James Potter do zadania "Ubłagać Evans" podszedł bardzo poważnie. Nie mogła mu ona zająć tyle samo czasu, co "Misja Evans", która ciągnęła się już od pamiętnego zmoczenia koszuli dziewczyny. Aby rudowłosa pomogła mu w uwarzeniu eliksiru, musiał przekonać ją, że z tego właśnie przedmiotu potrzebuje korepetycji. Sama Evans nigdy by się nie zgodziła na bycie jego nauczycielem, więc musiał wiarygodnie zrobić z siebie ostatnią sierotę na zajęciach, aby to profesor Slughorn poprosił dziewczynę o pomoc w nauce. Ona, jako porządna pani prefekt, musiałaby spełnić swój obowiązek i spędzić z nim czas na przygotowywaniu wywarów. Na tym etapie poprosiłby ją o stworzenie eliksiru dla niego. Jednocześnie James miał świadomość, że dziewczyna zostałaby powierniczką największej tajemnicy Huncwotów. W głębi serca czuł, że tej wiadomości Lily nie zdradziłaby nikomu, nawet Severusowi. Plan był dobry. Wymagał tylko zaangażowania Remusa, który musiał zdradzić dziewczynie swoją tajemnicę. Prędzej czy później i tak by się domyśliła. I może w przyszłości pomogła by też w wymyślaniu lepszych nazw dla kolejnych planów.
- Remus, sami tego nie uwarzymy, dobrze o tym wiesz! - kłócili się.
- Ale to nie zmienia faktu, że Lily nie musi wiedzieć o tym, że jestem potworem!
- I tak się domyśli! Dziewczyna jest inteligentna! Jak poskłada do kupy, że chcemy zostać animagami, to będzie chciała wiedzieć dlaczego! - krzyczał James
- To ją okłamiemy! - jęknął żałośnie
- I co? Trzy eliksiry, dla mnie, Jamesa i Petera? A co z twoim? Uwarzyłeś sobie sam a nam nie pomogłeś? Przecież od razu się zorientuje! - Syriusz złapał przyjaciela za ramiona i potrząsnął nerwowo. - Otrząśnij się, Remusie! James ma rację! Evans jest zbyt inteligentna na kłamstwo!
- I zbyt ładna... – rozmarzył się James, ale zaraz spoważniał. - Nie sądziłem, że mi przytakniesz. Myślałem, że jej nie lubisz - zdziwił się.
- Może i nie lubię, ale wiem, że głupia nie jest. Brzydka też nie. I dziwię się, że to mówię, ale ufam, że Evans nie piśnie słówka - skończył Syriusz patrząc Remusowi w oczy. - Remusie, proszę cię.
Lupin się poddał. Oczy zaszły mu łzami.
- Dziś mamy razem dyżur, porozmawiam z nią. - Przypomniał sobie ich rozmowę, którą mieli w pierwszej klasie. Miał nadzieję, że Lily nie zmieniła swojego podejścia do sprawy. Lubił ją, nie chciał psuć ich znajomości a przyznaniem się mógł stracić wszystko.
Remus szedł na obchód z duszą na ramieniu. Z nerwów pocił się, dłonie mu drżały i straszliwie zbladł.
- Dobrze się czujesz, Remusie? - spytała Lily podchodząc do niego i przyglądając się uważnie. Nie wyglądał najlepiej.
- Tak... - odchrząknął, słysząc swój załamujący się głos. - Tak, chciałbym o czymś z tobą porozmawiać na tym obchodzie.
Dziewczyna spojrzała na niego uważnie. Pokrzepiająco ścisnęła go za ramię, co miało go nieco pocieszyć.
- W takim układzie chodźmy. - Uśmiechnęła się. - Mamy dziś do sprawdzenia piętro czwarte i piąte - oznajmiła.
Dotarli na wyznaczone korytarze. Remus rozejrzał się, czy nikt ich nie śledzi. Lily zauważyła jego nerwowe spojrzenie.
- O co chodzi? Co się stało Remusie? - zapytała. Czuła, jak chłopak poważnie bije się z myślami.
- Lily - zatrzymał się zmuszając ją do zrobienia tego samego. - Czy pamiętasz, jak pisaliśmy wypracowanie o Kodeksie Honorowym Wilkołaków?
Lily sięgnęła pamięcią do sytuacji sprzed pięciu lat. Kiwnęła twierdząco głową.
- Pamiętasz, co mi wtedy powiedziałaś? - spytał nie wiedząc, jak jej powiedzieć, że jest wilkołakiem.
CZYTASZ
Jesteś moją kotwicą (Jily)
FanfictionHuncwoci, Lily Evans, Severus Snape. Historia, która mogła mieć miejsce, oparta na książkach i tekstach pobocznych Rowling, sprawdzana z Pottermore. "- Bawi was czyjeś nieszczęście? - Fuknęła mrużąc oczy z wściekłości - Dla niektórych nieszczęście...