej będzie, jeśli to James porozmawia z Lily. Syriusz nigdy nie miał z nią dobrych stosunków, a sytuacja mogłaby pozwolić na stworzenie nici porozumienia pomiędzy okularnikiem a rudowłosą. 

Lily siedziała na kanapie w Pokoju Wspólnym. Odrabiała prace domowe, które zadane były tego dnia. Gdy mocno się nad czymś zastanawiała, trzymała w ustach końcówkę pióra. James pomyślał, że wyglądała naprawdę uroczo, gdy zakładała włosy za ucho i kreśliła coś zawzięcie w podręczniku. 

- Cześć. Mogę się przysiąść? - spytał. Normalnie nie czekałby na odpowiedź dziewczyny i dosiadł się tak czy siak. Ale sytuacja wymagała innych środków. Musiał zagrać tak, jak ona chciała. Lily nawet nie spojrzała na swojego rozmówcę. Zapisała na pergaminie jakieś zdanie. 

- Tak, tak, jasne - mruknęła. James uśmiechnął się po huncwocku i wyciągnął pióro z jej dłoni. Zielone oczy w końcu na niego spojrzały. - Czego, Potter? 

- Widzisz, Lily, mam sprawę, bardzo delikatną i potrzebuję twojej pomocy. - Ledwo powstrzymywał się, żeby nie rzucić w jej stronę tekstem na podryw. Lily uniosła brew z zaciekawieniem. Już wiedziała, po co przyszedł. 

- Zamieniam się w słuch. - Rozsiadła się w fotelu z naprawdę złowieszczą miną. Evans coś knuła i można było to dokładnie wyczytać z jej twarzy. James westchnął. Wiedział, że nie będzie łatwo. 

- Mam problem z pewnym eliksirem i chciałbym prosić cię o pomoc w uwarzeniu go. Dokładnie trzech sztuk. Różni się tylko jeden składnik, który trzeba tam dodać. - Udawał, że nie ma pojęcia o jej rozmowie z Remusem. 

- Cudowny Pan Potter czegoś nie potrafi? - ironizowała.

- Już nie bądź taka uszczypliwa, Evans - obruszył się. Nachylił się w jej kierunku, złapał jej dłonie i spojrzał głęboko w oczy. - Błagam, miejże duszę.

Lily nie zabrała rąk. Nachyliła się jednak w stronę chłopaka zbliżając swoją twarz do jego twarzy. Niemal stykali się nosami. James wstrzymał oddech. Tak bardzo chciał ją pocałować. Jego wzrok uciekał w kierunku jej ust i naprawdę trudno było mu utrzymać kontakt wzrokowy, który Lily twardo próbowała podtrzymać. Gdy jej się to udało, wyszeptała:

- Jak bardzo jest to niebezpieczne? 

- Nie wyobrażasz sobie - powiedział prawie bezgłośnie

- Istnieją szanse, że umrzesz albo stanie ci się coś tak złego, że będę miała święty spokój od ciebie i twojej bandy? - uśmiechnęła się wrednie. Wziął to za flirt.

- Ogromne - odparł z pasją. 

- Namówiłeś mnie, Potter - wyszeptała. James nie wytrzymał. Wpił się w jej usta łapiąc jedną dłonią jej kark, żeby nie mogła się wyrwać. Evans, o dziwo, oddała pocałunek, który nie trwał długo. 

- Widzimy się o północy pod portretem. Bądź sama i weź kociołek. Składniki i przepis mam ja. I o niczym nikomu nie mów - rzucił szybko dalej trzymając ją za kark. Ucałował ponownie jej usta, bardzo krótko i bardzo namiętnie i wybiegł w kierunku dormitorium chłopców. Evans siedziała jak spetryfikowana, z rozchylonymi ustami i wypiekami na policzkach. Właśnie po raz pierwszy w życiu się całowała i nie miała pojęcia jak do tego doszło. Co więcej, całowała się z największym wrogiem. 

- Oh, Merlinie - jęknęła żałośnie otrząsając się z letargu. - ZABIJĘ CIĘ, POTTER! - wrzasnęła tak, aby chłopak mógł ją usłyszeć i schowała twarz w dłoniach. Było jej wstyd.

James wpadł do dormitorium cały w skowronkach. 

- Zgodziła się? - Syriusz dopadł go od progu. James nie odpowiedział. Rzucił się na łóżko będąc w kompletnie innym świecie. Z Pokoju Wspólnego rozległ się krzyk Evans. - Na brodę Merlina, James! Czy ty zawsze musisz wszystko spieprzyć?! - wściekł się. 

- Tak, tak, zgodziła się. - James nie słyszał drugiej części wypowiedzi przyjaciela. Dalej z błogą miną leżał na łóżku. 

- To co tam się do cholery stało? - Syriusz dźgnął palcem ramię przyjaciela - Wyglądasz jakby cię ktoś potraktował amortencją - zawyrokował.

- Lily to najcudowniejsza kobieta na świecie. I, Syriuszu, jak ona nieziemsko całuje! - rozmarzył się James wracając myślami do sytuacji sprzed chwili. Gdyby Black coś w tej chwili pił, z pewnością wyplułby to na przyjaciela. Miał jednak szczęście i nic takiego nie zaszło. 

- CAŁOWAŁEŚ SIĘ Z EVANS? - niemal przeliterował. James pokiwał ochoczo głową. - ALE... JAK?! Rzuciłeś na nią jakieś zaklęcie czy coś? - Oczy Syriusza wielkością zdecydowanie przypominały galeony. 

- Czy to ważne? - James wzruszył ramionami. - Wziąłem ją z zaskoczenia, chociaż sama zaczęła ze mną flirtować.

- Evans? Flirtować? - Black był w szoku. - Czegoś nie rozumiem, James. Czy Evans powiedziała ci, że masz piękne oczy albo jesteś cudowny? 

- Nie, zapytała czy uwarzenie tego eliksiru mnie zabije, albo sprawi, że coś mi się stanie i zniknę z jej życia - odparł niewzruszenie okularnik

- I ty to przyjąłeś za rodzaj flirtu? - Black parsknął śmiechem

- A nie?

- Chyba jeszcze nigdy nie spotkałem takiego kretyna, jak ty. - Syriusz uderzył się otwartą dłonią w czoło. Ale musiał przyznać, plan Jamesa, jaki by nie był, zadziałał. Evans zgodziła się im pomóc, więc już niewiele kroków pozostało im do osiągnięcia celu.

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz