- Nudzi mi się - powiedziała zimno Bellatrix Lestrange łypiąc spod byka na kilku śmierciożerców bawiących się w najlepsze na jednej z brutalnych imprez w siedzibie Czarnego Pana. Nawet jej własna siostra nie zwróciła na nią uwagi zajęta szczebiotaniem z Lucjuszem Malfoy'em. Jeśli rozmawiali o czymś istotnym, to nie był to wystarczająco godny jej uwagi temat. - Nudzi mi się... - powtórzyła przygryzając dolną wargę.
- Nudzi ci się, Bello? Na tak wspaniałym przyjęciu? - Zimny dreszcz przeszedł ją po szyi, okrutnie przyjemny. Odchyliła głowę jednocześnie oblizując usta i opierając ją na ramieniu mężczyzny, który ośmielił się mruczeć jej do ucha.
- Tak, Panie. - Uśmiechnęła się triumfalnie.
- To bardzo dobrze... Bo pomyślałem sobie, że będziesz mogła wykonać dla mnie pewną misję. - Teraz to on szczerzył zęby w paskudnym uśmiechu.
Bellatrix nie odpowiedziała nic, rozkoszowała się obecnością ukochanego skupiona na tak usilnie upragnionej, że niemal odczuwanej fizycznie dłoni Czarnego Pana wsuwającej się w jej majtki. Poczuła, że momentalnie zrobiła się wilgotna.
- Otóż... - kontynuował Voldemort - Chcę żebyś zabrała tego skrzata domowego z Grimmauld Place i dostarczyła go do mnie. Będę na ciebie czekał w pewnej jaskini...
Źrenice Bellatrix rozszerzyły się nienaturalnie, gdy Czarny Pan zastosował na niej leglimencję pokazując jej dokładne miejsce teleportacji. Zaczerwieniła się czując, że odczytał też jej poprzednią myśl.
Przez chwilę stali w zawieszeniu, ona na skraju orgazmu, gotowa go przyjąć, on z wyrazem satysfakcji obserwujący jej żądzę.
- Nie zawiedź mnie - szepnął do jej ucha jednocześnie liżąc jego płatek i deportował się pozostawiając za sobą czarną poświatę i uczucie niespełnionych marzeń.
Czasem Syriusz Black miał jeszcze nadzieję. Patrzył na swojego brata, Regulusa, który ostatnio chodził z dala od swojej śmierciożerczej grupki jakiś taki zamyślony i nieobecny. To bardzo zastanawiało Syriusza. I niby skończył ze swoją rodziną, niby się od nich oderwał, przestał kontaktować a co najważniejsze - został wydziedziczony, a mimo to widok jego mniejszej kopii, tyle że w porządnie wyprasowanym stroju i koszuli włożonej w spodnie, przyprawił go o moment zadumy. I tak się wpatrywał w tego gnojka, że ten aż podniósł wzrok i utkwił go w jego oczach. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę i Syriusz nawet odczuł chęć zamienienia słowa z Regulusem, ale jego kontakt wzrokowy przerwał Remus mocnym klepnięciem w ramię.
- Co tak tu siedzisz? Zaraz mecz, chodźmy na trybuny!
Syriusz spojrzał w te samo miejsce, w które przed chwilą patrzył, ale poza filarem niczego tam nie było i niestety, ale nie potrafił sobie przypomnieć dlaczego w ogóle wpatrywał się w tamto miejsce. Wzruszył ramionami ruszając się z miejsca i z triumfalnym uśmiechem na ustach dołączył do Remusa i Petera.
- Skopiemy dupy tym ślizgonom, co nie chłopaki? - Bardziej stwierdził, niż spytał, czym rozpoczął porywczą dyskusję na temat meczu Quidditcha.
Bellatrix zapukała do drzwi rezydencji Blacków przy Grimmauld Place 12 w Londynie.
- Pani Lestrange! - przywitał ją Stworek kłaniając się nisko. - Już informuję panią Walburgę, że przyszła pani w odwiedziny!
Bella przywitała się z ciotką, przeszła przez wszystkie wyuczone gesty grzecznościowe arystokracji i bez większych ceregieli oznajmiła:
- Czarny Pan prosi o pomoc rodzinę Blacków. Zaszczyt spadł na nas i przychodzę do was, żeby zrealizować jego prośbę.
CZYTASZ
Jesteś moją kotwicą (Jily)
FanfictionHuncwoci, Lily Evans, Severus Snape. Historia, która mogła mieć miejsce, oparta na książkach i tekstach pobocznych Rowling, sprawdzana z Pottermore. "- Bawi was czyjeś nieszczęście? - Fuknęła mrużąc oczy z wściekłości - Dla niektórych nieszczęście...