87. Miłosne ballady

3.1K 121 239
                                    

- Jego serce natychmiast przyspieszało, wystukując rytm miłosnej ballady... - przeczytała na głos Marlena, gdy prawie całą paczką wylegiwali się przed kominkiem w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Mieli okienko pomiędzy zajęciami i wyjątkowo przyjemnie było spędzić ten czas na błogim lenistwie lub pisaniu wypracowań zadanych na pierwszych tego dnia zajęciach. - Łapo, czy twoje serce też przyspiesza w rytm miłosnej ballady, gdy na mnie patrzysz? - zachichotała, niemal obscenicznie wyciągając się na kanapie. 

Łapa nie oderwał wzroku od najnowszego numeru mugolskiego Playboya, którego zdobył od zaprzyjaźnionego szmuglera z Hogsmeade. Za to Marlena skutecznie zyskała zainteresowanie siedzącą najbliżej nich Lily, która podniosła głowę znad swojego wypracowania, czym przeszkodziła Jamesowi, skupionemu na żałosnych próbach zaplecenia włosów ukochanej w warkocz.

- Nie - odpowiedział bez emocji Syriusz, zatrzymując się dłużej na cycatej piękności opartej o motocykl. - Co to w ogóle za określenie jest? - Dorzucił zerkając szybko na swoją dziewczynę i na piękność ze zdjęcia, a żeby to zrobić musiał się obrócić w jej stronę. Marlena zauważyła jego wzrok i uśmiechając się wrednie wyciągnęła nogi i oparła o jego uda zasłaniając lekko strony gazety.

- Łapciu, daj mi oprzeć nóżki i mocno wcisnąć piętę w twoje udo tak, żeby bolało. - Uśmiechnęła się wrednie. 

- Weź kobieto, potrafisz dosłownie zarżnąć każdą dobrą chwilę... - odpowiedział zrzucając jej stopy z siebie i chwilę się z nimi siłując. Marlena dalej robiła mu na złość. 

- Zarżnąć, zerżnąć, co tylko zechcesz... - mruknęła seksownie do jego ucha, kładąc dłonie na jego barkach. Remus zaczął im się przyglądać z zainteresowaniem znad wypracowania, czekając na rozwój wydarzeń a Peter zaczął udawać, że zebrało mu się na wymioty od tych słodkości, czym wywołał chichot u kilku młodszych uczennic i natychmiast spłonął rumieńcem. Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło. 

- Tak, ja ciebie też kocham - odpowiedział Syriusz kompletnie beznamiętnym tonem, nie odwracając wzroku od magazynu, chociaż Remus mógłby przysiąc, że powstrzymywał swoje żądze pierwotne przed przejęciem panowania nad jego, jak to mawiał Łapa, Drugą Różdżką, chociaż Remus mógł także przysiąc, że kiedyś był świadkiem rozmowy, w której Marlena nazywała ten sam interes "Fredem". 

Marlena prychnęła oburzona. Spodobał jej się Pokój Życzeń, do którego zaprowadził ją poprzedniego wieczora i miała ochotę wykorzystać potencjał tego miejsca ponownie. Nie miała jednak pojęcia, że tego dnia to Lily miała spędzić w nim miły wieczór z Prefektem Naczelnym. 

- Ale jak tobie chce się pieprzyć, to od razu muszę na to reagować. Mówiłam, że miłość to niewola, płacz i zgrzytanie pochwy - poskarżyła się głośno i opadła plecami na oparcie kanapy przy okazji kopiąc Syriusza mocno między łopatki. - Zimny drań. 

Syriusz jęknął, odrzucił magazyn, poprawił swoją nienaganną fryzurę, wstał z podłogi i spojrzał na zegarek, a następnie złapał Marlenę w pasie i jak gdyby nic nie ważyła, przerzucił ją sobie przez ramię i zniknął na schodach do męskich dormitoriów przy akompaniamencie wesołego krzyku dziewczyny. 

- Zostało im dwadzieścia minut do kolejnych zajęć - zdziwił się Peter patrząc to na zegarek, to na schody. 

- Wyrobią się - zachichotał Lupin. - Syriusz nie należy do długodystansowców. 

- A ty wiesz to z własnego doświadczenia, prawda Remusie? - Lily spojrzała na niego znad swojego wypracowania z dwuznacznym uśmieszkiem na twarzy. Lunatyk spłonął dorodnym rumieńcem, a James cmoknął swoją dziewczynę w policzek szczerząc się i jednocześnie obserwując swojego przyjaciela. 

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz